Niuniek Zwelf-Gasakiwizna Niuniek Zwelf-Gasakiwizna
81
BLOG

Aksamitne zrobaczanie. Z wewnętrznego nadania

Niuniek Zwelf-Gasakiwizna Niuniek Zwelf-Gasakiwizna Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Pamiętam taki wyżowy dzień 11 lat temu. Pomyślałem sobie biorę za kark to moje smutne życie. Zaczynam wszystko robić tak jakby miało sens. Modlę się każdą czynnością o szczęście. W każdą chwilę wkładam trud żmudnego budowania. Podobne wyżowe dni powtarzają się co roku. Kiedy długi bury okres zostaje wprost zmieciony przez ostre słońce. Zapach przyrody która jakby nabiera głęboko powietrza w płuca trąca tą iskierkę radości gdzieś tam w mózgu który pamięta wszystkie takie aspekty świata który przez całe życie skrzętnie notuje. A najuważniej notuje wszystko co wpływa na organizm. Jest w tych przebłyskach przyrody jakaś daleka więź z jakimiś momentami dzieciństwa kiedy może byłem szczęśliwy. No i te 11 lat temu pomażyłem. Może to trwało z godzinę. Potem znowu się to powtarzało. Najwięcej takich chwil dają wczesna wiosna i jesień. Na wiosnę widać najjaskrawiej błysk lata poprzez skorupę trzymającej zimy. Na jesieni jest to błysk lata mimo nieuchronnie oskorupiającego błysku zimy. 11 lat temu to była puźna wiosna lub wczesne lato akurat. Ale już wtedy w świecie mojej psychiki był to błysk o zabarwieniu ciut bardziej jesiennym niż wiosennym. Od okresu przesilenia po tym dojrzewaniu fizycznym w wieku około 16 lat zacząłem mieć kłopoty z obniżonym nastrojem. Tak więc w wieku 32 lat byłem mężczyzną który rozpamiętywał tą szybkość z jaką przyrasta wymiar etosu życia jako historyjki. Moje życie niczego nie zbudowało a ja stałem rozkraczony między pustką a makabrą. Te wszystkie następne lata które nadchodziły okazały się tłumaczę sobie dla mnie w pewnym sensie ciut łatwiejsze niż mogłyby dla kogoś na moim miejscu. Bo były pewnym rodzajem kontynuacji tego patrzenia w tył z coraz szybciej jadącego pojazdu. Zostałem wprasowany pod ciśnieniem w ciąg zależności jakby przybity gwoździami do różnych planów różnych panów i pań życia i śmierci. Już kiedy miałem 27 28 lat każde następne urodziny wydawały mi się kolejnym dociśnięciem gazu przez to coś co decyduje o tym że to życie biegnie coraz dokładniej tylko w jednym.kierunku. Nie wiem czy to było elementem bardziej wybawienia czy przekleństwa że miałem tą psychiczną zaprawę w bolesności przemijania. W każdym razie nieludzkość machiny która zabetonowała mi życie stała się dla mnie dalszym ciągiem znanego doświadczenia. Machiny spoconych pomysłowych dobromirów i ich kobiecych odpowiedników. Nie ważne na ile myślących jakimi kategoriami. Bo czasem myślący że chcą uczciwie dobrze i z poświęceniem są bardziej odrażający niż nie życzący ani dobrze an źle. Oczywiście dążenie do zgnojenia człowieka miarowo za wszelką cenę lepsi od tych pierwszych być nie mogą ale ci pierwsi od tych trzecich też często nie za bardzo. Zwyczajnie jest taki poziom okrucieństwa czynu/zaniechania że brak problemu najgłębszego jest tą cechą zrównującą ze chceniem nikczemnym. Przez te wszystkie lata grillowania mojego życia przez gnojków tych kilku typów staram się robić wszystko co jest w moim pojęciu i rozumieniu najlepsze dla jaknajszybszego odzyskania wolności. Nie zawsze to może tak wyglądać i często wygląda to przeciwnie. Bo zdaża się nadzwyczaj często że zapadam się w sobie moja aktywność staje się spowolniona dwu trzy a nawet czterokrotnie. Żadko wtedy jest tak bym na dłuższe chwile zapominał o tym co przede mną na jaki horyzont chcę patrzeć w jaki sposób działać. Tylko że często nie jestem w stanie przeciwstawić się temu że mój organizm wymusza na mnie chwycenie się jakiegoś bardziej płaskiego wymiaru widzenia i czucia tego wszystkiego. Muszę konfrontować się regularnie z machiną bombardującą gdyż dłuższy czas życia w poczuciu omijania tego "co na mnie czeka spokojnie" powoduje kontakt z tym inny niebezpośredni ale zachowujący najważniejszą cechę - zabawy w dramat nie odpuści sobie nikt z tej makabrycznej masy jaka jest decydująca. Nie pozwolą sobie na to by nie wydalić z siebie współczucia uwzględniającego to że drugą częścią siebie właśnie windują ten poziom sytuacji zasługiwania na to trochę współczucia. I nie pozwolą sobie by nie wydalić bezwzględnego okrucieństwa potwierdzania beznadziei żeby tym bardziej podkrślić wewnętrzną zasadność i wagę wyprodukowanych oznak współczucia. I tak są kilka razy precyzyjniejsi i doskonalsi w okrucieństwie. Ale ta współczująca sztanca decyduje już ostatecznie o zupełnym oderwaniu się wiele większej masy ludzi od tego że to praktykowane przez nich zrównanie dobrego ze złym musiało kiedyś zacząć zabijać jako pewien symbol beznadziei. Robi to powoli ale nieubłaganie. Ludzie którzy zajmują się latami pilnowaniem kalibru różnych cech wydarzeń skoncentrowani na tym w sposób wykazujący wielką namiętność do "tej draki" są perfekcyjnymi siewcami beznadziei. Paradoksalnie kaci zintegrowani z sensem swego dzieła w naturalny sposób tworzą mimowolne świadectwo intencji co stawia podświadomość człowieka we w miarę ludzkiej roli. Należy jednak pamiętać że elita moich oprawców rozumie efekty z depersonifikacji tych wszystkich znaczeń i skojarzeń i poprzez to robi maksymalnie ile się da by swoją intencjonalność ukryć. Tak więc upowszechnienie trochę trywialniejszego zastosowania na zasadzie gorącego kartofla stosowana wobec haseł zabawy musiła się urodzić upowszechnić i skojarzyć swoją moc tylko w moim umyśle z tymi najbardziej skrytymi najbardziej perfidnymi zastosowaniami. Ale kogo mogło to obchodzić w sterowanym przez tajnych wspólpracowników różnych interesów i okazy psychopatologii lepionym tłumie wspólnoty grup narracyjnych przez tyle lat.  Świadomość ram ogólnych tej makabry musi być odtwarzana z niezwykłą wyrazistością bo inaczej człowiek ulega morderczej narracji tych którzy wpychają go do uśmiechniętego przeżuwania i udawania że to jest generalnie do wytrzymania. Wybaczyć należy młodym naiwnym osobom wiarę że można wybiórczo karmić się takim umiarkowanym optymizmem i jednocześnie być zmotywowanym pesymizmem. Wierząc że do twojego umiarkowanego optymizmu grupa oprawcza nie dorobi po krutkim czasie jeszcze bardziej optymistycznych ram wspólnego rozumienia znaczenia wszystkich wydażeń. Przetrwanie tego piekła nigdy nie może być rozpatrywane jako zachowanie wobec jakichś niezmiennych choćby wszechogarniających zjawisk. To nie kanał gdzie można chodzić schylonym. To falująca przestrzeń dostosowująca się po kutkim czasie do wyszantażowania wygryzienia wyrwania ile się da w kierunku zapewnienia lepszej pozycji psychicznej rzędowi wrogów. Największą choć wciąż malutką przestrzeń autonomii można uzyskać poprzez traktowanie każdej swej komunikacji z pewnym choćby niewielkim zapasem. Bo nikt nigdy nie wie czy za chwilę nie okaże się że najbardziej pesymistyczna interpretacja mojej wytrzymałości nie obróci się przeciw niemu. Ale jeśli ten mały nadmiar dramatyzmu jest realnie latami warunkiem przetrwania staje się też jednym z najbardziej atakowanych i wyszydzanych elementów mojej komunikacji. Atakowanym przez najtęższe działa synchronicznego huru presupozycyjnego szyderstwa i pogardliwej agresji zza gardy politowania. W ten sposób coś co jest szczególną prawdą walki z wielogłowym potworem jest przez niego unadrzeczywistniane jako histeria a człowiek staje się upupionym niedojrzałym pacjentem szczególnie niekompetentym w kwestii tego co może być dla niego dobre. Sama ta konsekwencja narracyjna praktykowana przecież doskonale nawet przez najbardziej zakonspirowanych podtrzymywaczy mechiny najbardziej prezentujących we wszelkich innych kwestiach zdania odrębne i przeciwne w swej totalności nie musi być łączona z niczym dodatkowym bo te znaczenia łączą się same. Jeżeli na ten ściek podłości ktoś taki każe ci się uspokoić pośrednio stawia pod znakiem zapytania wszystko co jest tego źródłem a konsekwencją tego i określenie mnie. Nawet teoretycznie najbliższa mi osoba mogła by powodowaćpostawą nie uznawania konieczności nadawania wyrazu makabrze we mnie kryzys. Ale ci którzy zajęci są zatłukiwaniem jakby przy okazji konieczności maskowania swej roli powodują automatyczne efekt domina wszelkich znaczeń wszelkich wymiarów wydarzeń. Stawiającw niewiadomości wszelkie złe i dobre narracje posługują się nimi nie dotykając ich. Chciałbym by ludzie rozumieli że wojna totalna polegająca na unicestwianiu wszelkich składowych mojego rozumienia i mojego przeżywania tego co jest wobec mnie robione musiała by popaść w bezwład gdyby była zmuszona uznać jakikolwiek jeden istotny wymiar wydarzeń zgodny z tym jaki jest on dla mnie. Najbardziej zakamuflowana wojna totalna tego typu musi powodować stan przeżywania o cechach rozpaczy. Bez rozpaczy człowiek nie wytrzymałby napięcia. Wszelkie moje decyzje że tak użyję mocnych słów dotyczące spowolnienia podejmowania różnych wyzwań mam głębokie poczucie są jedynymi możliwymi sposobami radzenia sobie ze świadomością tego co mnie wciąż otacza na każdym kolejnym etapie. Wbrew temu co coraz doskonalej i przez wiele miesięcy bez tego mojego zakrzyczanego oporu mogło być powielane. Jest jeszcze kilka elementów bezsilności które w świecie materialnym trzeba określić w sposób zupełnie wydzielony. Mój wysiłek zarobkowy przekładany na efekt zarobkowy w mojej psychologicznej sytuacji szczególnie tego zagrożenia wejściem bierzącym do internetu staje się wyzwaniem najwyższym jakie może zostać w zakresie materialnym przede mną postawione. Pisałem długi list o zaciskającej mi się na gardle pętli bankructwa. Wysiłek konieczny do uwolnienia się od tych makabrycznych macek grozy zaszczucia szantażu bijący we mnie w czasie bierzącym nadrzeczywistym efektem komunikacji nokautuje mnie codziennie banalnie skutecznie w tym jednym zakresie indukowania tunelowej optyki walki o ten pieniądz najbardziej elementarny. Na niezakichane jedzenie. Banalną kwestią jest kwestia środków na minimum prasy by móc mieć poczucie minimalnej kontroli nad wpływem zombi prasowych na ogólny obraz wszystkiego. Lada chwila mogę mieć wyłączony prąd który zużywam od 3 miesięcy do ogrzewania w zakresie na jaki normalnie musiałbym pracować ze 4 miesiące. Niezapłacenie szybko również trzycyfrowej kwoty za czynsz grozi mi z różnych względów wniesieniem sprawy eksmisyjnej. Powiedziałbym że żądam od moich oprawców honorowego załatwienia tych spraw ze względu na wszelkie formy kradzieży jakie się wobec mnie dopuszczają. Bo to co robią w kierunku spowodowania wyniesienia każdego mojego wysiłku zarobkowego w sferę przygniatająco atletyczną jest wyrafinowanym tchórzliwym systemem działań pośrednich. Również w zakresie ogólnego terroryzmu. Moi oprawcy gdy przeprowadzali akcję abstrahującą od tego że jestem delikatnie mówiąc osobą o inklinacji depresyjnej przed 12-oma laty doprowadzili mnie niemal do konieczności sprzedaży mieszkania za co łaska. Już fakt jego zadłużenia które było bezpośrednio przyczyną tamtej sprawy eksmisyjnej powinien być dla nich informacją o pewnych ogólnych ramach mojej charakterystyki psychicznej w choćby konkretnym okresie. Środki jakich użyli we wszelkim możliwym zakresie by jaknajszybciej zbudować we mnie jaknajmocniejszy uraz pośród mrowia manipulacji pomniejszych aby tylko przyspawać mnie do codziennej interakcji były przejawem planistycznego realizowania świadomie materialnego skarlania poprzez system nazywania swych czynności. System kłamstwa który objął w ten sam sposób wszelkie definicje "śledcze" przejawów interakcji które miały wyszczuwać ze mnie reakcje potwierdzające konieczność dalszych czynności. Można by to nazwać nawet wymuszaniem wszelkimi środkami okoliczności które można zapakować jako rodzaj karmy dla relacji z prokuratorem który dzięki temu mógł łatwiej wnioskować o przedłużanie w sądzie zgód na  działania śledcze wraz z podsłuchem. Śmieją mi się niby bezpośrednio w twarz zwykłym śmiechem i pogardą konsekwencji łobuzy wiedząc że nie mogę uwolnić wyobraźni od tego że każdy kolejny wysiłek jaki wkłada się zwykle tylko poprzez świadomość że to końcówka maratonu jest w tej mojej wyobraźni już zakodowan jak taki kolejny szczebelek kołowrotka dla chomika. Napisałem o nostalgii mojego życia po części ze względu na ten związek z tym duchem 12 lat pyrgania. Ponieważ łobuzy lubią się bawić w pstryk i możesz zasówać przy okazji równoległych nieustających wysiłków w powodowaniu we mnie nastroju który "ma i musi poskutkować" uległością wobec nich. Zaraz przedstawią jakieś ostroźne cienie oferty pokojowej którą jeśli zacznę wypełniać to mogę liczyć na naprawę. Negocjacyjnie jeden przyniesie opatrunek a drugi przywali zdrowo kilka następnych ciosów. Nie jestem w stanie się pozbierać do zasówania za tymi marnymi groszami jeszcze z dwóch ogólnych przyczyn. Po pierwsze nie wiem czy to ze względu na stan subdepresyjny czy przedcukrzycowy czy jakoś na obydwa te czynniki w przeciągu trzech czterech miesięcy zaobserwowałem u siebie drastyczny spadek funkcjonalności seksualnej. W perspektywie kontynuacji bombardowania kortyzolowego jest to już taka perspektywa której nie chce się znosić. I po drugie. W nowym roku stało się to czego się spodziewałem. Wszystkie ważniejsze podmioty oprawstwa wykonują wszystko dla potwierdzenia braku najmniejszego problemu z kontynuacją pastwy w otoczce abonamentu na stan przedprzełomowy. Dzieje się tak już od nawet 2007 roku. Od momentu po pierwszym roku tej zabawy. Nawet nie chcę wykluczać że dzieje się coś skłaniającego katowickiego oprawcę do produkowania obrazów bycia bliskim poddania się. Tylko że mało jest ludzi uważnie śledzących te wydarzenia od początku upublicznienia w 2006 roku spoza klik medialnych. Nawet trudno mi jest mieć pewność że osoby na tyle regularnie zaangażowane są. Aura przełomowych cykli gry nie może być kojarzona z czymkolwiek poza chciejstwem gdyż życie przez te lata dowiodło że było to życzenie nie poparte niczym o kwalifikacji wyższej. Tak więc dla mnie nie ma żadnego typu okoliczności szczegółowej który mógł by mnie tak dołować sprawiając wrażenie szybkiego zakończenia makabry jak czyni to ten zbiorowy duch sugerowania tego przy jednoczesnym nawet ostrożniutkim dożucaniu polan pod mój stos. Było by mi łatwiej walczyć gdybym skądkolwiek otrzymał oznaki zrozumienia makabry tego gnojstwa. O ileż byłoby mi łatwiej gdybym zetknął się z czymś zasadniczo różnym od tego sadyzmu świadomie nastawionego na użycie dysonansu w kierunku tego "nigdy" po tych 12 latach przy pomocy "niedługo". Czy też sprytniej zakamuflowanego w perfidii owego "za pół roku". Marzę by znaleźli się ludzie odwazni mówić wprost o tym zbiorowym zbrodniczym nigdy świadomie ładowanym w ten zamierzony schematyzm. Ze swym perfidnym przekazem owego "nigdy" zawartego w przekazie o "schematyźmie przeciw schematyzmowi" itp. I oczywiście nie jest to tylko kwestia odwagi ale efektu totalnej goebellsowato realnej magmy informacyjnej unicestwiającej przejawy perfidii po których można by dochodzić samemu do choćby jakiejś części dojmującości tego kumulowanego latami we mnie przekazu nicości.

 

Muszę się wytłumaczyć że zamieszczam film jako muzyczną ilustrację mojego poczucia nicości mojego życia. To moja tarcza przeciw neurokatom z esbeckiej mafii. Z własnego przez tą mafię nadania.

 

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości