olgerd olgerd
1045
BLOG

Ostatni husarz spotyka Mrożka (spóźniony prezent na urodziny)

olgerd olgerd Kultura Obserwuj notkę 3


Wczoraj Sławomir Mrożek obchodził (szerokim łukiem?) 83 urodziny. Na uczczenie takiej chwili nadaje się znakomicie tekst o moim spotkaniu z Mrożkiem, publikowany swego czasu na mym poprzednim blogu, który już jest nieaktywny (blog, a nie – mam nadzieje - tekst). A tak przy okazji, Panie Sławomirze – wszystkiego najlepszego!  

Czytałem kiedyś, że Kraków odwiedził Sławomir Mrożek; autor „Tanga”, obecnie zameldowany w Nicei, podpisywał książki w księgarni „Pod Globusem”. W relacjach z tego niecodziennego wydarzenia żurnaliści donosili, że na podpis trzeba było czekać parę godzin. Boże, pamiętam, jakby to było dziś, z 15 lat temu, też w Krakowie, i też w księgarni – Sławomir Mrożek podpisywał książki. Tyle, że ludzi było jak na lekarstwo, to znaczy dokładnie były cztery osoby: Mrożek, pani przy kasie, ja i mój kolega Jacek K. Denel (nie mylić z poetą J. Dehnelem), historyk i dziennikarz, z którym byliśmy na szkoleniu dziennikarskim w Małopolskim Instytucie Samorządu Terytorialnego i Administracji. Tak więc patrzę i oczom nie wierzę, w kąciku, za stołem, przycupnął jakiś skurczony, chudy i kompletnie łysy gość, w charakterystycznych okularach. Przypominał przyczajonego sępa. Poznałem go! Toż to Mrożek! Żeby nie było żadnych wątpliwości przed pisarzem stała kartka z danymi osobowymi: „S. MROŻEK, pisarz”. Szybko nabyłem jedną z jego książek (przyznaję, najtańszą) i podszedłem. – Czy można zadać pytanie? – zagaiłem trzęsącym się głosem. – Można. – zgodził się Mrożek. – Dlaczego pan, piszący pełne humoru teksty, na co dzień jest taki ponury? – chyba byłem nieco niedelikatny, ale znałem Mrożka z wywiadów, z których wynikało, że ogólnie ma dość wszystkiego, zwłaszcza dziennikarzy zadających mu durne pytania. Chciałem, żeby moje było inteligentne. Popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem. Nie wyglądało, żebym go jakoś specjalnie zainteresował. – Pisanie to moja praca. Nie jest dobrze brać pracę do domu. – odpowiedział mi coś w tym stylu. Więcej pytań nie miałem. Może gdybym wcześniej wiedział, że w ciemnym kącie księgarni, pod regałem z książkami filozoficznymi, spotkam Mrożka, przygotowałbym się lepiej… Poprosiłem więc jeszcze o dedykację na świeżo nabytym tomie jego rysunków. – Co panu wpisać? – zapytał Mrożek. – Proszę mi wpisać „Ostatniemu husarzowi”; uwielbiam to opowiadanie… – Dobrze – zgodził się. Zaczął pisać. W tym czasie kolega Jacek zrobił nam zdjęcie. Nagle Mrożek podniósł głowę znad książki. Oho, pomyślałem, zrobiłem wrażenie moją znajomością jego twórczości. Pewnie powie mi coś miłego… A może spyta, czy ja sam też piszę? Wtedy ja mu powiem skromnie, że owszem, ale nie chcę mistrza męczyć gadaniem, on zaprzeczy: „ależ skąd, pan mnie nie męczy”… I rozmowa potoczy się dalej, w ten deseń.… Kto wie, może da mi swój adres, żebym mu coś ze swojej pisaniny podesłał. Ma się rozumieć, wyślę wszystko, co mam, dumałem. Potem on przeczyta, niewątpliwie będzie zachwycony i napisze mi list pełen nieskrywanego zachwytu, zapewniający, że moje opowiadania są na tyle świetne, że on z pełnym przekonaniem zarekomendował je w wydawnictwie Noir Sur Blanc. Wnet ukażą się w książce, którą krytyka uzna za objawienie. Będę sławny, będę udzielał wywiadów i miał kupę szmalu… Wpatrzyłem się w oczy Mrożka, w których dostrzegłem iskierkę zrozumienia. Bez dwóch zdań, myślałem, zbliża się moment, gdy on zada mi oczekiwane przeze mnie pytanie. Byłem tego więcej niż pewien.
- Jak się pisze husarz? – spytał Mrożek.
Zatkało mnie. Nie wiedziałem, jak się zachować, więc zbaraniałem. Tak, zbaranienie zdało mi się najrozsądniejszym sposobem wybrnięcia z sytuacji. A kiedy wreszcie ze zbaranienia się otrząsnąłem, na co, przyznaję, Mrożek czekał cierpliwie i z wyrozumiałością, to wtedy, niczym skończony idiota, powiedziałem mu, że: „husarz pisze się przez samo h”. Gdybym powiedział błędnie, miałbym dedykację Mrożka z koszmarnym błędem ortograficznym. I może teraz, posiadając książkę z takim kuriozum literackim, faktycznie byłbym sławny i bogaty. Ale, ponieważ zachowałem się jak skończony idiota, mam książkę z normalną dedykacją Mrożka, który, co gorsza, wpisuje ostatnimi czasy podobnych dedykacji na pęczki, więc ich wartość diametralnie spada.
Inna sprawa, że dziś, gdy sobie tę sytuację wizualizuję, mam coraz większą pewność, iż Mrożek sobie wtedy po prostu ze mnie zażartował.

 

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura