Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc
273
BLOG

Czy jest bezpiecznie?

Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc Rozmaitości Obserwuj notkę 32

Powraca mi ten wątek: bezpieczeństwo. Na przykład w Biedronce albo innym Lidlu co chwilę słyszę, że „teraz bezpieczeństwo jest najważniejsze” i następnie dowiaduję się, co też powinienem robić i co robi dla mnie obsługa sklepu, by bezpieczeństwo podnieść. Jeszcze bardziej podnieść, bo, jak wiadomo, podniesione jest już nadzwyczajnie dzięki skutecznym działaniom naszych opiekuńczych instytucji.

Osaczony tą dbałością wypatruję jednak, z pewną obawą, luk w systemie. Bo może są jakieś, choć to chyba myśl obrazoburcza i podszyta malkontenctwem, jakaś – nie daj Bóg - niedemokratyczna, trącąca nietolerancją albo czymś gorszym jeszcze… - nic, to, zróbmy szybki ogląd stanu rzeczy.

Zdrowie wewnętrzne, to „wirusowe” mamy zabezpieczone – wystarczy zawinąć gębę szmatą i wkłuć sobie coś z supermarketu szczepionkowego (oferta jest tu doprawdy imponująca, prawie jak w dziale chipsów). Nie utyjemy nadmiernie ani niezdrowo się nie obeżremy/opijemy, gdyż czuwa nad tym system akcyz i bardzo pożytecznych podatków zdrowotno-pokarmowych. Jakby człowiek złamał nogę, czy dostał krwotoku to ma teleporadę. Jak będzie stary to ma ZUS i emeryturę. Jeśli jest mały, albo zupełnie maleńki i rodzice są niedobrzy to zabierze nas pan policjant wraz z panią z opieki społecznej. Jak jest ciut starszy to ma darmową szkołę. Gdy ją skończy to - gdyby niewrażliwy kapitalista nie zabezpieczył pracy - dostanie zasiłek. Na ewentualność problemów emocjonalnych i traumy z powodu życia na tym świecie, nie pozostawi nas bez pomocy armia psychologów i terapeutów. Środowiskowo i klimatycznie też jesteśmy zabezpieczeni, za ciepło nie będzie bo są limity emisji groźnych gazów i zastępy bojowników o matkę Ziemię. W samolocie nie wylecimy w powietrze, bo buty zdejmujemy i są sprawdzane na obecność bomby. Jeśli… no, nie ma co wyliczać, wygląda na to, że jest super, że bezpieczeństwo czyha na każdym, że się tak wyrażę, kroku.

Oj, jednak coś mnie zaniepokoiło. Przypomniałem sobie o tym starym, by nie rzec klasycznym, zagrożeniu. Takim co to go już chyba nie ma, ale… Mam na myśli taką śmieszną obawę, aż wstyd się przyznać, przed złodziejem, czy tzw. bandytą – nie wiem, są jeszcze tacy? Kiedyś to oni zakładali maski „przy robocie” - teraz też tak robią, czy wręcz na odwrót? Toż w maskach chodzi policja… No i policja zajęta jest łapaniem właśnie tych bez masek. Cholera, jak to jest? 

Ale nie, myślę sobie, na pewno zostało to jakoś rozwiązane. Weźmy takie włamanie do domu. Pewnie robi się tak: dzwonimy na komisariat i wiadomo, teleporada. Najpierw pytania. Co ukradziono, o której itd. Czy są ślady włamania – sfotografować, przesłać mailem. Zdjąć odciski palców. Jak? Obywatel powinien zawczasu kupić w supermarkecie preparaty i pędzelki. Sfotografować, przesłać mailem. Napaść była? Rany? Sfotografować, przesłać mailem. Napastnika sfotografować – wiadomo, bandzior to bez maski - przesłać mailem… Uff, jest procedura, nie gorsza niż u lekarza, bezpieczeństwo zapewnione.

