Pandemia dostarczyła nam kolejnego dowodu na rzecz tezy o wywołanym przez demoliberalizm zjawisku schizofrenii społecznej charakteryzującej się odmową uznania rzeczywistości. Otóż na całym świecie mnożą się protesty skierowane przeciw lockdownom czy szczepieniom, ignorujące prawdziwą naturę zarazy, która może nie jest radykalnie śmiecionośna, bo globalny wskaźnik umieralności mieści się gdzieś między 1 a 2%, co jest wskaźnikiem niskim w porównaniu z innym współczesnymi zarazami takimi jak chociażby AIDS, za to jest zupełnie nieznana i niezwykle zaraźliwa, co przy obecnym natężeniu interakcji międzyludzkich grozi załamaniem systemu opieki zdrowotnej i kooperacji gospodarczej.
Weźmy też pod uwagę, że nawet ten niewielki procent przypadków śmierteonych występuje w zupełnie nowym kontekście medialnym stworzonym przez internet. Śmierć jest smiercią, doświadczeniem ostatecznym dla pacjenta, rodziny i lekarzy, a zatem odbija się stokrotnym echem w mediach i wyołuje objaw medialnej nadreprezentacji wywołującej powszechny chaos emocjonalny. Takie media zostały stworzone i takie są skutki przypadków w mediach opisanych.
Innym przykladem powszechnej odmowy uznania faktów jest ideologia gender/LGBT, która została nawet zinstytucjonalizowana w niektórych krajach. Podłożem tej ideologii są zaburzenia seksualności. Każde zaburzenie wymaga terapii, lecz oto okazuje się, dzięki aktywistom tej paranoi, że mówienie o terapii jest "mową nienawiści". No to w takim razie nawoływanie alkoholików czy narkomanów do poddania się terapii też jest "mową nienawiści" ?
Likwidacja zaburzeń wymaga najpierw, tak jak to dzieje się w przypadku alkoholizmu czy narkomanii, uznania prawdy, że mamy do czynienia z zaburzeniem i każdy potencjalny pacjent musi uznać, że jest alkoholikiem lub narkomanem czy dewiantem, i potrzebuje terapii. Ani narkomania, ani alkoholizm ani homoseksualizm czy inne problemy z seksualnością nie są normalne i wymagają terapii, a zaprzeczanie temu faktowi należy podciągnąć pod negacjonizm, podobnie jak negowanie Holocaustu.
Tak więc nie rokuję sukcesów ruchowi negacji rzeczywistości, bo jeżeli uwzględnimy wszystkie badania z zakresu antropologii człowieka, to wyraźnie trzeba uznać mozliwość jakiegokolwiek sukcesu za wykluczoną systemowo. System cywilizacji zachodniej oparty jest na poszukiwaniu prawdy czyli na rozwoju poznania bazującego na nauce i technologii. Nauka i technologia wykluczają negacjonizm i próby wprowadzenia go w życie. W jakiejś izolowanej na nieznanej wyspie niewielkiej archaicznej populacji taka mozliwość istnieje, ale nie w systemie opartym na nauce i technologii, o moralności nie wspominając.
Ruch gender/LGBT bazuje na kłamstwie i chciejstwie, a to są czynniki systemobójcze, bo nie da się skonstruować żadnego złożonego systemu, który nie opiera się na prawdzie. Kłamać można przecież tylko dopiero wtedy, gdy znana jest prawda, podszywając się pod prawdę. Tylko prawda daje szanse pojawieniu się kłamstwa. Kłamstwo nie jest zjawiskiem pierwotnym lecz wtórnym i to trzeba głupcom uświadomić.
Jakim cudem więc w nowoczesnym świecie opartym na nauce i technologii pojawiła się absurdalna możliwość negowania prawdy i upowszechniania bzdur ?
Sprawa jest bardzo prosta. Społeczeństwo jest zorganizowane strukturalnie w system w oparciu o pewne fundamentalne relacje społeczne. Prawda/poznanie jest tylko jedną z nich, a gdy szwankują inne relacje, działa to zabójczo na prawdę. System wymaga także miłości/więzi uczuciowych oraz autonomii osobistej/wolności. Politpoprawność czyli cenzura możliwa jest przy ograniczeniu wolności i wzbudzaniu nienawiści do inaczej myślących. Bo przecież zamiast demokracji mamy chimerę ustrojową w postaci mariażu postkomunizmu z demoliberalizmem, a zagrożeni utratą kasy i wpływów demoliberałowie/postkomunikomuniści ograniczają wolność przeciwnikom i wzbudzają nienawiść wobec nich metodą dziel i rządź.
A naiwnym lewakom dedykuję tekst Wildsteina:
https://wpolityce.pl/polityka/563377-swiatowcy-i-prowincjusze-postepowy-rozum
