zki zki
2156
BLOG

Tatuaże - znaki czasu na skórze

zki zki Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Przedstawiciele obojga płci malują swoje ciała, co się nazywa w ich języku tattow. A czynią to przez wprowadzanie pod skórę czarnego barwnika w taki sposób, aby to było niemożliwe do usunięcia.

Tak James Cook w roku 1796 pisał o mieszkańcach odległej Polinezji. Dzielny kapitan przywiózł również ze swoich podróży pokrytego tatuażami Polinezyjczyka, który wzbudził zachwyt ówczesnej arystokracji. Tym samym tatuaż po kilku wiekach przestał być postrzegany jedynie jako hańbiące piętno. Przyczynili się do tego również marynarze, przywożący w XVIII w. na swoich ciałach nieścieralne pamiątki z Kraju Kwitnącej Wiśni. W następnym stuleciu takie „suweniry” zaczęły też przywozić koronowane głowy – książę Walii (późniejszy król Edward VII) z Japonii, car Mikołaj II z Jerozolimy. Tatuaże zaczęło nosić wielu wielkich: Franciszek Ferdynand (ponoć tatuaż zniszczyła kula zamachowcy w Sarajewie), Churchill (niektóre źródła podają, że nie Winston, ale jego matka, Lady Churchill), Eleonora Roosevelt, John Kennedy (usunął na prośbę żony), Albert Einstein!

Dawniej

 Jednak zanim to nastąpiło, tatuaż przebył na ciele ludzkim długą drogę – można powiedzieć -upadku i chwały. Za najstarszy przykład znakowania ciała podaje się rysunki tzw. „człowieka z lodu”, ciała odkrytego pod koniec XX w. w austriackich Alpach, noszącego na swojej skórze kilkanaście lub kilkadziesiąt (źródła nie są zgodne) znaków, mających prawdopodobnie znaczenie magiczno - lecznicze. Człowiek z lodu zmarł ok. 5300 lat temu, a tatuaże nadal są widoczne! Tatuowały się starożytne Egipcjanki – wiemy to dzięki mumii kapłanki sprzed ok. 4000 lat oraz ściennym rysunkom przedstawiających tancerki i prostytutki. Księga Kapłańska zakazuje starożytnym Żydom sprzed ponad trzech tysięcy lat: Nie będziecie się tatuować. Nie będziecie nacinać ciała na znak żałoby.Chodzi tu jednak raczej o zakazy rytualne, a nie estetyczne. Jednak w ponad 1000 lat później św. Paweł w słynnym zakończeniu Listu do Galatów pisze o „znakach (lub „bliznach)”, które „nosi na swoim ciele jako znamię przynależności do Chrystusa”. Niektórzy współcześni zwolennicy trwałego zdobienia ciała uważają, że słynny apostoł mówi o tatuażu! Dlatego wielu (może częściej na Zachodzie niż w Polsce) każe sobie utrwalać na ciele adres biblijny tego wersetu: Gal. 6,17.

Jednak tradycja rzymska sprawiła, że tatuaż stał się znakiem hańby, piętnem niewolników i przestępców. I taką tradycję przejęła Europa, co jest widoczne do dzisiaj. Prawdopodobnie pierwsi chrześcijanie tatuażem znaczyli swoją przynależność do Chrystusa, ale w wieku VIII papież Hadrian zakazał tego zwyczaju. Wiemy jednak, że później tatuaż religijny pojawiał się tam, gdzie chrześcijanie musieli walczyć z prześladowaniami lub z wrogami swojej religii: tatuowali się więc krzyżowcy, a później, po utracie Jerozolimy, pielgrzymi do Ziemi Świętej. Tatuaż pełnił tu funkcję taką, jak współcześnie pieczątki przystawiane na dłoni przy wejściu do klubu lub na koncert: niewierni odróżniali w ten sposób pielgrzymów, którym dla zysku zezwalali na udanie się do Grobu Chrystusa. Być może była to również pamiątka z podróży życia. Kościół przychylnie patrzył na tatuaże z symbolami chrześcijańskimi (krzyż, Baranek) u swoich wiernych na Bałkanach. Chrześcijanie w Egipcie do dzisiaj tatuują sobie krzyżyki na nadgarstkach, co z pewnością w tamtej kulturze jest aktem sporej odwagi.

W Polsce powojennej, zgodnie zresztą z tradycją przedwojenną, aż do lat dziewięćdziesiątych tatuaż był kojarzony z subkulturą więzienną albo pobytem w wojsku. Choć obyczajowość zmieniła się diametralnie, tak pozostało po części do dzisiaj – wiele osób, na ogół przedstawicieli starszego pokolenia, nieufnie spogląda na wszechobecne przecież wytatuowane osoby.

Sposoby

Tatuaże kojarzymy najczęściej z farbą zapuszczaną pod skórę. Techniki mogą być różne: najbardziej popularna to nakłuwanie ciała igłami (w dawnych i egzotycznych kulturach rybimi ościami) zanurzonymi w farbie. Współczesna maszynka robi pięćdziesiąt nakłuć na sekundę, na głębokość 1mm. Inna technika, bardziej prymitywna, to nacinanie skóry i wpuszczanie w głąb farby (np. przez wcieranie). Można też po prostu przeciągnąć pod skórą namoczoną w tuszu nić. Można też wprowadzić ziarna np. prochu pod skórę i tam je pozostawić. W dawnych przekazach czytamy o „bliznach” i „nacinaniu skóry”. Również dzisiaj istnieją takie techniki, zwane skaryfikacją, chociaż w Polsce nie są zbyt popularne. Polegają na otrzymywaniu rysunku lub liter przez nacinanie lub drapanie skóry tak, aby powstała blizna w pożądanym kształcie, wypalaniu tegoż przy użyciu środków chemicznych lub dosłownie, np. rozżarzonymi drucikami. Podobno boli.

Tatuaż, co chyba nie każdy rozumie, jest nieusuwalny. Nie mówimy tu o technikach chwilowych, tatuażach zanikających po pewnym czasie (ok. dwóch latach), rysunkach henną itp. Pamiętajmy o mumii, która swoje znaki nosi 3000 lat! Co prawda istnieją techniki laserowe (dziesięciokrotnie droższe od tatuażu), ale nie dają one gwarancji całkowitego usunięcia rysunku. Można jeszcze pokryć stary wzór nowym. Można też dobrze się zastanowić, czy chcemy tatuaż na całe życie; czy pani, której imię właśnie tatuujemy, będzie tą jedyną (można potem tak dobierać następczynie, żeby łatwo było przerobić napis, np. po Oli szukać Joli lub Toli). Nazwy własne, chociażby klubów sportowych, też się przecież zmieniają, np. wraz ze zmianą sponsora. Jednak, jak mówią tatuatorzy, wiele osób przychodzi do studia pod wpływem chwilowego nastroju, np. widok wielu wytatuowanych ciał na plaży sprawia, że też chcą taką pamiątkę z wakacji nad morzem. Nie wszyscy rozumieją pojęcie „na zawsze”, nie zastanawiają się nad tym, że niektóre znaki i symbole tracą znaczenie, z czasem stają się nieczytelne kulturowo. Niejednokrotnie widziałem osoby z paskiem kodu kreskowego na karku. A przecież – być może za x lat inaczej będzie się oznaczać produkty – znak stanie się niezrozumiały. Trzeba pamiętać, że ryzykowne jest tatuowanie się przed zakończeniem procesu wzrostu i... tycia. Rysunek może się wraz ze skórą rozciągnąć i zniekształcić. Czy żmijka wyrysowana wokół pępka będzie równie uwodzicielska na rozciągniętej i pokrytej rozstępami skórze ciężarnej? Czy tatuaż na męskim umięśnionym torsie równie dobrze będzie wyglądał na zwiotczałym, trzęsącym się brzuszku po pięćdziesiątce? A na marszczącej się skórze staruszka? Czy wyrysowana krwiożercza bestia nie będzie groteskowa?

Trzeba też wziąć pod uwagę, że ostateczny efekt może być różny od naszego wzoru, który często czerpiemy z zachodnich katalogów (nie zawsze nasz mistrz wiernie powtórzy dzieło, ma tylko jedną próbę). Poza tym zdjęcie w katalogu jest wykonane bezpośrednio po zabiegu (można to poznać po czerwonej obwódce wokół rysunku na skórze), kolory są więc bardzo wyraźne, obrazek jednak zblaknie, zwłaszcza berwy - większość gatunków tuszu kolorowego po latach traci wyrazistość.

Dzisiaj

na temat tatuaży nadal krąży wiele mitów. Wspomniano już o utożsamianiu wytatuowanych z podejrzaną pozycją społeczną. Tymczasem, jak stwierdza Rafał Cykman z gdyńskiego studia Tat2, przychodzą tu wszyscy: zarówno kibice sportowi, jak i nauczyciele, przedstawiciele różnych pokoleń, kobiety i mężczyźni. Najstarszy klient: sześćdziesiąt dziewięć lat, najmłodsi mają szesnaście (muszą przyjść z rodzicami). Tatuaże mają przedstawiciele chyba wszystkich zawodów i stanów (oczywiście w różnym natężeniu) – można zobaczyć tatuaż i u policjanta, i u księdza(!). Co nie znaczy, że wszyscy pracodawcy przyjmują to z entuzjazmem. Zresztą można zrozumieć, że kierują się tu tzw. dresscode'em – trudno oczekiwać, żeby linie lotnicze zatrudniły stewardessę, której ramiona i szyję pokrywają węże i mroczne maski. Tatuaż nie do wszystkiego pasuje. Młodzi, mimo że fascynują się światem kontrkultury, często w przyszłości chcą być biznesmenami w porządnie skrojonych garniturach. Nawet długie włosy i dredy zaczynają wtedy przeszkadzać, a co zrobić z dłońmi, ozdobionymi np. motywem smoka? Znowu problem estetyki. Nie wspomnę o ciężkim życiu tatuowanego, który ciągle słyszy to same pytanie – „w którym więzieniu takie znaki robią?” lub obserwuje, jak ufni dotychczas znajomi po dostrzeżeniu tatuażu upychają swoje rzeczy do kieszeni. Dawniej w amerykańskiej marynarce wojennej była zasada, że marines nie mogą tatuować odkrytych miejsc ciała, np. twarzy i dłoni. I to jest chyba złoty środek; zresztą nie rozważamy tu zjawisk skrajnych, istniejących w każdym zjawisku społecznym, czyli nie mówimy o ludziach, którzy np. chcąc się upodobnić do węża rozdwajają sobie operacyjnie język i pokrywają całe ciało tatuażowym wzorem łuski. No cóż, taki na karierę przedszkolanki nie ma co liczyć.

Kolejnym mitem jest przypisywanie współczesnym tatuażom nadmiernych znaczeń. Owszem, są tatuaże pamiątkowe lub wskazujące na przekonania czy sympatie osób (np. motywy religijne czy logo klubowe). Rzadko spotykamy się natomiast z systemami tajnych kodów, wskazujących na przynależność np. do jakiejś subkultury. Wyjątkiem jest subkultura więzienna (współcześnie też zresztą odchodzącą od jednoznacznej symboliki) i może właśnie kibiców, tatuujących sobie hasła czy symbole związane z ukochanym klubem. Cykman zauważa również modę na wypisywanie sobie nazw dzielnic, z którymi niektórzy czują się mocno związani, co można kojarzyć z wymyśloną przez media podkulturą blokersów. Zauważa jednak, że raczej nie ma chętnych na utrwalenie nazw brzmiących mało wzniośle, typu „Kacze Buki” (dzielnica Gdyni).

W tatuażu występują pewne tendencje oraz style. Mamy więc styl „oldschoolowy”, nawiązujący np. amerykański styl lat przedwojennych, niezmiennie popularne są szkoły orientalne (ulubione smoki), czy stylizacje na rysunek maoryski czy prekolumbijski. Wciąż popularne są tribale, czyli stylizowane wzory nawiązujące do kultur egzotycznych. Obecnie można zaobserwować tendencję do tatuowania chińskich i hebrajskich znaków, rzekomo fonetycznie coś wyrażających, np. imię swojego nosiciela. Kobiety jeszcze parę lat temu chętnie zdobiły sobie dół pleców, obecnie – wzory wędrują na stopy. Na zeszłorocznym konwencie tatuażu w Sopocie można było zauważyć tendencję do tatuowania realistycznych, niemal fotograficznych podobizn ludzkich: idoli filmowych i muzycznych, ale również postaci religijnych (w kulturze polskiej, inaczej niż latynoskiej, często kontrowersyjne), polityków (w Rosji ponoć popularne jest ozdobienie się wizerunkiem Putina), a także członków rodziny – dzieci, rodziców, dziadków, współmałżonków. Już przed laty amerykański raper Eminem nosił na ramieniu podobiznę ukochanej córki (i zapewne nosi nadal). Niżej podpisany nie nosi co prawda na ciele wizerunku przodków ani dzieci, ale tatuaż wzorowany na takim, jaki nosi mój ojciec. Ten pierwotny zrobiony był sześćdziesiąt lat temu (ja już tak długo nie ponoszę), techniką typową dla tamtych lat. Nazywa się nie wiedzieć czemu „Grób marynarza”. Mój uwspółcześniony został nieco przez córkę, która może też zechce kontynuować tę chlubną tradycję.

Oczywiście, tatuaże mają wielu zwolenników, ale chyba jeszcze więcej wrogów. Myślę jednak, że bywają dziełem sztuki, a na pewno częścią kultury o potężnej tradycji. Spór często ma podłoże ideologiczne, ale w rzeczywistości dotyczy estetyki lub jest sporem o słowa: przeciwnicy twierdzą, że nie można kaleczyć czy deformować ciała, zwolennicy – w zasadzie się z tym zgadzają: przecież oni nie kaleczą, ale upiększają lub trwale kreują swój wizerunek. Trudno stwierdzić, dlaczego tak jest, ale myślę, że po prostu ludzie albo mają skłonność do trwałego ingerowania w swój wygląd, albo przeciwnie – wzdragają się na samą myśl o tym.

zki
O mnie zki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości