1. Nieoczekiwana i niezapowiadana niedzielna wizyta premiera Tuska na Litwie wywołała wiele komentarzy, zarówno w Polsce, jak i na Litwie. Jej bezpośrednim powodem był strajk w polskich szkołach na Litwie, stanowiący formę protestu przeciwko nowej ustawie oświatowej, wprowadzającej niekorzystne - z punktu widzenia mniejszości polskiej - zmiany w systemie nauczania w szkołach mniejszości narodowych na Litwie. Choć niekoniecznie odbiegające od zasad obowiązujących w tym względzie w Polsce. Wizyta premiera Tuska przyniosła pożądany skutek. Strajk został zawieszony na dwa tygodnie.
2. Przedstawiciele mniejszości polskiej na Litwie wzięli za dobrą monetę deklaracje premierów obu państw o utworzeniu wspólnej komisji międzyrządowej, na szczeblu wiceministrów oświaty, w celu rozwiązania kwestii spornych. Pierwsze spotkanie tego zespołu ma się odbyć za tydzień w Wilnie. Odżyły pewne nadzieje. Obawiam się, niestety, że są to nadzieje płonne. To jest działanie w starym stylu sowieckim. Jest problem, więc się tworzy jakąś komisję. Ale od utworzenia komisji problem wcale nie znika. Czasami te komisje stanowią tylko listek figowy. A że tak pewnie będzie i w tym przypadku świadczy wypowiedź premiera Litwy Kubiliusa: "Nie planujemy zmieniać ustawy i nie widzę ku temu żadnych powodów"(cytat za gazetą "Lietuvos Rytas"). Po cóż więc ta cała szopka z tą rzekomą "komisją", mającą rozwiązać jakieś problemy? Po co to mydlenie ludziom oczu?
3. Wydaje się, że rację mają ci, którzy mówią o czysto PR-owskim charakterze wizyty premiera Tuska. Zbliżają się wybory, temat dyskryminacji mniejszości polskiej na Litwie pojawia się często w mediach. Strajk szkolny stanowił zaś kulminację protestów przeciwko niekorzystnym zapisom nowelizacji ustawy oświatowej. Zdesperowani Polacy na Litwie szukali już nawet pomocy u Amerykanów, organizując demonstracje przed ambasadą USA w Wilnie. Teraz ruszyli przed pałac prezydencki. Ich protesty zaczęto w Polsce porównywać do znanego z lekcji historii strajku szkolnego we Wrześni. Tam protestowano przeciwko germanizacji, tu chodzi o narzuconą odgórnie lituanizację (litwinizację?) Polaków na Litwie, metodami administracyjnymi, wbrew ich woli. W obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych premier Tusk chciał pokazać, że dba o interesy Polaków mieszkających za granicą. I stąd nieoczekiwana wizyta na Litwie, z klarownym przekazem medialnym: rząd Polski wykonuje kolejny gest wobec Polaków i władz litewskich. Za niewątpliwy sukces należy uznać to, że samo pojawienie się premiera Tuska w Wilnie wystarczyło do przerwania strajku protestacyjnego. Pożar ugaszono.
4. W dłuższej perspektywie czasowej ta wizyta nic jednak mniejszości polskiej na Litwie nie daje. To są tylko złudzenia, wzmacniane retoryką ministra spraw zagranicznych Sikorskiego: Niestety, wprowadzona przez naszych sąsiadów ustawa oświatowa to koza wstawiona do mieszkania, którą teraz będziemy wyprowadzać. Pojawiają się więc nowe problemy i zamiast rozwiązywać stare, musimy się zajmować kolejnymi. Nie wiem, co jeszcze moglibyśmy zrobić, żeby przekonać Litwę o przyjaźni- powiedział Sikorski i dodał, że teraz Polska czeka na gest wzajemności. Czekaj tatka latka. Ten sam minister Sikorski straszył wcześniej Litwinów, że nie odwiedzi tego kraju, dopóki nie zostaną rozwiązane problemy mniejszości polskiej na Litwie, zgodnie z zapisami umowy dwustronnej i obietnicami kolejnych rządów litewskich. Taktyka ta przynosi, jak dotąd, mizerne skutki. Zamiast poprawy sytuacji, prowadzi do dalszego ograniczania praw mniejszości polskiej. A z ministra Sikorskiego zrobiono na Litwie głównego winowajcę pogorszenia stosunków polsko-litewskich. W ocenie Litwinów to właśnie minister Sikorski jest tą "kozą w mieszkaniu", którą wystarczy wyprowadzić, aby sytuacja uległa diametralnej poprawie.
5. A jakie są nastroje na Litwie, świadczyć może komentarz znanego litewskiego politologa Kestutisa Girniusa: Bardzo mnie ta wizyta dziwi i nie tylko dziwi, ale też rozczarowuje, gdyż wskazuje na to, że wykracza się już poza granice dyplomacji. Tusk jakby śpieszy - chociaż o tym oficjalnie się nie mówi - wesprzeć krzywdzoną mniejszość polską, chociaż nie jest ona krzywdzona. O ile wcześniej tylko minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przewodniczył tej "wyprawie krzyżowej na Litwę",to wizyta Tuska w zasadzie wskazuje, że również rząd w mniejszym, czy większym stopniu to popiera.W jego ocenie "taka pośpieszna wizyta nie jest uzasadniona", a "twierdzenie polskiego MSZ o przymusowej asymilacji Polaków jest absolutną przesadą". - Ustawa o oświacie nie zabrania nauczania na przykład w języku polskim, nie zamyka polskich szkół, nie przerywa finansowania z funduszy państwowych, tylko wprowadza standardy europejskie, zgodnie z którymi w szkołach mniejszości narodowych 60 proc. programu jest wykładane w języku mniejszości. Jak wobec tego można tu mówić o asymilacji- ocenia litewski komentator polityczny.
Inne tematy w dziale Rozmaitości