Społeczeństwo polskie zawiodło redaktora Bronisława Wildsteina, bo zaufanie Polakόw do IPN spadło do 30 procent, choć nie ma ku temu powodόw. Ale ludzie, choć otumanieni, nie są tu winni. „Zajęci swoimi sprawami ludzie nie mają czasu ani przygotowania, aby odpowiednio analizować szum, a niekiedy wręcz jazgot medialny”.
http://www.rp.pl/artykul/9158,293937_Skrzywiony_obraz_swiata.html
Winne są „ośrodki opiniotwórcze, media i rząd”, ktόre „przeprowadziły na IPN niezwykłą nagonkę, która nie miała żadnego związku z rzeczywistością”.
Ludzie nie potrafią samodzielnie ocenić bezzasadności tej nagonki, bo są wobec mediόw bezbronni. „Ta swoista bezbronność obywateli wobec mediów jest cechą naszych czasów”.
No dobrze, ale przecież chyba nie wszystkie media tak skołowały prostych ludzi, zajętych swoimi sprawami? Dlaczego owi bezbronni, nieszczęśni obywatele nie sięgają po media, uchylające się od nagonki na IPN? Bo takich mediόw w zasadzie nie ma. „W państwach dojrzałej demokracji funkcjonują jednak standardy, które kiełznają ową medialną wszechmoc, istnieje także choćby ułomny pluralizm. W III RP zjawiska te prawie nie występują”.
I tu rodzi się pytanie fundamentalne: a gazeta, w ktόrej pisze redaktor Bronisław Wildstein, to pies? To już Rzepa nie liczy się dla pluralizmu?
A Dziennik, a Gazeta Polska, a publicyści tacy jak redaktorzy Ziemkiewicz, Karnowski, Semka, Sakiewicz, występujący w mediach publicznych i prywatnych, a Jan Pospieszalski ze swoim programem – czy oni nie istnieją zupełnie sferze medialnej? Czy to co mόwią, jest już tak pozbawione wartości, że można ich wzgardliwie pominąć?
Ja rozumiem, że można mieć niskie poważanie dla własnej gazety, ale żeby ją lekceważyć aż tak, by publicznie przyznać pośrednio, że nie istnieje ona jako znaczący czynnik, ktόry przyczynia się do pluralizmu opinii – to już chyba pogarda dla własnego pracodawcy posunięta zbyt daleko.
Inne tematy w dziale Polityka