No nie do uwierzenia, ale mam w domu RZECZ. I ta RZECZ ma na odwrocie napis: „Wyprodukowano w Unii Europejskiej dla Jeronimo Martins” – tak, tak, łażę czasami do Biedronki – wiem, wstyd, cóż, po skończeniu notki sypnę popiołem sobie tu i ówdzie i wio. Ale do rzeczy: jak to możliwe, żeby produkować coś w czymś co nie istnieje? To znaczy ja powiedzmy wiem, że na ulicy Dębskiej w Łodzi jest komisariat i kilka budynków mieszkalnych – to sobie napiszę na wyprodukowanych przeze mnie pampersach „Wyprodukowano w fabryce na ulicy Dębskiej w Łodzi” – czy tak wolno?
Unia powstaje 1 grudnia – w momencie wejścia w życie TL. Jeszcze jej nie ma – jest tylko umowa wstępna. Więc jak rozumieć ten napis? Że wyprodukowano gdzie? W akcie prawnym? W umowie? W czym? U notariusza? Błazenada. Pozwalają sobie na wyprzedzanie faktów. I teraz powiem tak, krótko. Co z tego że pan Kaczyński się „zastanawiał” czy podpisać, skoro już mam od kilku tygodni w domu taką RZECZ wyprodukowaną w państwie, do powstania którego przyczynił się słynny już jego podpis? Nie podoba mi się to – wyprzedzają fakty, a to znaczy że nie dość że byli pewni że tak będzie, to jeszcze produkcja jest w czymś co nie istnieje i nikomu to nie przeszkadza! No oprócz oczywiście – mnie.
A to świadczy wszystko o tym, że cała ta bajera z podpisywaniem traktatu to tylko przedstawienie. Nic ponadto. Jak się z tym czujecie? Bo ja z lekka oszukany, że tak ładnie napiszę.
