Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski
564
BLOG

JAK NAS LAICYZUJĄ?

Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 13

Czy rozmaite obecne i przeszłe działania przeciw wierze i Kościołowi można uznać za zaplanowane, czy też wynikły one z przyczyn nadrzędnych, a mianowicie z ogólnych tendencji kultury europejskiej i z błędów Kościoła?

Oba te przypuszczenia wydają się zbyt skrajne. W dzisiejszej propagandzie laickiej nie chodzi ani o dobrze zorganizowany spisek, ani o zjawisko przypadkowe. Na ogół przeciwnicy chrześcijaństwa działają bez większej świadomości, emocjonalnie, ale jednak spotykamy sterowane kampanie oraz propozycje strategii takich działań. Da się dostrzec w tym wszystkim pewną logikę. Można więc plan zwalczania chrześcijaństwa odtworzyć.

Zacznę od cytatu sprzed lat prawie pięćdziesięciu. Leszek Kołakowski, książka „Notatki o współczesnej kontrreformacji”: Z punktu widzenia świeckiego humanizmu socjalistycznego w Polsce, rozrost indyferentyzmu religijnego jest, oczywiście, pożądany; (…) Z tego samego punktu widzenia pożądane są jednak również postępy, jakie katolicyzm otwarty czyni kosztem katolicyzmu fanatycznego i konserwatywnego (...) Możliwe jest oddziaływanie społeczne, które zmierza do stopniowego przeobrażenia katolików ciemnych, fanatycznych i nietolerancyjnych w katolików tolerancyjnych i oświeconych (...). Znajdujemy się w sytuacji, w której potrzebne są nam ciągle przemiany elementarne – na tym samym poziomie w zakresie kultury umysłowej, co tępienie wszy i upowszechnianie mydła w zakresie higieny. Autor tych słów jak wiadomo zdanie zmienił, ale powyższy program nie został zapomniany.

 

Realizacja planu

Działania laicyzacyjne są zróżnicowane zależnie od odbiorcy. Dla najgorszych, już oderwanych od Kościoła, przeznaczone jest nauczanie pogardy wobec wierzących. Za wywodem zacytowanym czai się hasło „katolicy, tyfus, wszy”. Zamiast Żydów w roli wroga występują bowiem katole. Szmatława prasa, niektórzy politycy i internetowe anonimy oswajają z mówieniem o wierze i Kościele językiem wulgarnym.

Zamiast prawdy o życiu księży, często niedoskonałym lecz przecież ofiarnym, media proponują sensacje o zboczeńcach, którym udało się wkraść do stanu duchownego. Zamiast prawdy o Kościele obrabowanym przez komunistów ze swego majątku, który państwo niby demokratyczne zwróciło z ociąganiem i mniej niż w połowie, pada zarzut chciwości. Zamiast prawdy o rozwoju uniwersyteckich studiów kościelnych w ostatnim ćwierćwieczu, lewicowa gazeta pisze o niskim poziomie teologii w Polsce.

Dla półinteligentów są jeszcze wywody osób z tytułami naukowymi, u których media zamawiają propagandowy jad. Bywają to zarozumiali i sfrustrowani byli duchowni. Jak zauważył św. Augustyn w związku z prześladowaniami chrześcijan, nieuczony motłoch do większej jeszcze nienawiści bywa podburzany przez uczone autorytety.

Do planu należy też izolowanie religii od innych dziedzin. Podręcznik historii możliwie mało uwagi poświęca dziejom Kościoła, w kanonie lektur coraz mniej klasyki, niewiele pozycji o inspiracji religijnej a pełno pisarzy lewicujących. Ministerstwo skreśla religię z listy przedmiotów podstawowych oraz odmawia prawa do zdawania jej na maturze, wbrew praktyce większości Europy. Na poziomie akademickim pomniejsza się wzajemne powiązania teologii z naukami humanistycznymi i społecznymi.

Jeśli to nie chwyta wystarczająco, stosuje się rady zacytowane na wstępie. Przeciwnicy chrześcijaństwa zwalczają autentyczną wiarę jako fanatyczną i konserwatywną, a proponują jej wersję letnią i Kościół „unowocześniony”. Próbuje się szkodzić przez promowanie, pod ładną nazwą „katolicyzmu otwartego”, rozmaitej kontestacji.

Stąd bierze się popyt na księży przyklaskujących zlaicyzowanej kulturze dzisiejszej. Jawią się oni jako agenci laicyzmu, albo w lepszym razie naiwni współpracownicy wrogów wiary. Niektórzy dają się jak ćmy zwabić blaskiem ekranu i dla zyskania poklasku gotowi są do popisów przed kamerą. Szkodzą tak Kościołowi i zresztą sobie samym, bo media ich przecież wykorzystują. Przywołani do porządku pozują na prześladowanych.

Nie należy przeczyć, że część środowisk w Kościele sprzyja cywilizacji współczesnej i obecnemu systemowi władzy w dobrej wierze. Na przykład dlatego, że chcą je chrystianizować, bądź też mimo wszystko widzą w niechętnych opiniach jakąś dobrą intencję czy cząstkę prawdy. Częściej jednak po prostu ulegają propagandzie i modnym poglądom, które przenoszą do Kościoła. Oceniają więc naukę chrześcijańską pod kątem jej zgodności z kulturą dzisiejszą. Tymczasem to Pismo Święte i wiara powinny być oparciem dla osądzania kultury, a nie odwrotnie.

