Działania rządu dobrze ocenia 18 proc. badanych, źle - 73 proc. - wynika z sondażu TNS Polska. Pozytywną ocenę premierowi wystawia 25 proc., a negatywną 67 proc. ankietowanych; z kolei 53 proc. respondentów jest zadowolonych z pracy prezydenta, niezadowolonych z niej jest 35 proc.
Wszędzie ten TNS, zabawny, przekonujący i zawsze pomocny w potrzebie, ciekawe komu? Oczywistość? Pewnie tak. Jednak najważniejszym jest, aby wypośrodkować dwa problemy, a te mają konkretne twarze: premiera i prezydenta. Pierwszy skazany jest na powszechne „nielubienie” z wyjątkowo jasnych powodów – bo jest rudy i niesie na swych wątłych plecach, niby Atlas, ciężar politycznej niemocy, do której bez wątpienia kwalifikuje się pospolita … głupota. Czyja? O tym w dalszym tekście, choć nie bezpośrednio. Druga „twarz” może się podobać, wszak to „kurtuazja i obycie” - należne arystokracie, choć z tej ostatniej przywary skutecznie wyleczyło go społeczeństwo, ściślej heraldycy. TNS daje prosty obraz kreowanej rzeczywistości, pytanie, przez kogo?
Dochodzimy do sedna, zawsze i wszędzie swoje trzy grosze wetkną komercyjne media i dobrze, bo taka jest ich rola. Na czym polega bycie Polakiem? Na patriotyzmie? O święta naiwności, kiedy do tego dołożymy pierwiastek wiary pewnym jest, że wojna domowa wisi na włosku, zakładając, że nie jest ona łysa jak Oleksy. Nie bez kozery przywołuje obraz lewicowy, ponieważ najlepsza z możliwych medialna propaganda, zaczęła się właśnie od nich, choć niedościgłym wzorem był niejaki Goebels i jego karykatura Dżugaszwili.
Od tamtej chwili do dzisiaj niewiele się zmieniło prócz mechanizmów, które w rzeczywistości stały się pozornie liberalne i zapewne stąd samookreślenie wyznawców zasad pod szyldami PO, ma podobne, przedwyborcze brzmienie. A w czym są liberalni? Zapewne w powolnej degrengoladzie narodu, który tym razem już się chyba nie podniesie.
Każde potknięcie, każde szalbierstwo, sukces, (choć rzadziej) skutecznie wytłumaczą odbiorcy… media. Są w swojej pracy świetnie przeszkolone, działają w oparciu o najnowsze osiągnięcia technik manipulacji. Dotyczy to każdego społecznego odczucia, którym sprytnie kierują. Ludzie stają się wyłącznie „odbiornikami”, mało tego, są przekonani o tym, że tak naprawdę zdanie mediów jest ich własnym zdaniem, a to już zakrawa na obłęd. Może właśnie dlatego skłaniam się do poparcia tezy jednego z niepopularnych dziennikarzy, który powiedział na jednej z konferencji poświęconych mediom, że widz… „nigdy, przenigdy nie daruje tego, że ktoś może go potraktować poważnie”. Prócz tych niezwykle istotnych i pasujących od lat do naszej rzeczywistości słów, dołączyć należy jeszcze jedno zdanie – rzekomo trzeba być idiotą, aby słuchać radia, czytać prasę i oglądać telewizję.
Podobne stwierdzenie to błąd, w naturze człowieka tkwi swoisty filtr, który powinien oddzielić informacje prawdziwe, kluczowe od błazeństw i bzdur. Niestety, przeciętny Polak tę umiejętność zatracił tuż po zakończeniu ostatniej wojny, kiedy widmo głodu, chorób w tym czerwonej zarazy, zawisło nad jego głowami. Wszechpotężny strach przed oficjalnym zabraniem głosu w sposób indywidualny trwa do dzisiaj, wszak nie możemy się narażać, bo… i zdanie klucz, bo stracimy… robotę. Czyżby widmo głodu powróciło? Media twierdzą, ze nie jest tak źle, Polska, jako kraj opiekuńczy pomoże każdemu. Właśnie, prawie zadławiłem się łykiem kawy, albo jej namiastką zapewne także wyszabrowaną w drugim obiegu poprzez sieć supermarketów, które tak chętnie wpuszczono do Kraju nad zatrutą Wisłą.
Jeżeli uznać, że jesteśmy stadem baranów prowadzonych na rzeź, to bez wątpienia katem będą media. Nie ma to jak umierać z uśmiechem na twarzy i w cieniu telewizyjnych gwiazd, ups…, celebrytów.
No to umierajmy…, choć zdalnie kierowani.
___________________________________
Mariusz R.Fryckowski
Inne tematy w dziale Polityka