Już nie mogę się doczekać aż Putin znowu wystawi Trumpa do wiatru, bo przecież nic innego zrobić nie może. To jest to czego Trump nie chce dopuścić do świadomości, tego, że dla Putina to nie jest tylko jakaś zwykła polityczna rozgrywka, w której stawką są lepsze sondaże, ale kwestia egzystencjalna. Dla niego i wszystkich tych, których wciągnął w tę wojnę. Nie dlatego, że ktoś go postawi przed jakimś międzynarodowym trubunałem, ale ze względu na jego własnych rodaków, którzy nie będą mieć dla niego i jego przybocznych litości jak w końcu zrozumieją, że wojna jest przegrana, a Putin wysłał na śmierć setki tysięcy ich ojców, synów i braci na próżno. Tego lud rosyjski już by nie zniósł. Dlatego wszelkie negocjacje z Putinem są jak negocjacje z człowiekiem postawionym już na szafocie, który wie, że jak ustąpi, to jego własny lud wykopie mu stołek spod nóg.
No bo co Trump może wynegcjować z Putinem? Oprócz oddania mu okupowanych ziem Ukrainy, przyklepania aneksji Krymu, zdjęcia wszelkich sankcji, amnestię dla niego i każdego jego żołdaka, który dopuścił się na Ukrainie jakichś zbrodni, gwarancji nie przystąpienia Ukrainy do NATO, statusu neutralnego państwa dla Ukrainy, zaprzestania jej dozbrajania, a docelowo na przypięczetowanie nowej ery przyjaznych wzajemnych stosunków wycofanie sił NATO z Europy, a przynajmniej ich znaczne ograniczenie, bo Rosjanie czują się nimi zagrożeni, a przynajmniej tak twierdzi rosyjska propaganda. Czy z któregoś z tych punktów Putin może zrezygnować? Czy może wycofać się z okupowanych terytoriów? Czy może oddać Krym? Czy może nie zażądać zdjęcia sankcji i amnestii dla siebie i wszystkich, którzy dopuścili się licznych zbrodni w czasie tej wojny? O przystąpieniu Ukrainy do NATO już nie mówiąc. Co zatem Putin może oddać za ten pokój, a nie tylko żądać za niego?
Nie ma takich rzeczy. Dlatego wszelkie negocjowanie z nim sprowadza się jedynie do negocjowania częściowej kapitulacji Ukrainy i to jest to do czego Putin jak i Trump usilnie dążą: Putin, bo nie ma wyjścia, Trump, bo jemu tylko zależy na spełnieniu swojej obietnicy wyborczej i zachowaniu twarzy, bo czas nieubłaganie leci. Jedyne co stoi im na przeszkodzie to sami Ukraińcy, którzy do tego, żeby oddać Putinowi swoje ziemie nie potrzebują "geniusza politycznego" Trumpa i nikogo innego. Ta wojna nie skończy się dopóki to zależy od Putina. Nie skończy się nawet jakby Ukraińcy zgodzili się na wszystkie jego warunki i w tym sęk. Trump przyznał się, że nie rozumie Putina i ja mu wierzę, bo on niewiele rozumie z tego co się dzieje w Rosji i dlaczego w ogóle doszło do tej wojny, bo patrzy na nią przez różowe okulary. Sprawić jednak, że w końcu je zdejmie, może tylko Putin, który będzie kluczył i sprawiał pozory dopóki będzie mógł, żeby tylko ten moment odwlec w czasie a Trump jak ta pierwsza naiwna na każdy jego sygnał gotowości do zasiądnięcia do rozmów będzie rezygnował z miejsca z wszelkich nacisków. To po co Putin ma iść na jakieś ustępstwa skoro dostaje od niego wszystko zanim zasiądzie do rozmów?
Trump potrafi tylko stawiać warunki o wiele od siebie słabszym, a każdym innym jedynie ustępuje. Już nawet jego właśni towarzysze z partii zaczynają to dostrzegać i wyrażać coraz większą irytację z powodu tych ustępstw wobec Putina zanim ten w ogóle siądzie do rozmów. W USA robi się coraz bardziej popularny skrót na określenie takiego Trumpa, mianowicie TACO, czyli Trump Always Chickens Out (Trump zawsze tchórzy). Ma on nawet swoją stronę w Wikipedii: https://en.wikipedia.org/wiki/Trump_Always_Chickens_Out
Ciekawe co teraz TACO "wynegocjuje" z Putinem. Oby nie nasze Podlasie.

Nie ma potężniejszego władcy od tego, który panuje nad sobą. Nie ma większego niewolnika od tego, który tego nie potrafi.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka