wujcio Stefan wujcio Stefan
76
BLOG

Powódź a kryzys czyli spławianie Kassandry

wujcio Stefan wujcio Stefan Gospodarka Obserwuj notkę 1

Nie zamierzam tutaj pisać na temat wstępnych szacunków strat po tegorocznej powodzi ani też jej wpływu na gospodarkę. To zostawiam statystykom i studentom ekonomii.

Chciałem raczej zająć się porównaniem dwóch zjawisk: cyklicznego kryzysu w gospodarce a powodzi (na przykładzie obecnej).

Oba zjawiska mają kilka cech wspólnych:

- pojawiają się co pewien czas i, niczym zima, "znów zaskakują drogowców"

- gdy nastąpią, zawsze po nich ma miejsce poszukiwanie winnych

- panuje pogląd, że oczywiście nikt nic nie przewidział (dziennikarze bez przerwy pytają z przekąsem, gdzie są ci mądrzy ekonomiści)

- następuje transfer z kieszeni podatników w stronę poszkodowanych (powodzian tudzież tzw tłustych kotów alias niezatapialnych prezesów banków).

W filmach amerykańskich bardzo popularny jest następujący schemat: jest sobie zblazowany naukowiec/dzielny badacz przyrody/inny osobnik, który WIE. Odkrywa, że wyginięcie kumaków/nadchodzący huragan/niepozorna staruszka z jego miasteczka zagraża światu/ekosystemowi/Stanom Zjednoczonym. Następuje maraton po instytucjach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju/przyrody/potencjalnych ofiar starszej pani, podczas którego główny bohater nie jest w stanie wskórać nic. Co więcej, najczęściej zostaje wyśmiany, czasem nawet zamknięty na 48 godzin. No i oczywiście następuje w końcu kataklizm, bohater staje do utrudnionej walki z kryzysem, po drodze daje wycisk złośliwym biurokratom którzy go tępili i jest happy end.

Z podobnymi problemami stykają (stykali) się na codzień wójtowie, burmistrze, prezydenci niejednej jednostki samorządowej w Polsce a także ekonomiści w stylu Rothbarda, Misesa czy innego Huerta de Soto. Pewnie niejeden sołtys kołatał od drzwi do drzwi o worki, łopaty, ludzi. Z tą róznicą, że happy endu nie ma: bohater dalej siedzi w pudle a sytuację "ratują" ci, którzy go tam wpakowali: dojąc podatników (który to bohater zbiorowy w filmach najczęściej nie występuje).

Przy kubku porannej parzochy wertowałem dzisiaj opus magnum pana Huerty de Soto, w którym to dziele autor bardzo dokładnie, powoli i po kolei wykłada całą anatomię kryzysów, przyczyny, jak dziecku. Pozycja wydana w oryginale bodaj w `97 roku, opiera się na teorii Misesa, którą to Mises opracował najpóźniej w międzywojniu. Cała ta praca jest dla mnie o tyle autentyczna, że opisuje przebieg bardzo dokładnie, krok po kroku posługując się czystą teorią procesu. Opisać jak ptak lata na podstawie obserwacji każdy potrafi. Wyjaśnić termodynamikę skrzydeł tylko ktoś, kto to rozumie. Trochę kassandrycznie brzmi końcówka tej pozycji w której autor jest zatroskany tym, że kryzys tuż tuż. Porównując jego przewidywania z rzeczywistością nie ma wątpliwości, że  autor ma rację.

No ale nic to. I tak dziennikarze będą bezlitośnie chłostać ekonomistów en masse za to, że nic nie wiedzą i że są bezużyteczni.

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka