Mam ogromne problemy z wiarą zinstytucjonalizowaną. Taką z kościołami, kapłanami, obrzędami. Szczególną niechęć mam do instytucji przypisującej sobie prawo do „rzędu dusz” w Polsce.
na początku mojej drogi trzeźwienia szukałem Boga, Jakkolwiek Go Pojmuję, w książkach. Próbowałem Go znaleźć w Biblii, Wedach a nawet w Koranie. I wtedy usłyszałem na mityngu, że religia jest dla tych, którzy boją się piekła, a duchowość dla tych, którzy w piekle już byli.
Zrozumiałem, że mój Bóg Jakkolwiek Go Pojmuję, nie musi być opisany, zdefiniowany. Chodzi o to, by czuć obecność i wierzyć w nią. Dostrzegam mojego Boga Jakkolwiek Go Pojmuję codziennie - jest w pięknym drzewie w parku, wspaniałym widoku roztaczającym się w dolinie i twarzy mijanych na ulicy przechodniów. Jest w niebie przejrzystym i zachmurzonym. Świeci mi Słońcem, Księżycem i gwiazdami, pokazując potęgę Kosmosu. Mówi szumem wiatru i rytmem deszczu. Oraz ustami ludzi, których spotykam. Wierzę, że Wielki Planista umieścił mnie w swoim planie tak, by świat był lepszy.
Komentarze