Wczoraj pisałem o dziewczynie w projekcie. I dziś przychodzi znów temat cierpliwości.
Nie chciałbym się powtarzać, ale staram się nie czytać tego, co napisałem. Nie chcę tego cyzelować, poprawiać, doprawiać i czynić lepszym.
Miałem ten problem na terapii: przygotowywałem prace wcześniej, poprawiałem, skracałem i zostawało to, co zawierało, w mojej ówczesnej opinii, samą esencję.
Prawda była jednak taka, że wypierałem z moich prac wszystko, co było prawdziwe. Co pochodziło z moich uczuć.
Robiłem sobie swego czasu takie ćwiczenie: rano, zaraz po obudzeniu zapisywałem trzy strony. Ręcznie (znaczy piórkiem na iPadzie). Zgodnie z założeniami ćwiczenia, nie czytałem, pisząc tylko to, co mi przychodziło do głowy, nie zastanawiając się, co napisać następne.
Oczyszczające. I ciężko było czasem dotrwać do końca.
Nie wiem, czy jestem cierpliwy. Na pewno nauczyłem się nie spieszyć.
Komentarze