Gdy premier Tusk rzucił hasło wprowadzenia Polski do strefy euro już w 2011 roku, rozgorzała gorąca dyskusja. Zwolennicy euro jako waluty w naszym kraju uznali się za awangardę, zaś przeciwnicy milczeli lub musieli zgodzić się na określające ich epitety typu "wstecznik", "wiocha" czy "narodowiec". Już wtedy jednak ekonomiści amerykańscy zwracali uwagę na możliwość rychłego upadku euro.
Dyskusja o wprowadzeniu europejskiej waluty stała się bezprzedmiotowa, gdy nadszedł kryzys, a wraz z nim pogarszające się wskaźniki ekonomiczne, które pozwalałyby przyjąć Polskę do klubu wybranych. Wzrosła równocześnie ilość osób, które z różnych przyczyn nie chcą wspólnej waluty.
Jak to wygląda z pozycji przedstawiciela kraju strefy euro, dowiadujemy się z wywiadu "Euro idzie na przemiał" (newsweek.pl) udzielonego przez Emmanuela Todda, francuskiego historyka i politologa. Otóż Polacy nie mają podstaw, by się przejmować, iż są poza strefą wspólnego pieniądza.
"Nie ma sensu wchodzić do strefy euro - mówi E. Todd - bo ona i tak eksploduje. W ciągu ostatnich miesięcy wiara w euro jako wyznacznika przyszłości Europy całkowicie się załamała. (...) We francuskim rządzie nie ma już nikogo, kto stawia na przetrwanie euro."
Kiedy europejska waluta upadnie? - "Nie twierdzę, że stanie się to jeszcze w tym roku - kontynuuje rozmówca. - Natomiast na 90% dojdzie do tego w bliskiej przyszłości. (...) Euro można siłą państw utrzymać jeszcze przez kilka lat."
Przeważająca większość Polaków nie będzie się smucić z tego powodu.
Inne tematy w dziale Gospodarka