Liberałowie spierają się o liberalizm, a przedsiębiorcy nie mają  dziś dla siebie oferty. Fot. Facebook
Liberałowie spierają się o liberalizm, a przedsiębiorcy nie mają dziś dla siebie oferty. Fot. Facebook

Petru versus Konfederacja. Kawiarniany liberalizm? [KOMENTARZ]

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 75
Medialna debata Ryszarda Petru z Konfederacją pokazuje, że toczy się spór o liberalizm i idee wolnościowe na poziomie teoretycznym. Ale przedsiębiorców taka dyskusja nie porwie. A wciąż podtrzymuję, że gdyby pomiędzy coraz bardziej lewicującą PO i lewicowym PiS pojawiła się formacja z realnym programem dla małych, rodzinnych firm, miałaby szansę na niezłe poparcie i bycie prawdziwym języczkiem u wagi. Przy tak dużej polaryzacji rozdawałaby karty. Ale na razie takiej opcji nie widać. Mentzen i Petru nią nie są.

Petru kontra Mentzen

Ryszard Petru, jako lider Nowoczesnej, był przez wielu traktowany jako faktyczny przywódca antypisu. Walkę o rząd dusz po stronie opozycji przegrał w dość kuriozalny sposób. Teraz postanowił o sobie przypomnieć. Wziął udział w debacie ze Sławomirem Mentzenem, zaatakował (momentami trafnie) Konfederację w wywiadzie dla Kamili Baranowskiej w Interii. Ale choć mógł do Konfederacji kogoś zniechęcić, do siebie raczej nie przekonał. Na początek małe zastrzeżenie – po informacjach o powrocie lidera Nowoczesnej głównie prorządowi komentatorzy zaczęli go atakować przypominając wpadki językowe. Tymczasem, choć „sześciu króli” i parę innych cytatów z Petru weszły wręcz do kanonu, nie mogą być jakimkolwiek elementem oceny danego polityka. Raz – sam polityk potrafił publicznie z nich się śmiać (na bekę zasługiwałby, gdyby się obrażał), dwa – przejęzyczenia są co najwyżej drobnym ubarwieniem polskiej debaty. Liczy się to, co ktoś robi, jakie ma poglądy i realne cele. I na tej podstawie należy Petru-polityka oceniać. Tak, oczywiste oczywistości, ale w mediach wielu komentatorów sprowadza dyskusję do wspomnianych „sześciu króli”.


Czym innym jest ocena poglądów i propozycji danego polityka. Były szef Nowoczesnej wziął udział w debacie ze Sławomirem Mentzenem, a w wywiadzie punktował Konfederację. Można więc uznać, że stanął do walki o to, kto jest w Polsce ekonomicznym liberałem. Konfederacji oberwało się dość mocno, Petru zarzucił tej partii, że jest w gruncie rzeczy mało poważna. - Mam wrażenie, że grupa młodych, może i sympatycznych na swój sposób ludzi, zebrała się przy piwie i napisała sobie program, żeby mieć co wrzucić do internetu. I nawet jeśli co do diagnozy mają w wielu miejscach rację, to nie można programu pisać na kolanie przy piwie – mówił we wspomnianym wywiadzie dla Interii o Konfederacji. Zwolennicy tego ugrupowania mogą się oburzać, ale tak tę partię odbiera wiele osób. A opis Sławomira Mentzena, który podobno zaczął od robienia sobie ze wszystkimi selfie, zdaje się opinię tę potwierdzać.

Liberalny cud Pinocheta

Petru twierdzi, że Konfederacja na pewno dogada się z PiS. Możliwe, choć nawiązywanie akurat do maili Michała Dworczyka jest bez sensu – maile te pisane były przed drugą turą wyborów prezydenckich, gdy zarówno sztab Andrzeja Dudy, jak i Rafała Trzaskowskiego zabiegały za wszelką cenę o głosy wyborców Krzysztofa Bosaka (prezydent Warszawy zapowiadał udział w Marszu Niepodległości). Co nie wyklucza, że Petru może mieć rację i Konfederacja z PiS faktycznie zawrą sojusz. Pada też jednak stwierdzenie, że liberalizm jest we wszelkich aspektach życia, także światopoglądowych. Można to zrozumieć jako deklarację Petru jako kogoś, kto na równi stawia pełną wolność światopoglądową z podejściem wolnorynkowym. Trzeba jednak pamiętać, że liberałowie ekonomiczni bardzo często swoje programy gospodarcze wdrażali tam, gdzie liberalizmu światopoglądowego i politycznego nie było. Przykładem jest choćby Chile generała Augusto Pinocheta, gdzie politykę gospodarczą prowadzili neoliberałowie z chicagowskiej szkoły. A program jako „chilijski cud” określał sam Milton Friedman.

Więc jeśli chciał Petru zaatakować Konfederatów na tym polu, to nie sugerując, że liberalizm zawsze oznacza pełną wolność. Są nurty liberalne ekonomicznie całkowicie niedemokratyczne, są i demokratyczne, które jednak podejście wolnorynkowe łączą z tradycjonalizmem i konserwatyzmem (i do takich jest mi osobiście najbliżej). Uczciwiej (a i pod względem politycznej rywalizacji ciekawiej) byłoby stwierdzić, że mamy kilka liberalizmów. Petru prezentuje ten postępowy, nowoczesny, demokratyczny. To jednak czepianie się szczegółów. Najważniejszym i z mojego punktu widzenia najsmutniejszym wątkiem jest ten o Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Ryszard Petru zaatakował Konfederację za pomysł dobrowolnego ZUS, który uznał za nierealny, komplikujący system itd. Po pierwsze – nie jest to pomysł Konfederacji, partia ta tylko rozwiązanie to przejęła. Podpisy pod wnioskiem zbierał rzecznik MŚP, popierały go niektóre – choć nie wszystkie – organizacje przedsiębiorcze. A kilka lat temu zgłaszali go politycy PSL. System taki, w którym składka jest dobrowolna nie pochodzi z księżyca, ale z Republiki Federalnej Niemiec.

Smutna refleksja

To prawda – ma poważne wady, w samych Niemczech toczy się debata o jego zmianie. Dlatego osobiście wybrałbym system inny. Ale nie ulega wątpliwości, że coś z ZUS zrobić trzeba. Przymusowa danina dla wielu firm okazała się czasem gwoździem do trumny, a w wariancie optymistycznym potężnym garbem, utrudniającym działalność. Tak, przy systemie wzorowanym na niemieckim jest ryzyko, że na starość wielu przedsiębiorców zostanie bez emerytur, albo z bardzo niskim świadczeniem. System zbliżony do Wielkiej Brytanii, gdzie wysokość składki jest zależna od zarobku, a jak ktoś nie zarabia, to nie płaci, będzie obciążał budżet. A znów ten z Nowej Zelandii, postulowany od lat przez Centrum im. Adama Smitha, opierający się na emeryturze obywatelskiej dla wszystkich, i dobrowolnym wyższym uzbezpieczeniu, wymaga podjęcia szeregu zmian systemowych, które na pewno łatwe nie są. Coś zrobić jednak trzeba. Wybrać któryś ze wspomnianych systemów, może stworzyć oryginalny. Przede wszystkim zerwać z uzależnieniem składki od minimalnych płac.

Ogólna refleksja jest smutna. PO o przedsiębiorcach zapomniała już dawno temu, choć miała być ich reprezentacją (dziś sam Petru w przytaczanym wywiadzie przyznaje, że to już socjaldemokraci). PiS-olew jest lewicą, w kwestiach ekonomicznych na pewno. I nie jest to złośliwość, ale stwierdzenie faktów. Z polityki socjalnej i wzmacniania państwowych firm formacja ta uczyniła fundament swojej polityki. Dla przedsiębiorców dobrej oferty nie ma. Debata Petru z Konfederacją pokazuje, że może jest spór o liberalizm i idee wolnościowe na poziomie teoretycznym. Ale w praktyce przedsiębiorcy nie mogą liczyć na wiele. A wciąż podtrzymuję, że gdyby pojawiła się formacja z realnym programem dla drobnych i mikrofirm, miałaby szansę na niezłe poparcie i bycie w przyszłym sejmie prawdziwym języczkiem u wagi. Przy tak dużej polaryzacji rozdawałaby karty. Ale na razie takiej opcji nie widać. Mentzen i Petru nią nie są.


Przemysław Harczuk 

(Zdjęcie: Liberałowie spierają się o liberalizm, a przedsiębiorcy nie mają dziś dla siebie oferty. Fot. Facebook)

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo