Przedwczoraj po raz kolejny w Sejmie odbyło się spotkanie opłatkowe i po raz kolejny z udziałem rzymskokatolickiego arcybiskupa Kazimierza Nycza. Abstrahując od niewątpliwie pozytywnego, przesłania będącego treścią tego typu spotkań, pojawia się kilka refleksji.
Spotkanie odbyło się w budynku władzy publicznej. Władze publiczne mają konstytucyjny obowiązek zachowywania bezstronności w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych.
W świetle obowiązującej jeszcze ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z 1989 r. zasadę bezstronności należy rozumieć jako neutralność państwa w sprawach religii i przekonań, co w tym samym przepisie ustawy utożsamiane jest ze świeckim charakterem państwa.
Jak to się ma do „tradycyjnie odbywających się w Sejmie” spotkań opłatkowych?
Odpowiedź właściwie już padła. Ma się nijak. Argument większości wierzących posłów w Sejmie nie ma tu znaczenia. Budynek Sejmu nie jest własnością obywateli wierzących, ale wszystkich – jak mówi Konstytucja – zarówno wierzących w Boga, jak i nie podzielających tej wiary. A nawet wierzący w Boga wierzą w Niego różnie. Stąd, gdzie jak gdzie, ale właśnie w budynku Sejmu — w miejscu tworzenia prawa — potrzeba widocznej neutralności państwa, jego widocznej bezstronności. Gdy tam jej nie ma trudno wymagać, by urzędnicy naszego państwa stosowali ją gdzie indziej.
Wierzący posłowie zawsze mogą się podzielić ze sobą opłatkiem na specjalnym nabożeństwie w wybranym przez siebie kościele. Arcybiskup Nycz na pewno wyszedłby naprzeciw tak pobożnemu życzeniu posłów.
Po drugie, jak to się ma do organizowania takich spotkań z udziałem, po raz kolejny, wysokiego, rzymskokatolickiego, i tylko takiego, hierarchy?
Znów ta sama odpowiedź: nijak. Konstytucja mówi o równouprawnieniu wyznań. To jedna z gwarancji wolności sumienia i wyznania w Polsce. Mogę zrozumieć, że udział duchownego rzymskokatolickiego wynika z katolickiego charakteru spotkań opłatkowych, ale zapewne takie same spotkania mają też inne wyznania katolickie obecne w Polsce, np. polskokatolicy czy mariawici. Same zaś święta Bożego Narodzenia — a spotkania opłatkowe organizuje się właśnie z okazji tych świąt — są obchodzone w większości chrześcijańskich Kościołów w Polsce. Stąd moje wątpliwości.
Skoro wyznania są równouprawnione, a posłowie koniecznie życzą sobie z okazji świąt Bożego Narodzenia jakiegoś spotkania wnoszącego wartości duchowe w zimne mury Sejmu, to dlaczego zawsze zapraszany jest tylko duchowny rzymskokatolicki? Dlaczego nie zaprasza się do celebrowania, bądź koncelebrowania, takiej uroczystości duchownych innych wyznań chrześcijańskich obchodzących Boże Narodzenie, choć może niekoniecznie łamiących się opłatkiem. Jakiś stosowny rytuał symbolizujący te same duchowe wartości znajdzie się w każdym wyznaniu. A obywatele wierzący, różnie wierzący i niewierzący łatwiej uwierzyliby, że Rzeczpospolita jest faktycznie Rzeczą Wspólną.
Jeśli ma być tak jak jest, to postuluję, by przy okazji zapowiadanych zmian w Konstytucji zmienić jeszcze art. 25 — ten mówiący m.in. o równouprawnieniu Kościołów oraz bezstronności władz publicznych — i nadać mu brzmienie z art. 114 Konstytucji marcowej z 1921 roku: „Wyznanie rzymsko-katolickie, będące religją przeważającej większości narodu, zajmuje w Państwie naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań”.
Wtedy przynajmniej będzie jasność, a mnie nie będą się rodzić takie pytania za każdym razem, gdy zobaczę w Sejmie na spotkaniu opłatkowym arcybiskupa Nycza?
Gdybym nie miał okazji, już teraz życzę wszystkim Wesołych Świąt.
Andrzej Siciński