Kamil Bortniczuk w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim.
Kamil Bortniczuk w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim.

Bortniczuk dla Salon24: Nie chcemy żerować na Jarosławie Gowinie

Redakcja Redakcja Jastrzębowski wyciska Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Kamil Bortniczuk, były poseł Porozumienia Jarosława Gowina był gościem drugiego odcinka programu Sławomira Jastrzębowskiego "Jastrzębowski wyciska" w Salon24.pl. Głównym tematem rozmowy była analiza propozycji podatkowych w Polskim Ładzie oraz sytuacja w Porozumieniu.

Kto zyska, a kto straci na Polskim Ładzie

Na pytane, jak się panu podoba nowy Polski Ład, Bortniczuk odpowiedział żartobliwie, że "wszystko co polskie jest lepsze i do tego będziemy dążyć".

Były poseł Porozumienia zastrzegł, że w propozycjach Polskiego Ładu na razie opieramy się na retoryce przedstawionej podczas politycznego eventu, a nie na konkretnych projektach ustaw. Zatem wyliczenia firm konsultingowych dotyczące zmian podatkowych są przygotowane w oparciu o niepełną wiedzę. Zdaniem Bortniczuka trzeba się opierać o wyliczenia przygotowane przez KPRM.

Sławomir Jastrzębowski zwrócił uwagę, przedsiębiorcy płacący liniowy PIT stracą na zmianach proponowanych w Polskim Ładzie. Jak podaje "Rzeczpospolita", jeśli przedsiębiorca zarobi miesięcznie 10 tys. zł , to w skali roku te 10 tys. zł będzie musiał oddać.

Nie zgodził się z tym Bortniczuk. Poseł podkreślił, że uważa się za wolnorynkowca i rozumie problemy przedsiębiorców, ponieważ sam prowadzi działalność gospodarczą od 2010 roku; aktualnie ją zawiesił.

Obejrzyj cały odcinek "Jastrzębowski wyciska".


Przedsiębiorcy są "nierozsądni"?

Jego zdaniem, założenie przedstawione przez "Rz" jest fałszywe, bo oznaczałoby, że przedsiębiorcy są "nierozsądni". - Jeśli przedsiębiorca, który zarabia 10 tys. zł pozostałby na podatku liniowym, to by znaczyło, że nie potrafi liczyć swoich pieniędzy. Bo tylko podatnicy na podatku liniowym niezależnym od dochodu nie będą objęci kwotą wolną w wysokości 30 tys. złotych - powiedział Bortniczuk.

- Natomiast jeśli przedsiębiorca zrezygnuje z podatku liniowego, to przekroczy drugiego progu podatkowego, nie zapłaci od całości swoich dochodów 19 a 17 procent, to jeszcze od 30 tys. zł nie zapłaci żadnego podatku PIT, wzrost jego kosztów to będzie tylko ta składka zdrowotna, to przy 10 tys. zł wychodzi mniej więcej na zero - uważa.  

Jego zdaniem problem nie dotyczy dużej grupy osób. Jak twierdzi, w Warszawie zarabiających osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą i zarabiających 10 tys. miesięcznie może być wielu, ale poza stolicą już nie. Jak twierdzi "poważny ból" zacznie się od 40-50 tys. zł miesięcznie, a więc dla zarabiających tyle miesięcznie JDG z różnych względów już nie pasuje.

- Prawdziwi przedsiębiorcy poradzą sobie i ich doradcy podatkowi pomogą im przejść na inne formy prawne. Według polityka każdy może przejść na spółkę i wtedy inaczej się rozliczać.

"Malowana" działalność gospodarcza

Z szacunków, na jakie powołuje się Bortniczuk wynika, że połowa z ponad 2 milionów osób prowadzących JDG, to "ucieczka z etatu", czyli tzw. malowana działalność gospodarcza, czyli samozatrudnienie  polegające na wystawianiu comiesięcznie jednej faktury jednemu kontrahentowi, czyli de facto pracodawcy. - Opodatkowanie takiej formy świadczenia o pracę było do tej pory znacznie niższe niż opodatkowanie umów o pracę. Cała intencja jest taka, aby zlikwidować tę możliwość. Aby wszyscy pracowali na równych warunkach - powiedział Bortniczuk.

