Szokujące dane przyniosła nota jednego z blogerów Salony24, który walczy o zdrowie dla nerek. W sprawach go dotyczących jest chyba nielegalny przepływa informacji. Czy są także ustalenia między sędziami jakie wydadzą postanowienia i wyroki? Czy prezes Sądu Okręgowego w Siedlcach Mirosław Sokólski jest zamieszany w robienie ze zdrowej osoby wariata? To jest zasadne pytanie w świetle nagrania rozmowy z nim. Dlaczego aż tak się interesował procesami i by wysłać pokrzywdzonego do psychiatry a nie problemem braku dostępu do dokumentów koniecznych do leczenia, z którym człowiek do niego przyszedł? Czy chodziło o to odszkodowanie, którego pacjent zażądał?
Bloger pisze: "W roku 2013 poszedłem na rozmowę z nim o mojej dokumentacji medycznej z leczenia nerek. Rozmawialiśmy długo. Na koniec tej rozmowy prezes Sokólski w ogóle bez związku z tematem walnął tak, że mi oczy zrobiły się wielkie jak balony. Powiedział, że "słyszał", że w procesach w Sądzie Rejonowym w Siedlcach powołano biegłych z psychiatrii, by mnie przebadali. Było to w procesie, że ja nękam lekarza i grożę mu rzekomo procesem karnym, by mi wydał moją dokumentacje medyczną oraz w procesie opartym na fałszywych zeznaniach pielęgniarki, że słyszała co ja mówiłem do lekarza. Ja nagrałem rozmowę wiec jest dowód, ze kłamała. Prezes Sokólski musiał również słyszeć, że mnie nie przebadali, że badań nie było. Dlaczego? Takim głosem "dobrego wujka", "anioła stróża" (nie mojego tylko czyjego dziś się pytam? Anioła stróża kont bankowych lekarskich, bym nie dostał odszkodowania?) nakłaniał mnie do poddania się badaniu psychiatrycznemu. "Niech Pan pójdzie", "Może wszystko będzie dobrze", "Trzeba zaufać sumieniu sędziego". Jest to oczywiście także wywieranie presji. Ale ja mam pytania do prezesa Sadu Okręgowego Mirosława Sokólskiego- pisze bloger i pyta:
1. O nazwiska osoby lub osób, od których "słyszał" o powołaniu biegłych?, 2. O nazwiska osoby, od której wiedział, że badania sie nie odbyły?, 3. W jakim celu i w czyim interesie nakłaniał mnie do zgłoszenia się na badania przez psychiatrów?, 4. Co to za bagno, że prezes Sądu Okręgowego "słyszy" jakieś informacje od nie wiadomo kogo?, 5. Kto mu meldował, co sie dzieje w procesie w innym sądzie?, 6. Co to za "poczta pantoflowa" z pominięciem drogi prawnej rozpowszechniania danych z procesu?, 7. W czyim interesie i na czyją rzecz działał Sokólski?
Ofiara błędu medycznego nagrała rozmowę z prezesem Mirosławem Sokólskim. Pytała go kto mu mówił o szczegółach procesu i kto mu powiedział o powołaniu biegłych z psychiatrii. Mirosław Sokólski wykręcił się od odpowiedzi pismem, że wniosek o podanie nazwisk podających dane w sądach siedleckich potraktował jako wniosek o udostępnienie informacji publicznej i że żądana informacja nie spełnia warunków bycia informacja publiczną. "To to ja wiem, że to nie jest informacja publiczna i złożyłem wniosek w trybie KPA. Ja wiem o tym, że poczta pantoflowa pomiędzy prezesem Sokólskim a jego informatorami to nie tylko nie jest informacja publiczna i jest to cos o wiele poważniejszego, bo jest to informacja o nielegalnym obiegu danych pomiędzy nim a jego informatorami. Prezes Sokólski przed rozmową ze mną nie miał dostępu do akt procesu."- pisze bloger i dziwi się "Wniosek o podanie informacji publicznej? A dlaczego prezes Sokólski nie potraktował go jako zawiadomienia o przestępstwie? W dniu 26 stycznia 2015 roku napisałem Sokólskiemu: „Swoją drogą nie kumam, dlaczego nie potraktował Pan mojego wniosku o podanie nazwiska osoby, od której Pan słyszał o powołaniu biegłych jako zawiadomienia o przestępstwie złamania tajemnicy procesu, tajemnicy sądowej, tajemnicy lekarskiej, tajemnicy służbowej? Przesłuchaliby Pana i by Pan zeznał nazwisko, kto popełnił to przestępstwo. Wysłałby Sokólski mój wniosek do prokuratury jako zawiadomienie o przestępstwie „poczty pantoflowej” w jego gabinecie. Prokuratorka by go przesłuchała. Jej by wyśpiewał kto mu co mówił o procesie w innym sądzie i dowiedzielibyśmy sie, czy działania prezesa Sokólskiego jako organu Sądu Okręgowego w Siedlcach są czy nie są zgodne z prawem. Nie, nie były zgodne z prawem. Prezes Sokólski nie miał prawa mnie jako organ sądu nakłaniać do czegokolwiek i jako prezes i jako sędzia i jako zwykły człowiek. Nie ma prawa także posiadać wiedzy, którą „słyszał” na drodze „poczty pantoflowej”. Postanowiłem pociągnąć sprawę dalej a Sokólskiego powiadomiłem trzy dni temu: „Odnośnie niepodania mi przez Pana nazwiska osoby, od której Pan słyszał o powołaniu biegłych rozważam: 1. Złożenie skargi do Rzecznika Dyscyplinarnego, 2. Złożenie skargi do prezesa Szewczaka, 3. Spytanie wszystkich sędziów Sądu Rejonowego i Okręgowego czy Panu to mówili i metodą eliminacji zawężanie kręgu potencjalnych osób, od których Pan słyszał to, czego Pan słyszeć nie powinien. Może Pan nie jest świadom co Pan zrobił, lecz ujawnił Pan dlaczego ja wszystkie sprawy przegrywam. Za dużo Pan "słyszy" i za dużo się gada tego, czego nie powinno się mówić - to o tej osobie, która Panu meldowała to, czego nie powinna.”
Ostatecznie zostałem chorym psychicznie po tym jak potraktowali mnie jak seryjnego mordercę - tak nazwał to Minister Zdrowia Marek Balicki. To lekarz psychiatrii także a więc podwójny autorytet. Biegła prezesa Sokólskiego mnie przebadała przymusowo. Sama to zdecydowała gdzie to zrobi. Działała w sposób nielegalny. Chodziło o to, by mnie dopaść. Gdziekolwiek. Sąd nie wyznaczył terminu ale jej to nie przeszkadzało. Odbyło się to w szpitalu w Siedlcach, gdy miałem paraliż. Wyszedłem z badania doprowadzony do samobójstwa. Nie zabiłem sie jednak. Biegłe w badaniu stwierdziły, że jestem zdrowy psychicznie ale i tak napisały, że jestem chory i trzeba mnie leczyć. Pisały, że jestem niebezpieczny dla siebie i innych. Zgadzam się, z ich konkluzją w jednym punkcie: jestem niebezpieczny na przykład dla posady prezesa Sokólskiego i kilku innych osób. Ci, których ponagrywałem i ci którym jestem w stanie udowodnić przestępstwo bez wątpienia są zainteresowani by się mnie pozbyć. Chcą wszak zachować posady.
Biegłe z psychiatrii zostały przesłuchane w prokuraturze i wszystkiemu zaprzeczyły: bohater naszego artykułu nie był chory i nie wymagał leczenia. Jedna z nich zeznała, ze problem z nim polega na tym, że "zażądał pieniędzy dla siebie" a druga, że pacjent wie do kogo skargę napisać. Lekarki zeznały, że myśli samobójcze mogło wywołać ich badanie. Gdy pacjent przeczytał te słowa oniemiał. Badanie miało wywołać jego samobójstwo? I faktycznie został tym badaniem doprowadzony do granicy samobójstwa. Opisał to w liście do Adama Michnika, redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. "A od kiedy to w Polsce i w medycynie w ogóle udzielenie świadczenia medycznego może wywołać myśli samobójcze? To chyba świadczenia medyczne znane z metod operacyjnych Służby Bezpieczeństwa, które wywoływały u ofiar reakcje samobójcze? Poprawne badanie nigdy takich nie wywoła. Dlaczego wywołuje w sądownictwie pod egidą prezesa Sokólskiego a on ludzi do takich badań nakłania? Czy miałem zostać trupem?".
Wiele wnoszą zdarzenia na krótko przed rozmową z prezesem Sokólskim. W dniu 8 kwietnia 2013 roku pacjent walczący o swoje nerki i prawo do leczenia w Szwajcarii zależne od dokumentów zażądał od lekarza odszkodowania za nieudostępnianie dokumentów z leczenia nerek i utrudnianie leczenia. Pacjent relacjonuje: "Wystąpiłem też na drogę odszkodowawczą wobec szpitala w Siedlcach. Fałszowano tam moje dokumenty a niektóre mogły być włączone do dokumentów z leczenia w roku 2010 dwa lata później jak stwierdziła później Izba Lekarska. W maju 2013 roku dowiedziałem się, że zmiana w nerce lewej może mieć charakter nowotworowy. Prawa i tak juz praktycznie zdycha. Ma ledwo co 30 procent. Później rozmawiałem z Sokólskim. Jeszcze miesiąc później w sierpniu 2013 roku lekarz nie wydał dokumentacji na żądanie Sądu Rejonowego w Siedlcach. Matkę lekarza – lekarkę psychiatrii – Sokólski też mianował biegłą z psychiatrii przy swoim sądzie. Tam gdzie w grę wchodzą odszkodowania, konkretne pieniądze wszystko jest dozwolone. Sokólski pozwolił sobie na zbyt wiele. Czy jest jasne dlaczego wszystko przegrywam?" -
- pyta pacjent i dodaje z sarkazmem -
Czy Sokólski teraz tak jak prokurator Okręgowy w Siedlcach Robert Więckiewicz faksował, że nazwałem go "ścierwem moralnym" tuszującym przestępstwa do żony Iwony Więckiewicz prezes Sądu Rejonowego w Siedlcach zafaksuje do swojej biegłej, że wciągnąłem go w „krąg wrogów” i trzeba znowu zrobić ze mnie wariata?" - pyta człowiek chory na nerki. Właśnie za wygarnięcie Więckiewiczowi tuszowania przestępstw zostałem chorym psychicznie i do dziś mi nie dał dokumentu, który faksował do żony w sądzie.
Pacjent ponagrywał wszystko. Ktoś mu powiedział na początku, by nie liczył, że ktoś będzie po jego stronie. Wówczas pomyślał o dyktafonie i dyktafon zawsze był „po jego stronie”. Zapowiada, że następne nagrania ujawni. Jest zdeterminowany. Walczy o nerki. Traci je, lecz walczy. Mówi, że to nie koniec metod sędziów siedleckich "na wariata" i ujawni jeszcze coś, do czego doszło w Siedlcach. Wszystko wokół odszkodowania. Wokół pieniędzy po prostu.
Czy to naprawdę się stało? W jakim kraju zatem żyjemy, by tak pomiatać ludźmi? Dla pieniędzy? Z powodu odszkodowania? Co to za sędziowie! Co to za lekarze! W co zamieniony został wymiar sprawiedliwości w Siedlcach? Prezes Sądu Okręgowego w Siedlcach w świetle nagrania winien podać się do dymisji.
Bloger zapowiada ciąg dalszy historii. Ciekawe co jeszcze w tych Siedlcach się zdarzyło. Trafnie nazwała zdarzenia w Siedlcach "anomalią" w wymiarze sprawiedliwości sędzia Barbara Piwnik, była Minister Sprawiedliwości i były Prokurator Generalny. A jak zareaguje obecny Prokurator Generalny Andrzej Seremet i były sędzia? Jak się dowiedzieliśmy sprawą zainteresowała się szwajcarska gazeta "Neue Zuercher Zeitung". Czy zainteresuje się też prok. Andrzej Seremet sytuacją w prokuraturach prowadzących postępowania i zwierzchnim nadzorem nad śledztwami?
Relacjonujemy najważniejsze wydarzenia pominięte przez media elektroniczne i prasę. Kontakt: WydarzeniaDnia@gmail.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka