Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński
47
BLOG

Strach jednoczy

Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński Polityka Obserwuj notkę 20

Jedną z rzeczy, które rzucają się w oczy, gdy widzimy reklamy w amerykańskiej telewizji, (oprócz oczywiście tego, że filmów po protu nie można oglądać przy proporcji 6 minut filmu, następnie 4 minuty reklam itd.) jest to, że pokazują tu wiele reklam opartych na strachu.

 
Ktoś nam tłumaczy, że zewsząd czyhają na nas niebezpieczeństwa, a więc koniecznie musimy coś kupić, zabezpieczyć się, ubezpieczyć się lub gdzieś zadzwonić.
 
Tak zwany „zwykły człowiek” zastanawia się z wystraszoną twarzą, czy może stracić dom lub samochód, i zaraz potem tak zwany „specjalista” tłumaczy, że pod takim numerem (bezpłatnym) ktoś zajmie się jego sprawą.
 
Jakiś wyglądający na podrzędnego gangstera prawnik z wąsikiem aż się zapluwa tłumacząc, że ktoś nas na pewno oszuka, zrani lub skrzywdzi w jakikolwiek inny sposób i że trzeba w związku z tym koniecznie zadzwonić pod numer, który ten pan umie w błyskawicznym tempie powtórzyć pewnie z 5 razy w króciótkiej reklamówce.
 
W innej reklamówce sprzedaje się nam system monitorowania domów, a wyjaśnieniom towarzyszom scenki z rabusiami wkradającymi się do mieszkania, z dymem sączącym się przez zamknięte drzwi, ze starszą panią, która upadła i nie umie się podnieść.
 
Aż strach się bać...
 
Reklamy mówią dużo o społeczności, która jest ich adresatem.  Ten natłok straszących reklam świadczy o tym, że do Amerykanów takie argumenty przemawiają. W Europie jest takich przekazów znacznie mniej, nie ma ich prawie wcale.
 
Takie argumenty są widać w USA skuteczne, i to nie tylko w życiu codziennym. Wymowny jest fakt, że taką wielką sławę i uznanie zdobyła tu niegdyś dobrze wprawdzie zrealizowana, ale dość niemądra i tandetna reklamówka wyborcza pani Clinton. Ta, w której widzimy śpiące w domu dzieci, stopniowo pojawia się odczucie zagrożenia, łoj co to będzie, rany julek zaraz coś się stanie, ale na szczęście jest ktoś, kto nad nami czuwa. Oczywiście Hillary. Tak na marginesie, pani Clinton odbiera telefon o 3 nad ranem w Białym Domu, jest elegancko ubrana, uczesana, makijaż jest doskonały... Jak ona zdążyła to wszystko zrobić, skoro odbiera telefon w środku nocy w ekstra pilnej sprawie stanowiącej zagrożenie dla tych słodko śpiących dzieci? Albo sprawa nie była aż tak pilna i groźna, albo pani Clinton zamierzała spać w Białym Domu w żakiecie i z gotowym makijażem...
 
Na strachu opierała się również cała kampania propagandowa przed inwazją na Irak. Stworzono poczucie bliskiego zagrożenia, Colin Powell potrząsał w ONZ próbówką białym proszkiem, ktoś mówił o 45 minutach potrzebnych Saddamowi, by zaatakować wolny świat, i oczywiście wszyscy uznali, że trzeba działać natychmiast, a jakakolwiek sugestia, że może warto jeszcze trochę zastanowić się, była automatycznie uznawana za akt wrogi i zdradziecki.
 
Tyle strachu w najpotężniejszym kraju świata. To dość paradoksalne.

Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka