"Trybunał ma prawo i obowiązek oceniać, co jest zgodne, a co niezgodne z konstytucją, nawet jeśli w tym przypadku uważam, że ograniczenie wydawania przez partie polityczne pieniędzy publicznych na billboardy i spoty telewizyjne chyba nie godzi w polską konstytucję - podkreślił szef rządu".
Chciałbym zwrócić uwagę na typowy Tuskizm zawarty w komentarzu. Tuskizm polegający na miękkim przeinaczaniu lub/i łagodzeniu faktów.
Premier Tusk w komentarzu do wyroku Trybunału uznającego za niekonstytucyjny zakaz prowadzenia kampanii wyborczej za pomocą spotów telewizyjnych oraz wielkoformatowych billboardów mówi, że: "OGRANICZENIE wydawania pieniędzy na billboardy i spoty telewizyjne CHYBA nie godzi w konstytucję".
Trybunał właśnie stwierdził, że ZAKAZ GODZI w konstytucję. Premier natychmiast kontruje, że jego zdaniem - OGRANICZENIE CHYBA NIE GODZI.
Czy aby Premier, jak zwykle, nie mówi o trochę innej sprawie, miękko omijając jej istotę? Czy słysząc taki komentarz szefa rządu mm prawo myśleć, że nie wprowadza mnie celowo w błąd, zmieniając temat sporu? Przecież Trybunał nie debatował nad prawem regulującym ograniczenie wydatków na kampanię wyborczą, a nad całkowitym zakazem docierania przez partie do wyborców za pomocą płatnych ogłoszeń w telewizji oraz poprzez outdoor. Zakaz a ograniczenie (oraz zmiana tematu tego zakazu/ograniczenia) daje ogromną różnicę.
A komentarz Tuska nie jest w tej sprawie przypadkowy. Jest celowym działaniem opartym o schemat "przecież nic się nie stało, chcieliśmy dobrze, etc...".
Przykro tego słuchać.