W Sądzie Apelacyjnym w Łodzi za zamkniętymi drzwiami rozpoczął się dzisiaj proces odwoławczy od wyroku skazującego na kary więzienia Andrzeja Leppera i Stanisława Łyżwińskiego, oskarżonych o wykorzystywanie seksualne działaczek Samoobrony.
Przypomnijmy: 11 lutego ub.r. Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał Leppera na dwa lata i trzy miesiące, a Łyżwińskiego na pięć lat pozbawienia wolności. Ten drugi odbył już znaczną część swojej kary, będąc co trzy miesiące tymczasowo aresztowany.
Zarzuty stawiane obu działaczom Samoobrony dotyczą lat 2001 - 2002 (Lepper) oraz 1999 - 2003 (Łyżwiński). To wiemy na pewno. I zasądzona kara więzienia jest nam znana. O niektórych faktach dowiedzieliśmy się z gazet i telewizji, głównie z wypowiedzi Anety Krawczyk oraz Andrzeja Leppera. I to byłoby wszystko. Proces w Piotrkowie i Łodzi był i jest tajny, więc nie znamy podstawowych zeznań i dowodów.
Tak więc piszący tę notkę może tylko wyrazić swe pewne wątpliwości i zadać pytania.
1. Czy główny świadek Aneta Krawczyk jest osobą wystarczająco wiarygodną, by na podstawie jej przede wszystkim zeznań karać oskarżonych?
2. Dlaczego te wyroki są tak surowe? Czy nie był to więc proces polityczny?
3. Jak to było możliwe, że Stanisław Łyżwiński poszedł zdrowy do aresztu, a wrócił jako kaleka?
Może nie wszyscy pamiętają, że przed ponad rokiem dowożono chorego działacza Samoobrony na wózku inwalidzkim z aresztu do gmachu sądu w Piotrowie Trybunalskim. Było to widocznie bardzo kłopotliwe, bo w końcu zdecydowano się prowadzić proces w celi więziennej, nawiązując tym do niechlubnych tradycji innego ustroju.
Dzisiaj na rozprawie odwoławczej w Łodzi pojawił się Andrzej Lepper. Stanisław Łyżwiński przesłał natomiast zwolnienie lekarskie wraz z prośbą, by - mimo jego nieobecności - rozpoczęto postępowanie, na co sąd wyraził zgodę.
W sali rozpraw było przygotowane łóżko dla Łyżwińskiego.
Inne tematy w dziale Polityka
