Marek Budzisz Marek Budzisz
4001
BLOG

Pierwszy kryzys ekipy Zełenskiego.

Marek Budzisz Marek Budzisz Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

Nie ulega wątpliwości, że na Ukrainie niedługo dojdzie do politycznego przesilenia. Decyduje o tym kilka czynników, ale zaostrzający się konflikt w zwycięskim obozie Zełenskiego już przyniósł pierwsze dymisje. Otóż złożył ją, przed wylotem prezydenta do Waszyngtonu Ołeksandr Daniluk, kierujący ukraińską Radą Bezpieczeństwa i Obrony. Powodem, jak informują media powołując się na nieujawnione źródła, jest z jednej strony konflikt Daniluka z szefem prezydenckiej administracji Andrijem Bohdanem, z drugiej zaś rosnące wpływy Ihora Kołomojskiego, a zwłaszcza kwestia możliwości polubownego rozstrzygnięcia sporu między rządem a oligarchą, związanego z upaństwowionym za czasów Poroszenki Privatbankiem. Trzeba przypomnieć, że kiedy w 2016 roku rząd Ukrainy nacjonalizował bank Kołomojskiego, Daniluk był wówczas ministrem finansów. To on był jednym z głównych rozgrywających w kwestii Privatbanku, ale również przygotowywał dokumenty, którymi posłużyła się Ukraina w swym pozwie przeciw Kołomojskiemu w londyńskim sądzie, dzięki któremu udało się zablokować część majątku oligarchy. Innym z możliwych powodów dymisji jest stanowisko Daniluka w sprawie przejęcia koncernu MotorSicz przez kapitał chiński, co próbował zablokować w czasie swej niedawnej wizyty w Kijowie, John Bolton. Otóż, jak dowodzą ukraińskie media Daniluk nie był przeciw wejściu Chińczyków do firmy.

    Wydaje się, że kwestia rozstrzygnięcia przyszłości Privatbanku jest nie tylko powodem rysujących się podziałów w nowych elitach rządzących w Kijowie, ale wręcz staje się kluczowa dla perspektyw Ukrainy. Misja Międzynarodowego Funduszu Walutowego opuściła Kijów bez osiągnięcia porozumienia w kwestii kolejnego programu pomocowego właśnie z powodu obaw o to w jaki sposób rozstrzygnięty zostanie ten spór. O tym, że rząd Ukrainy przygotowuje się do ugody z Kołomojskim, ugody, o czym trzeba pamiętać, która zakłada wypłacenie oligarsze odszkodowania liczonego w miliardach dolarów, ukraińska opinia publiczna dowiedziała się z wywiadu premiera Honczaruka, którego ten udzielił dziennikowi Financial Times. Powiedział w nim, że rząd zainteresowany jest polubownym rozwiązaniem konfliktu, zwłaszcza w sytuacji planowanych wielkich reform kiedy „nie ma czasu aby walczyć ze sobą”. Honczaruk powiedział też, że rozmowy w sprawie porozumienia prowadzi nie rząd a administracja prezydenta, a precyzyjnie rzecz ujmując prezydent Zełenski i Andrij Bohdan szef jego administracji, którzy „lepiej znają sprawę”. Jest to o tyle kontrowersyjne, że Bohdan jest byłym prawnikiem Kołomojskiego, a o związkach Zełenskiego i oligarchy, który jest właścicielem kanału telewizyjnego dla którego obecny prezydent Ukrainy produkował swój program rozrywkowy wiele już napisano w czasie niedawnej kampanii wyborczej.

    Wracając jeszcze do dymisji Daniluka, to warto zwrócić uwagę, że ukraińskie media, komentując cala sprawę przypominają, że były minister finansów, który był pierwszym znanym politykiem jaki dołączył do ekipy Zełenskiego jeszcze przed pierwsza turą był tą osobą, która przygotowała wizytę obecnego prezydenta, a wówczas kandydata w Paryżu. Spotkał się on tam z Makronem tego samego dnia, kiedy oficjalną wizytę odbywał Petro Poroszenko. Trudno było wówczas o bardziej czytelny sygnał, że Zełenski, przedstawiany powszechnie przez zagraniczne media jako „aktor komediowy”, choć bardziej wymowne jest sformułowanie „comedian” niż jego tłumaczenie, może zostać zaakceptowany przez światową wspólnotę. Na to nakłada się jeszcze jeden istotny motyw. Otóż Daniluk, którego związki z instytucjami powiązanymi z Georgem Sorosem nie są tajemnicą, miał być gwarantem według jednych, zwolennikiem, według innych, otwarcia rynku Ukrainy (zarówno na poziomie prywatyzacji, jak i handlu) dla wielkich, międzynarodowych korporacji. Przeciwnie niźli jego adwersarz Bogdan, który jak się na Ukrainie uważa opowiada się za starą polityką preferencji dla rodzimego kapitału, co w praktyce oznacza dominację oligarchów. Daniluk, kiedy był ministrem finansów w rządzie Grojsmana, w latach 2014 – 2016, odpowiadał za kontakty i porozumienie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.

