wujcio Stefan wujcio Stefan
424
BLOG

Koszmar senny J. Gutenberga

wujcio Stefan wujcio Stefan Gospodarka Obserwuj notkę 1

Dawno, dawno temu w odległej Wirtemberdze żył sobie niejaki Jan Gutenberg. Był inteligentnym, błyskotliwym człowiekiem i interesował się literaturą. Bardzo cenił sobie swoją bibliotekę. Oba składające się na nią tomy trzymał w sejfie, przykute łańcuchami. I choć od czytania przy świetle świecy (albowiem światło słoneczne do sejfu nie dochodziło) pogorszył mu się wzrok, wciąż na nowo odkrywał radość, którą dostarczał mu pożółkły pergamin.

Pewnego dnia przyszedł mu do głowy projekt prasy drukarskiej. Pomińmy milczeniem, czy doznał iluminacji, zerżnął go od kogoś czy wyśpiewał mu go w lesie mały ptaszek. W każdym razie pan Gutenberg przesiedział kilka wieczorów przy tablicy z projektem, nanosząc na nią kredą swoje ukochane dzieło: prasę drukarską. Już niebawem przy pomocy sprytnych wirtemberskich rzemieślników słowo stało się ciałem i już niebawem pierwsza Biblia miała ujrzeć światło dzienne. W przeddzień uruchomienia swojej cudownej maszyny podniecony Gutenberg udał się na spoczynek. Mimo ekscytacji zdołał w końcu zapaść w sen.

We śnie ukazał mu się Ekonomista z Przyszłości i, zaciągając się papierosowym dymem, tak oto rzecze:

- Jasiu, coś ty k... narobił.

Gutenberg przetarł niespokojnie oczy, jednak dziwna zmora stała tam gdzie stała. Zebrał się więc w sobie i postanowił zagrać na zwłokę.

- Z czym ? - spytał niewinnie, jednocześnie rozglądając się za pogrzebaczem.

- No z tą twoją cholerną maszyną, którą trzymasz w komórce - wyjaśnił spokojnie Ekonomista z Przyszłości.

- Jeszcze nic - odparł Gutenberg, otarłszy pot z czoła.

- I Bogu dzięki - westchnął Ekonomista - pozwól, że ci wyjaśnię, boś najwidoczniej nie miał w szkole makroekonomii.

- Marko co ?

- Nieważne. Co ty sobie wyobrażasz, że ta maszyna będzie robić ? - spytał, dźgając Gutenberga w pierś kościstym, mocno już pożółkłym od nikotyny paluchem.

- No książki będzie robić - odparł speszony.

- Ksiązki będzie robić, patrzcie go - zadrwił przybysz - I co, może się ludziom od tego polepszy ?

- No, mnie się polepszy na przykład. Sprzedam książki taniej niż ci cholerni mnisi-kopiści. A z drugiej strony ludzie będą mogli mieć ich więcej - tłumaczył się gęsto gospodarz.

- A widzisz. I tu dochodzimy do bardzo ważnego punktu. Co stanie się z mnichami-kopistami ?

- No, eee, będą musieli opuścić ceny...

- No dobra, oni opuszczą, ty opuścisz, oni opuszczą, a w końcu... - zawiesił głos wyczekująco Ekonomista - Splajtują - dokończył widząc, że Gutenberg nie kwapi się do konkluzji.

- Przykro mi - odparł wirtemberczyk, szczerząc zęby.

- Jak jasna cholera, Jasiu, właśnie widzę. Splajtują i przeor ich wywali z klasztoru. Albo pójdą kontemplować, a przeor nie przyjmie nowych. Ludzie zostaną bez pracy, Jasiu.

- No w sumie ...

- Ale nie myślmy tylko o kopistach. Pomyślałeś, ile taki kopista zużywa piór, kolorowych inkaustów, pędzelków do robienia tych małych śmiesznych obrazeczków w kształcie liter ?

- No, tak, pomyślałem, dlatego te ich książki są tak cholernie drogie.

- I widzisz, tu wyraźnie widać, jaki z ciebie cholerny kapitalista. Wyobraź sobie, że ci wszyscy producenci piór, inkaustów, pędzelków, koźlich skór pójdą na bezrobocie, bo do klasztoru nikt ich już nie weźmie, gdyż twój wynalazek rozwali klasztory, pamiętasz ?

- No, eee ...

- Tylko tyle masz do powiedzenia, draniu ? No, eee ? A pomyśl o chłopach, hodowcach kóz, których skóra pójdzie na pergamin, gęsi, z których będą pióra. Wyszywaczach habitów. Fryzjerach, golących mnichom tonsury. Oni wszyscy pójdą klepać biedę z powodu twojej cholernej maszyny ! Ilu zecerów znajdzie pracę przy twoim głupim pudle ? Dwóch ? Trzech ? Wydrukują sto książek dziennie ? Tysiąc ? Człowieku ! Mnichowi-kopiście drobiazgowa praca przy przepisywaniu zapewniała zajęcie na całe życie !

- Och...

- No och !  A pomyśl, jakie szkody przyniesie twój wynalazek szlachetnej sztuce czytelnictwa ! Książki staną się tanie, marne i masowe. NIe będzie już śmiesznych zawijasów w kształcie aniołka na początku każdego rozdziału !

- lubiłem zawijasy w kształcie aniołka - rzekł jakby do siebie Gutenberg, drapiąc się po głowie.

- No właśnie ! Zamiast tego książki staną się byle-jakie, wszystkie takie same !

- ...praszam psze pana - stęknął Jan.

- No mam nadzieję, że praszasz, bandyto. A teraz przemyśl sobie wszystko, pajacu - dodał Ekonomista z Przyszłości, rzucając w Gutenberga filtrem z wypalonego do końca papierosa - Tymczasem ja lecę, mam kupę roboty. Niebawem John Kay wymyśli czółenko latające. Wybiję mu to z głowy, nim setki, dobry Boże, co ja mówię, setki tysięcy prządek stracą pracę ! - rzekł i zniknął. 

***

Nazajutrz Gutenberg wstał i udał się do swojej komórki, gdzie stała prasa drukarska. Podniósł z ziemi ciężki młotek, i kilka razy uderzył nim z całej siły w maszynę. Potem, cały dumny z siebie, mruknął:

- Cholera, mało brakowało.

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka