Jest taki stary kawał o wariatach:
Wchodzi facet do sali a tam siedzą "wariaci" i mówią do siebie numery.
Po kazdym numerze rechot i wesołość.
Pyta o co chodzi.
Pielegniarz mu wyjasnia.
Oni sobie zawsze kawały opowiadają. A że ciągle te same, to je ponumerowali i terez juz nie musza opowiadać ich w całości. Wystarczy numer kawału.
Zastanawiam się czy "wierni smoleńscy" oraz "ateiści smoleńscy" nie powinni sobie swoich tekstów ponumerować. I tylko mumerami rzucać.
Co prawda kawał ma ciąg dalszy.
Facet wraca do sali o mówi: 274!
Cisza.
275!
Poderwał się jeden i wali faceta w gębę.
Ten przestraszony ucieka.
Pyta pielegniarza za co oberwał.
Ten mu tłumaczy; Panie - od 200 to są kawały o wariatach.
No więc powiem: 347!
I zwiewam - na wszelki wypadek.
;)
Inne tematy w dziale Rozmaitości