Na uwagę Sławomira Jastrzębowskiego, że skoro budżet na tym nie zyska, to te zmiany są bez sensu, Bortniczuk to potwierdził, że przygotowywana "rewolucja podatkowa" spowoduje, że do budżetu wpłynie około 15 mld mniej, ponieważ nie da się obniżyć podatków dla 90 proc. podatników, a podnieść czy "usprawiedliwić" dla tych najlepiej zarabiających, ponieważ składka zdrowotna w takiej samej wysokości dla wszystkich była niesprawiedliwa.

- Wprowadzamy progresywny system podatkowy, bo tamten był regresywny, czyli najlepiej zarabiający płacił tych podatków mniej, a to jest najzwyczajniej w świecie nieuczciwe. My jako budżet państwa na tej rewolucji stracimy, ponieważ dla ogromnej liczby osób te podatki obniżamy - przekonywał Bortniczuk.

Partia republikańska i Porozumienie

Dlaczego odeszli od Gowina?

Rok temu był Pan członkiem Porozumienia. Co się zmieniło? - pytał Sławomir Jastrzębowski posła, który odszedł od Jarosława Gowina.

Jak twierdzi Bortniczuk, wybory były momentem przełomu. - Podczas sporu o wybory stałem przy Jarosławie Gowinie, nawet podałem się do dymisji z funkcji ministerialnej, by przekonać kolegów z opozycji, by współpracowali z rządem w tej jednej konkretnej sprawie. Natomiast zauważyłem, że ta współpraca w wykonaniu Jarosława Gowina miałaby znacznie wykraczać poza te zasady, które byłem w stanie zaakceptować - wyjaśnił.

Bortniczuk nie chciał odpowiedzieć wprost na pytanie: Kto kogo zdradził? Pan Gowina, czy Gowin Pana? Lub czy w sprawie rozłamu palce maczał Jarosław Kaczyński. Jak zapewnia, na tym etapie nie było rozmów z Jarosławem Kaczyńskim, a kierował się własną oceną sytuacji. - Kiedy sam uznałem, że Gowin zbyt mocno flirtuje z opozycją i to już są rozmowy o tym, żeby zmienić marszałka Sejmu, żeby do wyborów nie doprowadzić, chce doprowadzić do upadku rządu ZP i powołać rząd techniczny, to powiedziałem Jarosławowi Gowinowi: "mnie tu nie ma", tzn. "nie ma moich rąk na tym pokładzie", że nie przyłożę ręki do obalenia rządu i nie przyłożę ręki do obalenia Zjednoczonej Prawicy jako takiej.

Zdaniem polityka jego sukcesem i sukcesem byłych polityków Porozumienia jest to, że nie doszło do kryzysu politycznego i udało się doprowadzić do wyborów prezydenta.

"Nie chcemy żerować na Jarosławie Gowinie"

Bortniczuk opowiedział też, kiedy i jak to się stało, że politycy Porozumienia dowiedzieli się, że szef partii nie jest szefem partii.

Na pytanie dziennikarza, ile osób ucieknie od Gowina i pójdzie z Wami poseł chciał odpowiedzieć. Jak zaznaczył: - Nie chcemy żerować na Jarosławie Gowinie. Jego zdaniem propozycja partii republikańskiej, która będzie wspierała rodzinę, drobnych przedsiębiorców i samorządowców  będzie na tyle atrakcyjna, że "przekonamy Polaków by zaangażowali się w nasze prace, a także i innych parlamentarzystów.

Dlaczego z sądami się nie udało?

Na pytanie, dlaczego Zjednoczonej Prawicy nie udało się przeprowadzić reformy sądów, Bortniczuk odpowiedział, że "to jest bardzo trudna materia". - Jak się rusza sądy, to jest walka z korporacjami, które są bardzo silne, do tego dochodzi opozycja, która to wykorzystuje, by walić w rząd, nie ważne czy w słusznej, czy nie słusznej sprawie.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka