Maksym Kozlenko, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons
Maksym Kozlenko, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons
PawelZamiatala PawelZamiatala
60
BLOG

Okazje

PawelZamiatala PawelZamiatala Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Przebudzam się i wduszam guzik drzemki w budziku. Zanim odezwie się znowu za dziesięć minut, mam okazję na miękki powrót do rzeczywistości, we śnie jeszcze właściwie. Półjawa wypycha sen w półsen. Ciało też ma okazję nawiązać kontakt z bazą. A może baza z ciałem? Jawa korzysta z okazji, by całkiem już pożreć niesen, a budzik ogłasza tryumfalnie swoje drugie ponaglenie.


Zanim woda w czajniku osiągnie temperaturę wrzenia, mam okazję przygotować rozpuszczalną kawę w kubeczku, bo przecież nie ma czasu. A kiedy już wrzątek pocznie rozpuszczać rozpuszczalną kawę, nadarza się okazja, żeby popędzić potomka, by w ślad moich kroków przecknął się i przygotował do wyjścia.


Kiedy się ubiera, ja już ubrany, mam okazję, rzucając okiem na zegarek, zapytać się w myślach "ciekawe jak wielkie korki mnie dziś spotkają?". Pozornie głupi pomysł, żeby przedszkole mieć po drugiej stronie miasta, wcale nie piętnastominutowego, bo to i nieraz trzydzieści pięć minut jazdy, daje możliwość spędzenia czasu z potomkiem. Ponieważ nie może uciec od wapniaka, mamy okazję przećwiczyć wierszyk na galę, czy wymowę którejś z trudniejszych głosek. Jestem już na dole, wyrwawszy się przez drzwi na wolność, kiedy słyszę: "tato! Zaczekaj!". Schody. I dobrze, codzienna okazja treningu koordynacji ruchowej, by je dokładnie pokonać.


Oczami wyobraźni już układam sekwencję wydarzeń. Otworzyć drzwi. Korzystając z okazji wyciągnąć telefon. Zamknąć drzwi. Przejść naokoło i przy okazji plecak do bagażnika. Uruchomić silnik i korzystając z okazji zanim młody się zapnie w pasy już sam podłączyć telefon. To ostatnie robię, by sprzedając swe dane, przy okazji uszczknąć nieco danych innych w ramach prowizji. Posłużą mi by ocenić rozmiar przygody przede mną. "Lepiej za stadionem? A może na wprost, przez przelotówkę? A jeśli dziś jeszcze jakoś inaczej?". Jest! Algorytm prowadzi na wprost. To dzisiaj w lewo. Na to pewnie nikt nie wpadł!


Czerwone. Stop. Zanim zaświeci się zielone jest okazja, żeby poćwiczyć. "Powiedz 'chrząszcz'!". Słabo z tym "sz". A może to przez brak mleczaka? Jutro też spróbujemy. Zielone - jadę. Kierunkowskaz i już mi ktoś daje okazję wjechać z rozbiegówki. Na parkingu ktoś właśnie odjeżdża, więc ja mu dam możliwość spokojnie wymanewrować i przy okazji sam się zatrzymam w jego miejsce. Zanim się rozepnie, ja już, korzystając z okazji, jestem przy jego drzwiach. Wygramala się, idziemy do szatni, on zmienia buty, a ja mam okazję poczytać ogłoszenia na korkowej tablicy. Niesie buty na półkę i wraca w podskokach, byśmy się mieli okazję jeszcze przytulić i pożegnać.


Ruszam znów. Tym razem do pracy.


Skoro sam, to mam okazję posłuchać swojej muzyki, a nie radia. Czerwone światło to okazja, żeby popatrzeć na świat. Na ludzi spieszących jak ja. Kierunkowskaz i już ktoś mi daje światłami znak możliwości wciśnięcia się na lewoskręt. Szlaban. Parking. Winda. Drzwi. Zanim się ekspres nagrzeje i kawę mi zrobi, jest okazja rzucenia okiem na telefon w listę rzeczy na dziś.


Nareszcie w domu! Znaczy w pracy.

To co zrobiłem wczoraj jeszcze nieocenione. Może dobre, może będzie okazja, żeby poprawić i samemu się jakoś rozwinąć? Szef napisał z samego "znajdziesz pięć minut?", więc póki jeszcze nie wiem, mam okazję z nim porozmawiać. Słucham uważnie, o co mu chodzi, bo to na pewno będzie jakaś okazja.


Swojego jedzenia jak zwykle w pośpiechu zapomniałem, więc jest okazja, żeby zamówić coś innego. A jak już przyjdzie dostawca, będzie okazja na chwilę przyziemnej ludzkiej interakcji i wymiany uprzejmości.


Dzień mija i znow okazja do jazdy. Samemu ze sobą w samochodzie, przy otwartym oknie i bez włączonego radia. Taki moment dla siebie, by przez chwilę nie myśleć. Zanim się silnik przekręci, korzystam z okazji, by znów ustalić marszrutę. Tym razem lepiej dookoła i na estakadę. Broń Boże tunelem! Choć nigdy nie wiadomo, a te parę minut dłużej to przecież okazja.


Zielona strzałka daje możliwość skręcić, gdy nikogo nie ma i zjechać ze skrzyżowania.


Korzystając z okazji, że paski się zwijają, otwieram drzwiczki, by się wygramolić. Zanim z sali przyjdzie i buty zmieni, jest okazja, żeby zapisać młodzika na zdjęcia grupowe.


Do domu jadąc, mamy okazję przegadać co tam było fajnego. A że Pola płakała, a Andrzejek był niegrzeczny. A obiad był dobry, tylko surówki pół zjadł. A wierszyk powiedział i się wcale nie pomylił. Nim się zdążymy zorientować, już pod domem jesteśmy. Po schodach wchodzimy, przy okazji trenując wchodzenie bez trzymania poręczy.


Chwila zabawy, przy okazji której dowiaduję się, co tam żonę dzisiaj spotkało i zaraz potem praca domowa. Jest okazja spędzić trochę więcej czasu, pomóc coś i być dobrym ojcem.


Wieczór. Znów te parę godzin dla siebie. Może poczytam? Albo skorzystam z okazji, żeby coś napisać? Przy okazji się człowiek dowiaduje co tam nowego na świecie.


W końcu zegarek mi przypomina, że to czas na mnie. Zanim szczoteczka elektryczna (taka ponoć najlepsza) zasygnalizuje wibracją koniec procesu higieny, jest okazja, żeby się wyciszyć i przygotować do snu. Padam. Zasypiając korzystam z okazji, by powtórzyć sobie w myślach co dzisiaj zrobiłem i pomarzyć jakie okazje spotkają mnie jutro.


#grafomania #czas #okazje


Czekanie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości