Włodzimierz Klonowski Włodzimierz Klonowski
471
BLOG

Najbardziej nikczemne kłamstwo: „Polacy źle pracują”

Włodzimierz Klonowski Włodzimierz Klonowski Gospodarka Obserwuj notkę 2

 

      Wiosną 2013 r. oglądałem w telewizji program publicystyczny, w którym brali udział Wiceprzewodniczący NSZZ „Solidarność” i pani reprezentująca jeden ze związków polskich pracodawców. Pani ta argumentowała, że polska gospodarka jest mało konkurencyjna i dlatego pracodawcy muszą ograniczać pensje pracownicze i w ogóle zatrudnienie. Reprezentant pracowników odpowiadał, że coś w tym rozumowaniu jest nie tak, boprzecież w tych gospodarkach, z którymi musimy konkurować pracownicy zarabiają kilkakrotnie więcej a przy tym bezrobocie jest raczej niższe niż w Polsce. Przedstawicielka pracodawców jak zacięta płyta powtarzała, że żebyśmy byli konkurencyjni to polscy pracodawcy muszą ograniczać pensje pracownicze i w ogóle zatrudnienie, bo Polacy źle to znaczy niewydajnie pracują. Wiele lat spędziłem za granicami Polski, m.in. w Niemczech, USA, Kanadzie. Nie zauważyłem, aby w krajach Zachodu ludzie pracowali lepiej niż w Polsce. Przeciwnie, moim zdaniem zarabiali znacznie więcej pracując gorzej niż my w Polsce.  

 Rezerwa Federalna USA i banki centralne państw Europy Zachodniej walcząc z kryzysem gospodarczym przyspieszyły znacznie drukowanie banknotów i wprowadzają do obiegu coraz więcej pieniędzy, bo pojęcie parytetu pieniądza już od dawna można ‘między bajki włożyć’. Nie jest to zgodne z paradygmatami ekonomii, że większa podaż pieniądza nieuchronnie prowadzi do hiperinflacji, a więc do nieuchronnego krachu gospodarczego. Ale jakoś nie prowadzi, bo gospodarka światowa uległa ogromnym przeobrażeniom i dawne doktryny ekonomiczne nie działają. Potrzebne są zupełnie nowe rozwiązania. Dlaczego więc Narodowy Bank Polski nie drukuje znacznie więcej banknotów? Pytanie takie stawiane jest raczej nieśmiało, a odpowiedź zawsze brzmi mniej więcej tak samo: ‘Oni’ mogą bo ich gospodarki są konkurencyjne. Bo w Polsce wciąż powtarza się jak za czasów realnego socjalizmu: ‘Musimy więcej eksportować’. Lekceważy się przy tym rynek wewnętrzny, bo przecież Polacy nie mają pieniędzy. A nie mają pieniędzy bo mało zarabiają. A  mało zarabiają bo źle, mało wydajnie pracują. I koło się zamyka.

 A przecież rynek wewnętrzny jest niezwykle ważny i to właśnie rynek wewnętrzny decyduje w ogromnym stopniu o tym, czy jesteśmy zadowoleni z naszej sytuacji, czy mamy zatem motywację do jeszcze lepszej i wydajniejszej pracy. W 1976 roku przed tzw. ‘Wypadkami Radomskimi’ jako młody doktor opiekowałem się amerykańskim profesorem, który przyjechał do Warszawy na zaproszenie Polskiej Akademii Nauk. Kiedy pokazywałem mu Warszawę wydawał się mniej zwracać uwagę na nasze zabytki, a znacznie bardziej na stojące przed sklepami długie, wówczas bardzo długie kolejki. I w pewnym momencie powiedział do mnie: ‘Oh, fuck  [czyli  'O k…' ] !  Jak u was w Polsce jest dobrze! Ludzie chcą kupować. Przecież to jest to o co my stale walczymy, żeby ludzie chcieli kupić. Jeśli u was ludzie tak bardzo chcą kupować to jak u was musi być dobrze!’ Nie rozumiał, że socjalizm wymyślili politycy a nie naukowcy, bo naukowcy spróbowaliby najpierw na psach.

 W ostatnich latach eksport z rozwijających się krajów azjatyckich do ogarniętych kryzysem krajów zachodnich zaczął się kurczyć. Ale kraje azjatyckie nadal rozwijają się ponieważ postawiły teraz na rozwój swoich rynków wewnętrznych. W roku 1976 w Polsce nie było rynku wewnętrznego bo nie było towarów do kupienia. Obecnie sytuacja jest diametralnie inna – towarów jest dużo ale Polacy nie maja pieniędzy na ich zakup. Dotyczy to nie tylko żywności i odzieży, ale bardzo często na przykład lekarstw, i oczywiście budownictwa mieszkaniowego skoro aktualnie za przeciętną miesięczną polską pensję można kupić niewielki ułamek jednego metra kwadratowego nowego mieszkania. Dotyczy to oczywiście także coraz wyższych opłat za oświatę, za wszelkie usługi, za korzystanie z dóbr kulturalnych – turystyki, teatru, kina, czy muzeum.

 Co zatem można zrobić, żeby poruszyć rynek wewnętrzny, ożywić budownictwo, zmniejszyć bezrobocie, zwiększyć dochody do budżetu z podatków? To proste, trzeba zacząć więcej płacić Polakom za ich pracę i to od razu kilkakrotnie więcej, tak aby zarobki w Polsce stały się z dnia na dzień przy obecnych przelicznikach porównywalne z zarobkami w Europie Zachodniej.  Dopóki mamy własny polski pieniądz dopóty takie niekonwencjonalne rozwiązanie jest możliwe - wystarczy dodrukowanie naszych polskich banknotów. Ceny też oczywiście musiałyby wzrosnąć, ale na przykład ceny energii, które już obecnie są porównywalne ze średnimi cenami energii w Unii Europejskiej, powinny pozostać pod ścisłą kontrolą i wzrosnąć tylko nieznacznie w stosunku do cen aktualnych. Podobnie na przykład ceny w budownictwie też musiałyby być ściśle kontrolowane, tak aby za średnią miesięczną pensję możliwe było kupienie przynajmniej dwóch metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej.  Czyli nie chodzi bynajmniej o zwykłą ‘wymianę pieniędza’.

 Wszystkie wynagrodzenia za pracę, emerytury, renty, stypendia, zasiłki, oszczędności złożone w bankach (do pewnego poziomu) powinny równocześnie zostac powiększone pięciokrotnie, za wyjątkiem specjalnych emerytur osób związanych z reżimem komunistycznym, które to emerytury i tak są znacznie wyższe od tych otrzymywanych przez ‘zwykłych ludzi’. Oczywiście suma podatków od tak podniesionych zarobków i od zwiększonych zakupów byłaby znacznie wyższa, co ‘zatkałoby dziurę budżetową’, a zwiększony popyt na towary i usługi przyczyniłby sie do wzrostu zatrudnienia i realnego spadku bezrobocia. I nagle okazałoby się, że Polacy naprawdę dobrze pracują, a produkt narodowy brutto per capita wcale nie jest w Polsce niższy niż na przykład w Niemczech..  

Taki niebanalny sposób uzdrowienia polskiej gospodarki może zadziałać. Ale do jego realizacji potrzeba mądrych i odważnych ludzi na szczytach władzy państwowej.Kto mógłby takie reformy przeprowadzić? Ekonomiści? Jeśli laureat Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii z 1995 r Robert Lucas jeszcze w roku 2003 stwierdzał: ‘Kryzysu nie będzie bo nasze modele makroekonomiczne są tak doskonałe’, to chyba jednak nie ekonomiści. Na pewno nie historycy, bo do czego prowadzą rządy historyków widzimy wszyscy. Ale ludzi mądrych i odważnych w Polsce nie brakuje. Jeśli porównać Rząd RP z rządem  Kanclerz Angeli Merkel, która z wykształcenia jest doktorem nauk fizycznych, to rozwiązanie gdzie takich ludzi należałoby szukać nasuwa się samo. 

 A więc ‘Kto się odważy? Kto się odważy? Kto się odważy?’ – jak mówił poeta. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka