Polowanie na żyrandol
Nieodłącznym atrybutem staropolskiego szlachcica był jego strój. Żupan, kontusz, słucki pas, czapka, szabla i buty. Długie, z miękkiej skóry; im bardziej pofałdowane, tym wyższa pozycja szlachcica, czego dowodem powiedzenie: "Poznać pana po cholewach." Wizerunku dopełniał sumiasty wąs, beczka okowity i dwururka, używana nie tylko na polowaniach.
Marszałek Bronisław Komorowski jest typem polskiego szlachcica sarmaty. Postura, wąs, niewybredny dowcip, typu: „Qui ne risqué, temu w pysk", czynią z niego przedstawiciela tego gatunku.
Wprawdzie minęły już wieki i nikt nie ocenia osoby na podstawie wyglądu jego cholewek, „bardziej po mowie, co kto ma w głowie” (również staropolskie), ale i tak jest kontynuatorem dawnej, sarmackiej tradycji, rozrywki i sposobu spędzania wolnego czasu. Jako członek Koła Łowieckiego nr 18 „Ponowa”, noszącego nazwę Bialskie Towarzystwo Łowieckie, oddaje się męskiej przygodzie i nobilitującej do wyższych sfer pasji strzelania do zwierząt, a trofea w postaci rogów, wypchanej głowy sarny, jelenia czy skóry jako dywanik pod łóżko, z pasją kolekcjonuje w domu.
Szczytnymi kontynuatorami tej staropolskiej rozrywki byli prominenci peerelu, bracia po flincie: Gomułka, Gierek, Kiszczak, którzy wraz z zagranicznymi towarzyszami organizowali łowy w Białowieży, które miały także być forma więzi i socjalistycznej kultury oraz męską przygodą betonowych twardzieli polujących na bezbronne głuszce pod ochroną. Czasami i na grubszego zwierza. Nic dziwnego, że później z taką łatwością wydano rozkaz strzelania do ludzi.
Król polowania na prezydenta narodu?
Gdy ruch antymyśliwski jest coraz bardziej krytykowany, a śmierć zadawana zwierzętom jest moralnym złem, wynaturzeni łowcy i kłusownicy, często bez pozwoleń i w okresie ochronnym, oddają się krwawemu hobby.
Bronisław Komorowski mówi, że nie poluje na prezydencki żyrandol. Chce tylko odebrać Lechowi Kaczyńskiemu możliwość blokowania modernizacji Polski – to w wywiadzie dla GW. Jeśli mówiąc o modernizacji Polski ma na myśli najwyższy w historii dług publiczny, podwojenie w ciągu ostatnich dwóch lat stopy bezrobocia, obcięcie wydatków na armię, policję, oświatę, kulturę, zapaść służby zdrowia i kompletną kompromitację przy prywatyzacji stoczni, to pewnie korzysta z innego słownika. Mnie, taka modernizacja, robiona przez niekompetentny rząd i skorumpowanych ministrów, którzy z Polski zrobili sobie pole golfowe, zupełnie nie przekonuje. Nie wierzę w „ogromną wartość PO”, której broni Komorowski. Nie chcę Polski Sobiesiaków, Rychów, Mirów i plujących na nasz kraj Drzewieckich, gardzę polityką przetrwania, skorumpowaną pseudoelitą cmentarnych załatwiaczy, nepotyzmu i sitw, unijnym służalstwem i brakiem pomysłu na politykę i reformy państwa.
Komorowski wyznaje credo swej przyszłej prezydentury:„Modernizacja po polsku. Duma z polskiej wolności i wola jej umacniania. Budowanie poczucia wspólnoty i zdolności do współpracy. Trzy razy "w": wolność, wspólnota, współpraca”. Smak tej wolności i dążenia do prawdy odczuli niejedni, wspólnota nie jest dla biednych i wykluczonych, a współpracę warunkuje wysokość przelewu na partyjne konto. Przyszły prezydent mówi, że trzeba zreformować służbę zdrowia, system emerytalny, przeprowadzić zmiany w systemie finansów publicznych. Zapomniał jednak, że to domena nie prezydenta, tylko rządu, który miał na to przeszło dwa lata. Nie było i nie ma więc żadnego projektu PO, to pustobrzmiące słowa, podobnie jak cała wypowiedź Komorowskiego dla GW oraz Faktu, w którym, niczym w TVN-owskiej reklamie „Jesteś tego warty”, opisuje swe nietuzinkowe życie, zachwala umiejętności porozumiewania się z konkurencją polityczną, skłonność do negocjacji i kompromisu, którego, jako marszałek sejmu, jakoś stosować nie potrafi.
Z jednej strony konserwatysta i katolik, mówiący o sobie, że nie jest politycznym brojlerem, z drugiej zwolennik in vitro i umiarkowanych kar cielesnych, świadczą o jego pogubieniu. Jego konserwatyzm, wg Rokity: „to serwetki na stole, dobre wychowanie, piątka dzieci, mundur, patriotyczne pieśni. A poza tym jest szeroka gama poglądów, które się zmieniają”. Niegodny również mitycznych Sarmatów, ludu wojowniczego i prawego, jest jego brutalny język wobec politycznych konkurentów: „Ja znam się lepiej na polityce prorodzinnej od lidera PiS. Po mojej stronie jest pięciorodzieci. Po jego stronie - plaża, no i kot|”.Ta opinia świadczy, że Bronisław Komorowski posiada wszystkie ujemne cechy sarmatyzmu, łącznie z samowolą i pogardą, i nie będzie prezydentem wszystkich Polaków, jak nie jest marszałkiem całego sejmu, tylko dworu Tuska i jako wielki łowczy powinien wiedzieć, że z myśliwego, łatwo stać się zającem w śmietanie.
Tomasz Matkowski, Polowaneczko.
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka