Mój Xinjiang którego pewnie nigdy nie zobaczę ma wiele twarzy. Tak jak każde miejsce na ziemi które się kocha. Chociaż wiadomo również, że miłość zniekształca obraz. Ale biorąc pod uwagę, że pewnie nie znajdę wśród czytelników osoby która ma do tego miejsca na ziemi podobny stosunek do mojego- ten tekst będzie odebrany jak miłosne zawodzenie. Trudno.
A więc biorąc pod uwagę, że Xinjiang jest olbrzymi- 1,66 mln.km.2, że zamieszkuje go kilka różnych, zupełnie różnych narodowości w sumie ok. 22 mln.ludzi. Oprócz Ujgurów- 45%, Hanów- 41%, Kazachowie-7%, Hui- 5% trochę Kirgizi i Mongołowie po trochę mniej niż 1%. Chociaż myślę, że to już stare dane bo czytałem ostatnio, że Hanów jest więcej niż Ujgurów.
No i właśnie tutaj zaczyna się jeden z podstawowych problemów. Bo Hanów przybywa w dużym tempie – mimo polityki jednego dziecka, a Ujgurów mimo tego, że nie podlegają polityce jednego dziecka- relatywnie ubywa.
Więc raz- to polityka narodowościowa.
Jak już pisałem przy okazji Mongolii Wewnętrznej, Hanowie stanowią tak ogromną większość w Państwie Środka -ok.95%, że tak naprawdę można uznać iż jest to państwo jednorodne etnicznie. Ta miażdżąca przewaga Hanów NIE jest widoczna w odczuciu przeważającej części mniejszości etnicznych. Ale w kilku przypadkach jest. Może inaczej- to uwidocznienie podziałów zostało stworzone rękami państw zachodnich, które np. w Xizangu (Tybet- jest nazwą angielska) robiły co mogły- tak jak nie mogły- aby skłócić ze sobą Hanów i autochtonów. Po 1955 gdy Chiny zajęły Xizang/Tybet, zachodnie a w szczególności amerykańskie służby specjalne zrobiły wszystko, aby wybuchło powstanie. A mimo tego po upływie kilkudziesięciu lat widać jak na dłoni KOLOSALNĄ różnicę we wszystkich dziedzinach życia autochtonów. To ostatnie zdanie dotyczy również mniejszości zamieszkujące Xinjiang. Jeśli ktoś koniecznie chce przeczytać jaka to kolosalna różnica ma miejsce między okresem lat 50- tych a obecnym w poziomie życia np. w Xinjiangu właśnie, proponuję wejść na stronę www.sinkiang.gov.cn aby zapoznać się z danymi (pokpiwania z oficjalnych danych nie przyjmuję do wiadomości- przy założeniu, że wszystkie oficjalne dane traktujemy podobnie).
Tyle, że to nie zmienia jednej sprawy. Autochtoni- a jest nimi kilka grup narodowościowych- mogą i zapewne czują się nieswojo w sytuacji, gdy mają do czynienia z zalewem ludności obcej kulturowo. A w dodatku mocniejszej państwem które za nimi stai. Ale jak już wspomniałem przy okazji tego artykułu,
mamy tu do czynienia z determinantą historyczną i ta rzeczywistość jest faktem.
Oczywiście jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. A te szczegóły to umiejętność bądź jej brak w nawiązywaniu wzajemnych kontaktów na linii przybysze- autochtoni. Coś o tym wiem z osobistego doświadczenia. Po pierwsze urodziłem się w Zabrzu- przedwojenny Hindenburg, po drugie urodziłem się w rodzinie repatriantów za Lwowa, po trzecie czując się Ślązakiem byłem z jednej strony świadkiem prześladowań Ślązaków przez polskie władze, a z drugiej widziałem „najazd” napływowej ludności do kopalń i hut. Więc nich mi nikt nie pieprzy, że wie lepiej.
Ja potrafię doskonale zrozumieć to co czują autochtoni w dowolnym miejscu na świecie. Bo wszędzie te sprawy toczą się podobnie.
Więc mogę sobie bez żadnych problemów wyobrazić co czuje ten Ujgur z fotografii patrzący się na równanie z ziemią starych ujgurskich domostw pod budowę koszmarnych bloków dla przyjezdnych Hanów. To niszczenie starych hutongów wzbudza namiętności sięgające zenitu na rdzennych od tysiącleci ziemiach Hanów- między Nimi. A cóż dopiero mówić o tym, jak czują się Ujgurowie czy inne mniejszości w Xianjiangu, gdy w miejscach od zawsze ICH- to obojętne czy to będzie step, plac , las czy stara zabudowa- powstają nowe osiedla mieszkaniowe lub fabryki.
W tej płaszczyźnie konflikt jest nieunikniony.
Do tego dochodzi kwestia religii.
No i tutaj jest problem który wydaje mi się , że przez władze chińskie jest b.poważnie brany pod uwagę. Z jednej strony nie robią nic aby te religijność muzułmańską podrażnić. A o to jak wiemy jest bardzo łatwo. Z drugiej zaś strony bardzo konsekwentnie NAKAZUJA trzymania się norm państwowych. Chińskich i świeckich. I właśnie ta żelazna konsekwencja daje wyśmienite rezultaty. Oczywiście MUSZĄ mieć miejsce konflikty na tych polach- nie ma wyjścia! Ale te konflikty są pacyfikowane- bo alternatywą jest wojna religijna. A to zagraża integralności Chin i jest z całą bezwzględnością likwidowane w zarodku.
Proszę pamiętać- w Chinach INTEGRALNOŚĆ TERYTORIALNA to sprawa święta. I my w Europie napięć na tym tle już nie rozumiemy. Dlatego nie rozumiemy m.in. problemów japońsko- chińskich o wyspy Diaoyu.
Teraz inwestycje.
W jednym ze swoich artykułów o Xinjiangupisałem o posępnej pustyni Taka Makan zajmującej przeważającą część Kotliny Tarymskiej. Otóż w moich marzeniach- wcale nie sennych- pustynia ta ożywa. Staje się miejscem chińskiej eksploracji. Jest poprzecinana na skos drogami i liniami kolejowymi (ale o tym będę pisał w oddzielnym artykule). Otóż piszę o tym dlatego, iż niedawno natknąłem się na wiadomość, że z miejscowości Hami na trasie Lanzhou- Urumqi jest wyprowadzana (kończy się tę budowę) linia kolejowa do bagien Lop Nur.
Ktoś może powiedzieć, że zbyt długi pobyt na tej pustyni wysuszył mi mózg. No bo- niby- co z tego? Ale wystarczy wpisac w google tę nazwę i już się człowiekowi włos na głowie jeży. To były chiński poligon atomowy. Tyle, że te bagna Lop Nur mają jeszcze starszą historię- geologiczną. W tym miejscu znajdują się bowiem złoża surowców niezbędnych do produkcji nawozów sztucznych (i chyba przy okazji materiałów wybuchowych). Ale fakt pozostaje faktem- obrzeża pustyni Takla Makan zaczynają być zagospodarowywane.
Kolejna dużżża sprawa. Tutaj natknąłem się na wiadomość która mnie „ruszyła”. Jeśli ktokolwiek słyszał o Rio Tinto i Peabody Energy to wie, że to nie są przelewki gdy dwie tak wielkie światowe firmy upatrzyły sobie w Xinjiangu miejsce na budowę kopalni odkrywkowej. Nie rozumiem gry władz chińskich, bo czego jak czego, ale doświadczenia w pozyskiwaniu węgla to Oni mają najwięcej na świecie, pieniędzy też raczej Im nie brakuje. Znaczy się- musi chodzić o coś innego. Biez wodki nie razbieriosz.
A takich faktów jest cała masa. Ja przytoczyłem tylko te z ostatniej chwili. No bo przecież o nowej fabryce Volkswagena w Urumqi o zdolności produkcyjnej 50 000 sztuk półciężarówek już kiedyś pisałem.
To wszystko składa się na cały zespół zagadnień które autochtonom mogę spędzać sen z powiek. Tylko czy na pewno? Tam przynajmniej ludzie nie mają problemu z pracą. A tak nie jest wszędzie.
Czy to nie My tutaj ponosimy koszty bzdurnych działań polskich polityków przez ostatnie ponad 20 lat? Tyle, że w Polsce to MY jesteśmy autochtonami.
Moje credo:skromna osoba niegodna poznawania wspaniałych talentów, tylko sprawdza, czy to prawda, że nigdy nie pojmie ducha tej wielkiej kultury. _____________________________________________________ Zapraszam do czytania mojego blogu polityczno- makroekonomicznego "Chiny widziane z daleka". _____________________________________________________"W Chinach ideałem mężczyzny był przez stulecia młodzieniec-uczony i poeta, o wrażliwej duszy artysty, pretendujący do roli mandaryna-administratora, dzięki swej pracowitości, uczoności i cnotom moralnym zdobywający wysoką pozycję społeczną. Gardził on wszelkimi działaniami wymagającymi siły fizycznej, gdyż trenował jedynie swój umysł i samodyscyplinę, nie zaś ciało."- prof. Gawlikowski ________________________________________________ __ Adres: wiesiekp@poczta.onet.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości