Przeprowadziłem ostatnio z przyjacielem arcyciekawą rozmowę na temat koncepcji 24 godzin.
Zgodziliśmy się, że częstokroć przesadza się w rozumieniu tej koncepcji. Dziś nie piję, dziś nie palę - powiada mój przyjaciel i to są dla mnie 24 godziny. Najdłużej trzeźwy jest ten, kto wstał dziś najwcześniej - powiada inny. I to też są 24 godziny.
Nie planuję, nie zakładam, żyję tu i teraz - to już nie jest to.
24 godziny są potrzebne na początku. W trakcie terapii planowałem każdy dzień i podsumowywałem go. Wypełniałem szczelnie zajęciami, posiłkami, odpoczynkiem. Nauczyłem się traktować te działania w kategorii celu - który osiągnę dziś, jutro, potem.
Staram się nie planować co do minuty, za to planować. Mam marzenia, a jak powiedział Napoleon Hill: Plany to marzenia z datą wykonania. Chcę realizować marzenia. Chcę się rozwijać i żyję w świecie realnym. A świat realny to również inni ludzie. Nie mieszkam w próżni. Nie jestem pępkiem świata. Moje życie składa się z dni, dlatego dzień po dniu wykonuję różne działania. I z dni robią się miesiące. Z miesięcy - lata.
Są dwa dni, które trzeba wykreślić z kalendarza - powiedziała kiedyś Maria Czubaszek. - Wczoraj i jutro. Coś w tym jest. Ale lubię wyobrażać sobie, co chciałbym, żeby się stało za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt i kilkaset jutr.
Komentarze