Mój Bóg, Jakkolwiek Go Pojmuję, odebrał mi chęć, jak mawiają niektórzy z nas: obsesję picia.
Jest to jedno z największych dobrodziejstw, jakie otrzymałem, tym niemniej nie dzielę się z nim najczęściej. Nie chcę, a nawet nie mam prawa, narzucać innym, co robią. Jest to największe moje dobrodziejstwo, gdyż wszystko inne z tego wynika.
Nie chce mi się pić, choć oczywiście, pokusy wciąż czyhają. Mam też bowiem dobrodziejstwo wolnej woli, która wynika z umiejętności opanowania i zrozumienia swoich emocji. Nie muszę regulować ich alkoholem. W ogóle już nic nie muszę, choć niektóre czynności - czego nie ukrywam - wykonuję z niewielką ochotą. To również potrafię odróżnić - moje chciejstwo od normy i wolę od okoliczności.
Najważniejszym dobrodziejstwem mojego trzeźwego (trzeźwiejącego?) życia jest jednak wdzięczność. Trudna, ciężka, wypracowana powoli. Dlatego świetnie smakuje.