Myślę, że wciąż nie radzę sobie z seksualnością. O ile nie jest mi trudno uspokoić się w sytuacji głodu, pokonać myśli o napiciu się i opanować potrzebę kupowania, o tyle czasem dopada mnie mrok seksualnego napięcia i nie umiem sobie z nim poradzić inaczej niż po prostu je… spuszczając.
Ciężko mi się nawet o tym pisze, mimo tego, że jestem w internecie.
Właśnie dlatego to robię. Nauczyłem się podczas terapii, że ten moment, gdy coś mi się nie podoba, gdy mam trudność i gdy czuję się z tym, co przeżywam, o czym myślę, lub o czym mówię (albo piszę) zawstydzony, zirytowany, albo mam z związany z tym niepokój - wtedy pojawia się coś, z czym powinienem się zmierzyć.
Nauczyłem się nie uciekać i nie spuszczać głowy, udawać że nie widzę.
Jest cholernie ciężko. A terapia działa wtedy, gdy pojawia się opór. Tak sobie powtarzam.