    Wszystko, w zastanawiający sposób się łączy, tym bardziej, że zakończyła się właśnie dwutygodniowa misja MFW w Kijowie. Wbrew oczekiwaniom nowego rządu, trzeba to jasno powiedzieć, zakończyła się fiaskiem. Z opublikowanego komunikatu, ale również z przecieków wiadomo, że przedstawiciele tej instytucji szczególnie interesowali się zarówno kwestią Privatbanku, jak i niezależności ukraińskiego Banku Centralnego. Jeśli idzie o tę pierwszą sprawę, to wyraźnie sformułowany został komunikat, że jakakolwiek formuła zakładająca zwrot akcji banku poprzedniemu właścicielowi, czy rekompensatę za znacjonalizowane mienie (mówi się o 2 mld dolarów) jest „nie do przyjęcia” dla międzynarodowych pomocodawców. Na to nakłada się kwestia zastanawiającej bezczynności ukraińskiej prokuratury, która, mimo, że na jej czele stoi już nowy, jak powiedział Zełenski w słynnej rozmowie z Trumpem „uczciwy człowiek” Rusłan Riaboszapka nie zrobiła niczego, nawet nie odbyła, mimo, że upłynęło już 3 lata od nacjonalizacji, jednego przesłuchania starego zarządu i akcjonariuszy, oskarżanych o miliardowe defraudacje. W przyszłym tygodniu jeden z lokalnych sądów w Kijowie (rozpatrywanie tak istotnych spraw na poziomie sądów pierwszej instancji, nawet jeżeli przyjmiemy, o co trudno, założenie, że są wolne od korupcji samo w sobie budzi zdziwienie na Zachodzie) ma rozpatrywać pozew o przywrócenie własności banku Kołomojskiemu i jego biznesowym partnerom.

    Premier Honczaruk komentując wyjazd misji MFW bez podpisania memorandum, co może prowadzić nawet w skrajnym scenariuszu, do tego, że Ukraina nie otrzyma spodziewanej i szacowanej na 3 do 5 mld dolarów pożyczki pomostowej, próbuje robić dobrą minę do złej gry i mówi, że „do końca roku porozumienie zostanie podpisane.” Jednak pewności nie ma, bo trzeba pamiętać, że wypłata części środków z obecnej transzy, które miały dotrzeć wiosną tego roku do Kijowa, została wstrzymana w obliczu braku niezbędnych działań, przede wszystkim walki z korupcją.

    Na to nakłada się kwestia wiarygodności, już nie Honczaruka, ale prezydenta Zelenskiego. W trakcie niedawnego spotkania z reprezentantami niemieckiego biznesu aktywnego na Ukrainie został wprost zapytany o zamiary państwa wobec Privatbanku i jego poprzedniego właściciela. Powiedział wówczas, że Kołomojski „nie dostanie on od państwa ukraińskiego nawet kopiejki”, teraz, w obliczu rewelacji Financial Times o poszukiwaniu kompromisu, brzmi to, mało wiarygodnie. Tym bardziej, że 10 września, a zatem już po rozmowach telefonicznych z Trumpem, po wypowiedziach Giulianiego i po wizycie w Kijowie Kurta Volkera, w administracji ukraińskiego prezydenta odbyło się spotkanie z Ihorem Kołomojskim. Aleksiej Kuszcz, ekspert ekonomiczny, napisał na łamach Apostrof, iż spotkanie, jakie miało miejsce jest dowodem na to, że „na Ukrainie kształtuje się nowy konsensus oligarchów”. Prócz Zełenskiego, szefa jego administracji Andrija Bogdana, premiera Honczaruka i doradcy prezydenta, a wcześniej bliskiego współpracownika w produkcji telewizyjnej, Serhieja Szefira w spotkaniu, które jak napisał Huszcz „sprawiało wrażenie zejścia się starych dobrych znajomych” brał udział Ihor Kołomojski. Zdaniem komentującego sprawę ukraińskiego analityka ostentacja z jaka poinformowano opinię publiczną o spotkaniu świadczyć może o tym, że „wracają czasy Leonida Kuczmy”, kiedy oligarchowie bez skrępowania decydowali o kształcie ukraińskiej gospodarki.

    Wiarygodność prezydenta Zełenskiego została też poważnie nadwątlona po ujawnieniu przez Biały Dom zapisu jego lipcowej rozmowy z Donaldem Trumpem. I to, w trzech przynajmniej wymiarach. Po pierwsze, jak powiedział Zełenski na konferencji prasowej w Nowym Jorku, Waszyngton nie zabiegał o zgodę Kijowa na ten krok, co może być odczytane jako przejaw lekceważenia Ukrainy. Po drugie Zełenski przyznał, iż został zaskoczony tym, że opublikowano również jego wypowiedzi. Dowodzi to nie tylko, łagodnie sprawę nazywając, braku doświadczenia ukraińskiego przywódcy, ale również rzuca dwuznaczne światło na wcześniejsze deklaracje w sprawie publikacji. Bo albo nie konsultowano z Kijowem publikacji relacji, albo Zełenski został zaskoczony tym, że ujawniono również to co on mówił. A to, co powiedział, zwłaszcza niewymuszone przez Trumpa deklaracje na temat niewystarczalności pomocy Niemiec i Francji już wzbudziły reakcje Komisji Europejskiej, która wydała specjalne oświadczenie w którym argumentuje, że wsparcie finansowe dla Kijowa miało charakter „bezprecedensowy”. Sporo niesmaku pozostawiła też „uczniowska” jak opisują to ukraińskie media postawa prezydenta Zełenskiego, który sprawiał wrażenie, że chce się przypodobać swemu rozmówcy potakując mu w każdej kwestii i nie stawiając żadnej ze spraw na których Kijowowi zależy w sposób stanowczy. Nawet propozycja sprzedaży Ukrainie kolejnych zestawów przeciwpancernych Javelin, o co prosił na początku rozmowy Zełenski, po tym jak Trump ja po prostu zignorował, nie powróciła w dalszej części rozmowy. Już na stronie prezydenckiej administracji pojawiła się petycja obywatelska z żądaniem ujawnienia stenogramów rozmów Zełenskiego z Putinem. Opozycja oskarża urzędującego prezydenta o zbytnią „miękkość” i ustępliwość w trakcie rozmów z rosyjskim prezydentem. Mówi się tez o impeachmencie Zełenskiego.

    Sytuacja Ukrainy komplikuje się, tym bardziej, że jednym ze skutków skandalu związanego z rozmową telefoniczną Trumpa – Zełenskiego, było ustąpienie ze stanowiska Kutra Volkera, który swą dymisje złożył na ręce amerykańskiego sekretarza stanu. Amerykańska prasa argumentuje, że Volker, były współpracownik senatora McCaina i zwolennik twardej postawy wobec Rosji, złożył dymisje po tym jak ujawniono, że próbował namawiać władze Ukrainy, aby te w sposób dość ostrożny odpowiadały na naciski Trumpa i jego prawnika Rudiego Giulianiego w sprawie wznowienia śledztwa związanego z Hunterem Bidenem. Ale niezależnie od powodów dymisji Volkera sytuacja Kijowa przed trudnymi rozmowami z Rosją, w ramach tzw. porozumień mińskich nie jest łatwa. Stosunki z Paryżem i Berlinem z pewnością nie uległy poprawie, a na dodatek wsparcie Stanów Zjednoczonych, zarówno z powodów personalnych, jak związanych z trwająca procedurą imeachmentu Donalda Trumpa, dla Kijowa raczej nie będzie silniejsze. Już amerykański prezydent poradził w obecności dziennikarzy Zełenskiemu aby ten „porozumiał się z Putinem”. A Moskwa wykorzystuję tę sytuację. W niedawnym wywiadzie prasowym minister Ławrow w sposób twardy powiedział, że muszą być wypełnione zapisy z Mińska. Jednoznacznie zapewnił, że nie chodzi o tzw. formułę Steineiera, a całość porozumienia, które zdaniem Moskwy nadal obowiązuje. Przy tym nie ma mowy o jakichkolwiek misjach pokojowych, a oddanie kontroli nad granicą rosyjsko – ukraińską nastąpić może po wyborach, a nie przed nimi. Użył tez ciekawego porównania sytuacji w Donbasie ze statusem tzw. Naddniestrza, parapaństwowego tworu, od 1990 roku, faktycznie niezależnego od Mołdawii, którego broni rosyjski garnizon wojskowy. Otóż powiedział, że perspektywy uregulowania statusu tej zbuntowanej prowincji Mołdawii są o tyle lepsze, niźli w przypadku Donbasu, że władze Kiszyniowa rozmawiają z Moskwą, a pole manewru obydwu stron jest większe, bo nie podpisano do tej pory żadnego porozumienia. Trzeba też pamiętać, że oficjalnie Mołdawia jest państwem neutralnym, którego elity, przynajmniej publicznie, godzą się na taki status. W przypadku Donbasu, warunkiem tego aby cokolwiek drgnęło jest wypełnienie przez Kijów porozumień z Mińska, co w praktyce oznacza zgodę Ukrainy na podobny co Mołdawia status. Ostatnio rosyjskie niezależne kanały informacyjne na platformie Telegram informują, że „kuratorem” Donbasu miałby zostać, w miejsce Wladislawa Surkowa, Andrij Babicz, były rosyjski ambasador na Białorusi, znany ze swych wojowniczych wypowiedzi, wcześniej zaangażowany w organizowanie na wschodzie Ukrainy prorosyjskiej irredenty. Jeżeli te informacje się potwierdzą, to niewykluczone, że będziemy oglądać w Donbasie powtórkę scenariusza siłowego, chyba, że Kijów ustąpi bez oporu.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka