Pisałem już kiedyś o tekście, który często czytam o poranku: Dekalogu codzienności, znanego również jako 24 godziny, Oaza spokoju:
Przez 12 godzin mogę zdobyć się na robienie rzeczy, które przerażałyby mnie, gdybym miał je robić całe życie.
Często powtarzam sobie te słowa w ciągu dnia. Gdy nie chce mi się wynieść śmieci, wstawić talerzy do zmywarki, czy umyć podłogi.
Pokonywanie siebie wynika często z uczciwości przy bardzo elementarnych czynnościach, jak np. umycie rąk w toalecie, gdy jestem sam. Czasami wymagam od siebie po prostu tyle, ile od innych, prosząc o robienie czegoś w jakiś sposób - sam staram się w ten sposób robić.
Niosę posłanie na mityngach, dając świadectwo. Gdy ktoś zadzwoni. Gdy ktoś prosi, żebym porozmawiał. Nie rozmawiam z pijanymi, czy nawet pod wpływem - to jedyny warunek. Wiem po sobie, że z pijanym się nie dogadam.