 

Cele i skutki

Dawniejszy ateizm mniemał, że wiara jest błędem myślowym, a uwolniwszy człowieka od Boga uczyni się go mądrzejszym i szczęśliwszym. Ateiści żywili nadzieję, że postęp nauki automatycznie wyeliminuje religię. Tymczasem okazało się, że uczeni są wierzący, a laicyzują się ludzie wykształceni powierzchownie.

Ideolodzy wyciągnęli stąd wnioski. Dzisiejsza propaganda antyreligijna ma całkiem wyraźnie za cel uczynienie jej odbiorców możliwie głupimi. Mają stać się ślepymi na prawdę wyznawcami jakiejś ideologii: lewicowości, genderyzmu, programu partii rządzącej itp.

Od czasów Gramsciego lewica świadomie porzuciła klasyczny pozytywistyczny materializm na rzecz ofensywy w świecie kultury. Gdy nie dało się marksizmu narzucić siłą, próbuje się pochodne od niego koncepcje, szkodliwe i sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, narzucić przez manipulację. Stąd parcie na media, wypaczanie umysłów na studiach humanistycznych, zastępowanie normalnego sposobu mówienia przez „polityczną poprawność”, propagowanie aborcji, walka z rodziną itd.

Tu znowu cytat z Kołakowskiego:Przypuszczenie, że spośród środków oddziaływania umysłowego najbardziej sprzyja laicyzacji upowszechnienie wiedzy przyrodniczej i technicznej, jest najzupełniej błędne. (…) Odsetek wierzących jest zdecydowanie najniższy wśród studentów wydziałów humanistycznych i również tam właśnie najbardziej widoczny jest proces odchodzenia od wierzeń religijnych w toku studiów. (…) Kształcenie po prostu świeckiego spojrzenia na świat, historię, Kościół, religię (…) należy do najskuteczniejszych środków oddziaływania laicyzującego.

Takie działania propagandowe mają podwójny skutek, zapewne zamierzony. Jeden to podważenie zaufania do wiary, Biblii, Kościoła, księży. Tym samym ludzie zaczynają więcej wierzyć bożkom fałszywym: politykom, mediom i ideologiom. Drugi skutek to sparaliżowanie działań zmierzających do ulepszania życia Kościoła. Zajmujący postawę obronną przeczą jego słabościom, a kto widzi błędy, może zostać wrzucony do jednego worka z medialnymi szkodnikami.

Dlaczego trudno jest czasem odpierać rozmaitego typu zarzuty i wskazywać machinacje? Otóż prymitywny zarzut postawić łatwo. Zdemaskowanie jednego fałszywego zdania wymaga jednak kilku zdań odpowiedzi i jeszcze wysiłku umysłowego ze strony czytelników. Po praniu mózgu przez telewizję państwową czy komercyjną nie mają oni na to ochoty. Siewcy i konsumenci propagandy bronią się przed rzetelną wiedzą na temat religii i Kościoła, gdyż ta im przeszkadza. Biblia mówi, że dla głupiego wiedza to kajdany (Syr 21, 19).

 

Źródła niechęci

Wrogość wobec chrześcijaństwa nie jest niczym nowym. Chrześcijanie byli od początku pod obstrzałem pogardliwej propagandy, której odpryski zachowały się w cytatach z pisarzy pogańskich czy z rabinów. Przyczyną tego stanu rzeczy jest odmowa podporządkowania się regułom tego świata, o czym mówił już Jezus: Wy jednak nie jesteście ze świata … Dlatego świat was nienawidzi (J 15, 18).

Świat, czyli „państwo ziemskie”, jak je nazwał św. Augustyn, nieraz walczy z prawdą i dobrem. Warto tu przytoczyć opinię papieża: Mądrość tego świata polega na tym, żeby skrywać zamierzone machinacje, przesłaniać znaczenie słów, przedstawiać fałsze jako prawdy a prawdy jako błędy. Ale nie są to słowa papieża obecnego, choć brzmią bardzo aktualnie, jak krytyka intryg, propagandy, politycznej poprawności i postmodernizmu. Sformułował je bowiem św. Grzegorz I w VI wieku (Moralia 10, 48; przekład mój). Nic nowego pod słońcem…

Obecnie sytuacja jest taka, że biurokratyczne państwa chcą opanować całość życia społecznego. Dlatego chcą wyprzeć Kościół ze sfery publicznej, zaś obywateli podporządkować sobie prawnie i mentalnie – a także materialnie, czemu sprzyja wyzysk podatkowy i obietnice socjalne. Sprzyjają więc krótkowzrocznemu nastawieniu na konsumpcję i życie wygodne. Z kolei wielkie media z natury swojej konkurują z Kościołem, gdyż dążą do kierowania umysłami. Dlatego stale, wprost lub pośrednio, Kościół zwalczają. Młodsi zwłaszcza, nie mając doświadczenia z komuną, bezwstydną anty­chrześcijańską propagandę łykają gładko. Trzecie źródło to różne kontynuacje komunizmu, który już wielokrotnie odwoływał się do tego, co w Polsce najgorsze. Ostatecznie chodzi w tym wszystkim o to, by człowiek zależał bardziej od państwa niż od Boga, a od telewizora i gazet bardziej niż od Kościoła.

 

Źrodło: warszawski tygodnik katolicki IDZIEMY 2013 nr 24

Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka