Niuniek Zwelf-Gasakiwizna Niuniek Zwelf-Gasakiwizna
57
BLOG

Supermaraton jako forma przekazu głównego pięści i głasku

Niuniek Zwelf-Gasakiwizna Niuniek Zwelf-Gasakiwizna Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

 

 

 

 

 

Po chwili rozpaczy przychodzi ten wysuszony przez 12 lat spokój. Mimo że człowiek powinien na tym dopiero się maksymalnie zmobilizować do działania. To co robię po takim ataku przyzwyczajony do jego zwyczajności rozpina się między zupełnym zaniechaniem a rodzajem stanu zakrzyknięcia. Zaraz będę zajmował się czymś ważniejszym gdyż i nie mam siły i to nic nie da i muszę zajmować się rzeczami najbardziej elementarnymi dla przeżycia. Będę zestawiał praktyczną konieczność działań elementarnych z efektem bierzącym czołgania się w wysiłku dla osiągnięcia trwalszego efektu nie bycia pod pneumatycznym efektem znaczenia tych blokad. Z roku na rok mój organizm nie wytrzymuje tej kanonady bodźców zaszczucia i zastraszania od strony tych blokad. Bo mój organizm w jakiś sposób każe mi myśleć w linii pogłębiającego się uczulenia choćby na podłość komunikatu o mojej nicości nicości mojego życia. Wiem że po jakiejś innej stronie równolegle dzięki wielości rąk i wielości infantylnego morderczego zapału rąk głównych odbywa się przeramowanie kontekstu całego komunikatu do mnie. Jeśli nie przeczytam kilku nachalnych tekstów w złagadzaniu agresywnej płynącej z niewygody i poczucia niepełnego bezpieczeństwa sytuacyjnego i dla odmiany kilku dobrze zakamuflowanych w wyprowadzaniu nowych torped produkcji "tylko trochę chłodnych" to będę "tylko" wiedział że też tak została rozpuszczona energia potencjalna mogących mi pomóc potencjalnych czynności ludzi którzy wytracą jej większą część w czytaniu tej zabawy w niedorozwiniętych dowcipasów. Otóż i dyszący nade mną tchórze i niedorozwinięte dowcipasy to różne części osobowości i dzieła które same z siebie są w tym wymiarze czasu przy tym zakresie środków piekielnie makabrycznie beznadziejne. Ale już droga od jednego oblicza do drugiego nie zajmuje się przecież obliczem pośrednim ale drogą. Oblicza z makabrą swych znaczeń są czymś oczywistym. Można obejżeć film. Tak jakby ostateczne odpuszczenie łapy wyciąganej w moim kierunku było najważniejszym elementem działań. Można by nazwać ten nieznośny brak ograniczeń zabawą putinową. Stoję przecież za każdym razem "jak się okazuje" przed groźbą "tylko trochę dłuższego zablokowania". Ale to co mnie miażdży nie wynika z tej niewątpliwie sukcesywnie upokażającej niemocy wykonania tego co w danym momencie uznaje się za najważniejsze. Miażdży mnie świadomość że wszystko co mogę to przeżyć kilka dni tłumiąc w moim słabym organizmie emocje i "wykazać ludziom" "jak to dużo potrafiłem wytrzymać jak mężczyzna". Miażdży mnie wewnętrznie więc ten obraz nicości substancjalnego paliwa mojego życia jakim są moje naturalne chcenie emocje stres. Obserwatorzy mogę się nasycać tym że jednak odpuścił. Uzyskał poczucie wpływu poprzez efekt wpływu na moją psychikę. Nie mam wątpliwości co do tego co musiało się latami ukształtować i stąd też łatwość naznaczenia tego działania komunikatem oczekującym mojego spełnienia choćby minimalnych przejawów nerwowego wyjścia z siebie. Jeśli miękki gwałt cały czas realizowany jest w aurze nieodległości poważnych czynności używających przywilejów władzy to nie ich wielka realność ale przy pewnej mocy jakościowej kalibru sama obecność skojarzeniowa powoduje że miękki gwałt staje się TYLKO miękkim gwałtem. Darowaniem. Nie wolno tu abstrachować od głębokiego sensu czynności pozostałych "policjantów" którzy co ważne najczęściej biją mnie samym znaczeniem przyzwolenia. A dokładniej świadomością tego efektu zawieraną w tym co chcą żeby było na tym tle w jakimś rodzaju nastroju przekazywane. Taki łobuz pomocniczy może tą cechę utworzyć głównym skojarzeniowym atrybutem swojej "obojętnej" obecności. A przecież to tylko obecność wybranych wcieleń pojedyńczych dysponentów wielu uosobowień. Tak więc przystawiany jest mi do oczu wraz z lupą nieodparty sens tego braku problemu z czasem. Taka jest w najdłuższych odcinkach czasu rola głównego gracza drugiego z policji. On to z bardzo żadka jakby używa kija by uderzyć mnie w tył nóg z zaskoczenia. Wypracował sobie taką moc poprzez kon se kwe ncję procedury. Coraz większe obłaskawienie i w ostatnim etapie bach. Tak więc sekwencja pomiędzy to głównie oczekiwanie na to czego bezpośrednio przecież nie ma ale przez to że na pewno będzie to i już jest. Sprytna oszczędność zomokoplementarnego w moim czuciu pionka. Pionka który musi grać rolę dysponującego wielką łaską "panów z góry" vel "Skaczcie jak kangury". Ten nachalny obraz mający temu jakoś tak brutalnie zaprzeczać brutalnie niezaprzecza. Niepotwierdza i niezaprzecza że moje życie to jest półoficjalnie wielkie nic. Wczoraj chciałem napisać komunikaty na piątek 13-ego dzisiaj coś na walentynki i zająć się pisaniem jak mi pomóc. Ale drużyna doskonale rozumie to że jeśli nie wyszczuje mnie pismami których nie przeczytam to rozwali mnie bez podkładki. Natępnie pojawia się świadome użycie przeze mnie elementów niedozwolonych treści które polegają na tym że wszystko co będąc nieubezpieczone z każdej strony przez tysięczne wstępy a co może być pośrednim przejawem mojej czystości musi zostać uderzone na tyle mocno by na chałasie z tego uderzenia odwrócić choćby uwagę czyniąc jej przedmiotem samo uderzenie. No i jeszcze ta czynność mogąca zintegrować ludzi. Stąd ta sekwencja kilku blokad co pół doby. Tylko że nigdy takie rzeczy nie działy się w sposób nie tłumaczący sam siebie. Kolejne fale zawsze przychodziły w szerszej perspektywie w duchu tego że ja muszę zostać przycięty zrównany z ziemią. Ten etap "dziennikarskich" upokarzań "zbawczych" jako ugłaskiwanie misia ciągnął się długimi latami dając mu poczucie nieograniczonego wpływu i spokój. Stąd taka blokada musiała mi się zaczynać kojarzyć już dawno z całym murem czynności wspólnych. Nigdy tego nie będę umiał zapomnieć nawet gdyby to wymuszanie się kiedyś zakończyło. Tymczasem jesteśmy na etapie po 12 latach pana drugiego który w każdej chwili może doprawić odpowiednią kaszkę którą zapamiętam znów na długo.

 

PS Godzinę po rozpoczęciu blokady i tym dorzucie stresu znowu pojawił mi się acetonowy oddech. Pamiętam czas tego pierwszego przesilenia trzustkowego w połowie maja ubiegłego roku. Wtedy na dwa dni odpuściłem sobie ten cały pęd. I oddech przeszedł piłem trochę mniej. I ten moment kiedy znowu wziąłem gazetę do ręki znowu pęd i na następny dzień wrócił. Później bardzo powolutku walczyłem z objawami. Ponoć zresztą organizm też na początku reaguje mocniej mechanizmami obronnymi. Później już tak dużo wody się nie pije. A ja nie miałem nawet czasu by zarobić na wizytę u diabetologa. Wszystko co wiem to kilka badań glukozy na czczo naprzemiennie powyżej 100 i poniżej 100. Ciała ketonowe w moczu raz miałem a potem nie. I tutaj przyznaję najrozsądniejszą opcją dla użycia dysonansu jest udział w zatłukiwaniu stresem nie głównie poprzez działania bezpośrednie.

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości