„Jarku, stoisz nie tam, gdzie stało ZOMO, ale gdzie został Putnin albo Łukaszenka" – powiedział w TVN24 Władysław Frasyniuk. Dalej było jeszcze mocniej: „Będziemy krzyczeć: zdradziłeś ludzi z Armii Krajowej, zdradziłeś "Solidarność", zdradziłeś własnego brata". Mogło być jeszcze mocniej, ale Frasyniuk ważył słowa. Pewnie to jeszcze nie ten czas, bo nie chodzi o dolewanie oliwy do ognia.
Emocje wprawione w ruch przez prezesa i tak same się nakręcają. Wiele mu się udało. Zjednoczył opozycję, wyprowadził ludzi na ulicę, uświadomił takim szarakom jak ja, że trzeba brać sprawy we własne ręce.
Zima wasza, wiosna nasza? To chyba jeszcze nie tak szybko. Potrzeba czasu, by łuski z oczu opadły również zwolennikom PiS-u. By zobaczyli, że brat zdradza ideały brata, powołując się przy tym na jego spuściznę. By dotarło do nich, jak samozwańczy naczelnik państwa dzieli ludzi, że nawet w rodzinach skaczą sobie do oczu.