Zaraz, zaraz, a bezpieczeństwo zewnętrzne? Co z bezpieczeństwem wojska dbającego o nasze bezpieczeństwo? Jak by nas zaatakowała taka np. Białoruś, to by się porobiło! Przecież wiadomo jaka tam dyktatura i ciemnogród. Jaki brak bezpieczeństwa. Oni mogą przecież zaatakować bez zakładania masek. Nie mierząc temperatury przy przekraczaniu granicy i nie uwzględniając naszych procedur, bez wypełniania właściwych druków. Bez kwarantanny! Strach pomyśleć… Czy wiedzieliby jaki w dniu ataku obowiązuje dystans społeczny i na jaką odległość mogą się zbliżyć do naszych żołnierzy? A jeśli zastosują broń biologiczną – tzn. będą oddychać i pluć w naszą stronę?

A może w przypadku wojny też dostaniemy numery telefonów do różnych jednostek naszej dzielnej armii, albo i do samego Sztabu Generalnego i będziemy mogli zadzwonić o poradę jak kopać okopy, albo zrobić sobie łuk lub procę? No nie, na pewno wszystko jest już obmyślone – najważniejsze, żeby żołnierze byli bezpieczni, żeby nie narażali się na kontakt z wrogiem, tak jak lekarze nie narażają się na ryzyko styczności z groźnymi pacjentami, którzy mogą mieć podwyższoną temperaturę, mogą być… chorzy!

No dobrze, to że nie znam wszystkich aspektów koncepcji bezpieczeństwa narodowego i obywatelskiego nie powinno mi spędzać snu z powiek. Są inni, którzy robią to za mnie, pracują, czuwają.  Pozwolę sobie tylko na drobną myśl innowacyjną, taką małą sugestię na moją miarę, ale wszak cegiełka do cegiełki i gmach bezpieczeństwa rósł będzie coraz okazalej. Niedawno otóż, łażąc po lesie (był silny wiatr) o włos doznałbym był urazu od spadającej gałęzi. Widziałem też na chodniku rozbity skrawek gzymsu, który gdzieś tam u góry się ukruszył – zagrożenie, wszędzie zagrożenie. I oświeciło mnie: kaski. Dlaczego by nie wprowadzić obowiązku powszechnego ich używania? Na ulicach, w lasach, parkach. Używają ich robotnicy na budowach i w fabrykach, dzieci na rowerkach, narciarze, motocykliści – dlaczego by nie mieli tak robić wszyscy? Na sto procent zmaleje ilość urazów i – czy można wątpić? - śmierci. Na sto procent. W samochodach niby mamy poduszki, ABS-y i inne cuda, ale gdyby tak jeszcze kask – na pewno bezpieczniej. Jestem gorącym zwolennikiem. Zagłosuję na kandydata na prezydenta, który rzuci takie hasło. I jeszcze nakolanniki, i nałokietniki, i…

Pewność dobrostanu, brak ryzyka,  komóra i maska, instrukcja płynąca z ekranu – czego chcieć więcej? Życie jest groźne, niekiedy kończy się nawet śmiercią (szczęśliwie w każdym życiu tylko raz). Warto samemu mitrężyć się z tym pasmem zagrożeń? Przecież jest firma gotowa zająć się tym za nas, można nasze bytowanie na tym świecie niedrogo wydzierżawić. Bardzo niedrogo, prawie za darmo, wystarczy oddać jeszcze tylko trochę tej męczącej nieoznaczoności i niepewności jutra, którą niektórzy, ha, ha, uważają za nieunikniony składnik – cóż za pretensjonalne słowo - wolności. Przepraszam, czego? Ma kto jeszcze jakiś pożółkły słownik wyjaśniający znaczenie tego archaizmu?

Zupełnie nie rozumiem świata i chyba to napędza moją chęć, by się tym podzielić z innymi. Nie rozumiem świata, ale staram się go fotografować - zapraszam: Zbyszko Boruc - fotografia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości