16 grudnia - 199 tura nominacji do Wodzianna Trophy
Autor-nominat: Igor Janke
Dzieło: "PKP: Nikt nie musi z tego burdelu korzystać"
Zanim oświadczę się, za co Nominat został Nominatem, muszę przedstawić taką oto opowieść...
12 grudnia - niedziela: "Emocje przed wizytą w burdelu"
1. To dzień dramatyczny w historii polskich kolei. Nastąpiła bowiem Wielka Zmiana (rozkładu jazdy). Jak wieść publiczna niesie, nałożenie się zmiany rozkładu na śnieżne zadymki może prowadzić do różnych skutków, tym bardziej, że polskie kolejnictwo państwowo-samorządowe jest w stanie rozkładu (nie tylko jazdy) prawie w 1/10 tak bardzo, jak żegluga na Odrze, i prawie w 1/100 tak bardzo, jak żegluga na Wiśle.
2. Otóż dnia tego sądnego rozpoczęła się Wielka Wyprawa Panny Wodzianny (z nurtu sportów ekstermalnych), albowiem była to wyprawa wymagająca użycia różnych środków i instrumentów kolejowych, jak na przykład dworce, rozkłady jazdy, wagony, jako też zarówno media różnych strimów (w tym na przykład biorę pod uwagę twórczość dzisiejszego Nominata Wodzianna Trophy).
3. Zatem: 12 grudnia - godzina poranna: idę sobie spokojnie na dworzec kolejowy (ekspozyturę burdelu) w mieście wojewódzkim G. Po wcześniejszym sprawdzeniu w internecie, że jest pociąg, który w ramach ważnej misji dziejowej ma mnie dowieźć do miasta wojewódzkiego na S.
4. Jak wiadomo, PKP to organizacja z PRL (albo i gorzej), zatem z pewnością kłamie w mediach, także elektronicznych. Na wszelki wypadek trzeba więc zajrzeć na rozkład jazdy dostępny na żółtych papierach na dworcu. I tutaj: sensacja! Pociąg dostępny w rozkładzie jazdy w internecie jest również w rozkładzie na papierze dworcowym!
5. Nie wierząc własnym oczom patrzę jeszcze na taką wielką tablicę z ręcznie układanymi numerkami. I - cóż za niespodzianka - pociąg z miasta wojewódzkiego na O., przez miasto wojewódzkie na G., do miasta wojewódzkiego na S. - otóż ten pociąg w rozkładzie jest! I to zaróno po stronie "przyjazdy", jak i "odjazdy"! Co - oczywiście - nic jeszcze nie znaczy. Bo - jak to w burdelu - nawet trzy rozkłady nie muszą się zgadzać z późniejszą ofertą.
6. Podchodzę zatem do kasy i pytam trwożnie: "Czy ten pociąg, co to jest w rozkładzie, to jest czy nie jest, a jeśli jest, to kiedy i o ile spóźniony?" Złożone to pytanie wzbudziło w Pani z burdelu pewien niepokój. Ale, jak to w burdelu, Pani uśmiechnęła się i powiedziała: "Tak, oczywiście, będzie o czasie!" i prowokująco spytała: "bilecik na pierwszą czy drugą klasę?".
7. Jak już mam być w burdelu na kółkach, to wolę drugą klasę. Po prostu jest więcej wagonów, mniej ludzi i weselsze towarzystwo. Takoż i się stać się miało. Jednak jeszcze chwila wahania... Pociąg bowiem wychodzi z miasta wojewódzkiego na O. A O., jak wiadomo powszechnie, to jest takie miasto na wschodzie, co to za nim jest już tylko miasto na B., które zgodnie z polityką miejscowego POPiSu ma zostać przekazane po wyborach w hołdzie prezydentowi ościennego mocarstwa, Aleksandrowi Ł.
8. A zatem, idę trwożnie na peron, burdelowy kakofon wydaje z siebie dźwięk bing-bong, i pewna Pani mówi o planowanym opóźnieniu: "Pociąg intersiti z O. do S., przez G., S., K., S., wjedzie na tor przy peronie". Zdanie to jakby niedokończone, bo nie było w nim spodziewanej frazy "z opóźnieniem 30 lat i dziesięciu premierów" (albo jakoś tak). No i burdel wjechał dostojnie na peron. Na kółkach.
9. Kolejnych kilku godzin w burdelu nie będę opisywać, bo ani nie było postoju w szczerym polu, ani się żaden wagon nie wykoleił, a do miasta S. burdel dojechał o czasie. Nie muszę dodawać, że towarzystwo, które kilka godzin później jechało śladami Wodzianny, dojechało też o czasie.
13 grudnia - poniedziałek: "Burdel działa sprawnie"
1. Ten dzień już w swojej nazwie ma wpisane nieszczęścia. Ale, jak mówi stare polskie przysłowie, "przyżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i radziecki", a do G. trzeba wrócić. Przecież nie samochodem, bo to nieekologiczne. A poza tym wiadomo z mapy Polski według jednego Ministerstwa, okolica między S. a G. to strefa wykluczenia komunikacyjnego podobna do Bieszczad.
2. Otóż w dzień ten feralny trzeba było iść do burdelu, zapakować się na kółka, no i dojechać do G. Nie będę opowiadać przygód w burdelu, bo było dość nudno. Trochę przeszkadzało to, że było za ciepło i trzeba było zrobić lekki striptiz. Ale jeszcze nigdy nikomu striptiz Wodzianny w burdelu nie przeszkadzał, zatem zrelacjonuję pokrótce: pociąg dojechał do celu o czasie i bez zakłóceń. A w G. na dworcu autobus komunikacji miejskiej ma rozkład skorelowany z rokładem kolejowym, zatem nawet papierosa nie da się spalić, a już autobus odjeżdża.
14 grudnia - wtorek: "Dzień bez Burdelu"
W dzień ten TeleVidieNje transmitowało śniegi na drodze kołowej z miasta K. do miasta K. w województwie Z. Generalnie było śnieżnie, samochody stanęły w korkach i-te-pe. Ale o burdelu nie rozmawiano.
15 grudnia - środa: "Z Burdelem do Klasztoru"
1. No to jak już wieczorem dnia poprzedniego niedoszłe województwo wykluczenia środkowopomorskiego popadło w stan paraliżu komunikacyjnego, to... czyż trzeba więcej, żeby przyciągnąć Pannę Wodziannę?! 17:10 z miasta powiatowego na G. (znanego jako "Cegielszczyzno - Szczurkowizna") jechać trzeba, jako ci zdobywcy Hameryki - na zachód!
2. Tym razem, żeby dostać się na dworzec burdelowy, trzeba było stanąć oko w oko z "Szybka Kolej w Trójmieście Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością". Po przebiciu się w śnieżycy na dworzec "G. Wzgórze Świętego Nowotki" Wodzianna staje na peronie i... Straszne! Pociąg dopiero za 6 minut! A tu wieje jak w burdelu! Ale cóż...
3. W mieście powiatowym G., w czasach przedfaszystowskich i przedkomunistycznych będącym największym portem na Bałtyku, nie ma dworca PKP. Precyzyjniej: Wielki Burdel został zamknięty, otoczony płotem i dzieją się w nim tajemne obrzędy, których skutkiem ma być wielkie otwarcie. Z tego powodu czynność zakupu biletu odbywa się w kasach na dworcu "Szybka Kolej w Trójmieście Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością". Pociąg za 7 minut, zatem szybki zakup biletu (prawie 3 minuty, ach te kolejki!), tup-tup na peron (żeby się nie spóźnić! Pociąg z miasta O. do miasta S. nie poczeka na spóźnialskich pasażerów!) i...
4. Dwie godziny, siedem minut, burdel dojechał do KoSzaolin "jak w zegarku". Na nic zdały się nagabywania pasażerów na Bogu ducha winnego konduktora "O ile się spóźnimy?", "Dlaczego nie wolno palić?" i-te-de. Burdel do Klasztoru dojechał.
16 grudnia - czwartek: "Gorzej być nie mogło"
1. W drodze z KoSzaolin do 3-City Panna Wodzianna mości się w kolejnym burdelu na kółkach i wyciąga swoje akcesoria. Patrzy, a tu na samej górze Salonki Igor Janke też w burdelu!
2. Po wysiadce (pociąg dojechał o czasie) siedzę sobie przy komputerze i piszę wnioski:
REKLAMACJA
A. W trakcie pięciokrotnej podróży w ciągu ostatnich czterech dni zdarzyło się, że w burdelu było za ciepło.
B. Zasięg internetu na terenach wiejskich szwankuje. Widać PKP-burdelmenedżment się z Deutche Telekom Era nie dogadał.
C. W burdelu nie było restauracji i nie było wolno palić.
D. Igor Janke znów ma pecha. Gdyby zdjął ze mnie bana, byłby tylko krótki komentarz pod jego wpisem. A tak jest cała notka...
<< 198 runda nominacyj runda 200 >>
Inne tematy w dziale Rozmaitości