Wakacje od ZUS? Wielu przedsiębiorców mocno się zawiedzie (WYWIAD)

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 25
- Można zrozumieć, że nie ma jeszcze konkretnych ustaw dla przedsiębiorców, można rządowi dać czas na przygotowanie konkretnych rozwiązań. Niepokoi jednak kształt tych, które już zostały przedstawione. Może się na przykład okazać, że firm, które mogą skorzystać z jednomiesięcznych wakacji od ZUS-u, będzie znacznie mniej, niż wcześniej zapowiadano – mówi Salonowi 24 Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Przed wyborami część ugrupowań dziś tworzących koalicję, zapowiadała wiele zmian proprzedsiębiorczych. Jak ocenia Pan pierwsze tygodnie tego rządu w kontekście realizacji zapowiedzi?

Adam Abramowicz:
Tych zapowiedzi było wiele jak choćby przywrócenie składki zdrowotnej do tej sprzed Polskiego Ładu, zapowiedź dobrowolnego ZUS-u, czy opłacanie zwolnień lekarskich z budżetu ZUS-u od pierwszego dnia zwolnienia. Była tam też propozycja 8 proc. VAT dla branży beauty. Można zrozumieć, że nie ma jeszcze konkretnych propozycji ustaw – minął dość krótki okres, można dać rządowi czas na przygotowanie tych ustaw, które by prowadziły do realizacji tych obietnic.

Niepokoi coś innego – kształt tych rozwiązań, których projekty zostały już przedstawione. I tak dobrowolny ZUS trochę się skurczył. Wcześniej, w kampanii wyborczej mówiono, że będzie dobrowolny ZUS. Później, że miano na myśli trzymiesięczne wakacje od ZUS-u dla firm. Wreszcie przyszedł projekt, który mówi, że jest to jeden miesiąc.


I nie dla wszystkich, ale tylko dla mikroprzedsiębiorców, w dodatku ograniczony do tych firm, które nie mają wyczerpanego limitu pomocy publicznej, tak zwanej de minimis, nakreślonej unijnymi przepisami. Na dodatek w projekcie wpisanych jest bardzo dużo obowiązków biurokratycznych. Niestety, sytuacja jest taka, że ta pomoc de minimis i jej pula do wykorzystania jest obliczana w ciągu trzech lat. Okres ten obejmuje też czas pandemii, gdy spora część działań rządowych była pomocą de minimis. Później mieliśmy sytuację emigrantów na wschodniej granicy i tam rekompensaty dla firm były też pomocą de minimis. Podobnie ograniczenie cen gazu dla małych piekarni. Może się więc okazać, że tych firm, które mogą skorzystać z tych jednomiesięcznych wakacji od ZUS, będzie znacznie mniej, niż wcześniej było zapowiadane.

Czy jako Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców podejmie Pan jakieś działania na rzecz zmiany tych zapisów na korzystniejsze?

Jako rzecznik na pewno będę chciał, żeby ten projekt był poprawiony. Zmniejszenie „wakacji” z 3 miesięcy do 1 argumentowane jest ograniczeniami finansowymi, ponieważ według projektu za przedsiębiorcę składkę ma zapłacić budżet. To spowoduje, że wnioski złożą wszyscy, czy będą tej ulgi potrzebowali, czy nie. Trzeba wrócić do 3 miesięcy i wprowadzić na ten okres dobrowolność oczywiście ze skutkiem, że komuś, kto nie zapłaci, nie odłożą się środki na jego indywidualnym koncie. Ubytek budżetowy będzie podobny, bo część nie zechce zrezygnować z uczestnictwa w systemie.

My nie chcemy wyciągać ręki po pieniądze z budżetu. My chcemy wolności wyboru. Gdyby jednak nie udało mi się przekonać do tego rozwiązania, to niezbędna jest poprawka, która umożliwi skorzystanie z tego rozwiązania także dla tych, co pomoc de minimis już wykorzystali. Powinni oni mieć możliwość przez miesiąc niepłacenia składki, ale bez refundowania jej przez budżet.

Wakacje od ZUS-u to jedno, ale pojawiły się też informacje, że składka zdrowotna na razie nie wróci do rozwiązań sprzed Polskiego Ładu. Tymczasem obecny system jest fatalny dla wielu małych firm?

Tylko tu można zrozumieć, że zmiany nie są natychmiastowe. Poprzedni rząd przeprowadził jednak obniżkę podatku z 19 na 12 proc., podwyższył kwotę wolną. Zmienił jednak zasady składki zdrowotnej, co spowodowało, że przedsiębiorcy zostali dociążeni, nie obciążeni, czyli zapłacą teraz wszystkich danin więcej, niż płacili. Na odwrócenie tego trendu muszą się znaleźć pieniądze w budżecie, może trzeba by było z powrotem podnieść podatek, z 12 do 17 proc., albo zmniejszyć kwotę wolną, a przecież rządząca koalicja zapowiadała jej zwiększenie? Operacja na pewno nie jest prosta i trudno wymagać jednorazowego szybkiego działania w tym zakresie.

Rząd powinien jednak wyznaczyć jakiś zakres czasowy, kiedy do tych reform podejdzie. Już można by było zacząć pracować nad tym, żeby na przykład nowe zasady składki zdrowotnej obowiązywały od 1 stycznia 2025 roku. Na pewno trzeba szybko zmienić sposób płacenia tej składki przez przedsiębiorców, bo on jest absurdalnie kosztogenny zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla budżetu. Niezrozumiałe jest jego utrzymywanie. Rozmawiałem na ten temat już z poprzednim rządem, minister Artur Soboń mówił nawet, że mam rację, powołał zespół do zmiany tych zasad.

Zespół powołał, ale zmian nie ma?

Okazało się, że jak zaczęliśmy rozmawiać z ministerstwem zdrowia, to była ściana.
No i na przykład trudno jest zrozumieć sytuację, w której przedsiębiorca ma płacić składkę zdrowotną za fakturę, za którą nie dostał zapłaty. To jest nielogiczne i bardzo niesprawiedliwe. Co ciekawe, system podatkowy widzi ten problem, bo pozwala na tzw. ulgę na złe długi. Można też w korekcie faktury VAT-owskiej przerzucić ten ciężar podatkowy na tego, kto nie zapłacił. Czyli tam się podatków od faktury nie zapłaci, ale składkę zdrowotną od niezapłaconej faktury zapłacić trzeba. I tę sytuację trzeba zmienić i można to zrobić od ręki.

Należy też zmienić sposób pobierania tej składki. Wystarczy popatrzeć, jak to robią kraje ościenne. Proponowałem to poprzedniemu rządowi, niestety bezskutecznie. Dzisiaj składanie comiesięcznych deklaracji podatkowych, później rozliczanie przez roczną deklarację składki zdrowotnej, nadpłacanie, bo zdarza się, że firmy mają duże kontrakty realizowane w pierwszej połowie roku, a później przygotowują następny kontrakt, czekanie na zwroty grubo ponad rok, to kosztowna mitręga biurokratyczna. Przedsiębiorcy muszą płacić dodatkowe pieniądze służbom, które te deklaracje obsługują. No i oczywiście czekają na pieniądze, więc kredytują budżet. Koszty ponoszą też jednak Narodowy Fundusz Zdrowia i ZUS, który zajmuje się zbieraniem tych składek.

Jakie rozwiązania z innych krajów należałoby wprowadzić?

Na Słowacji jest tak, że składkę płaci się na podstawie dochodów z roku ubiegłego. Czyli ich Narodowy Fundusz Zdrowia patrzy na roczne deklaracje podatkowe obywatela. Na podstawie tego dochodu, dzieląc przez 12, wyznacza miesięczną składkę dla przedsiębiorcy, obowiązującą przez cały rok. Przedsiębiorca nic nie musi robić, tylko tę składkę zapłacić. Nie składa ani deklaracji miesięcznych, ani deklaracji rocznych, ani nadpłat, ani dopłat. Tak to powinno wyglądać.

Na Litwie jest troszkę inaczej, ale też przebiega w sposób uproszczony. Przedsiębiorca płaci jedną, minimalną składkę na cały rok. Potem dopłaca lub nie dopłaca, w zależności od tego, jaki ma dochód roczny. Takie rozwiązania można wprowadzić od ręki, uwalniając przedsiębiorców od niepotrzebnej, biurokratycznej mitręgi. Od razu można też odejść od niesprawiedliwych zasad płacenia składki za niezapłaconą fakturę. W kwestiach bardziej skomplikowanych już w tej chwili trzeba zacząć dyskusję. Po to, by była szansa na zmianę systemu.

Naprawić to, co jest, bo system wprowadzony przez Polski Ład nie wspomaga przedsiębiorczości. Przeciwnie, on zabrał sporą część środków z firm. Ci, co przejęli teraz władzę, zapowiadali zmianę. Żeby jednak takowa zmiana nastąpiła, przeprowadzona została racjonalnie, dyskutować nad nią trzeba już teraz. Podać wszelkie dane. Przedstawić harmonogram wdrażania tych zmian. Wreszcie zmiany te wprowadzić.

Wróćmy do programu dobrowolnego ZUS. Przedstawiciele Trzeciej Drogi mówią, że od początku chodziło o wakacje od płacenia składek.

Nie chcę czepiać słów, ale na wiecach i spotkaniach wyborczych wybrzmiewało hasło dobrowolnego ZUS-u.

Tu pada jednak argument, że do dobrowolnego ZUS-u trzeba dążyć, jednak stopniowo, bo dziś mamy system, w którym opłacamy aktualnych emerytów. Że to będzie trudne do przeprowadzenia, bo skądś na obecnych emerytów środki brać trzeba. Czy przyjmując taki argument, nie należy jednak pomyśleć o tym, żeby chociaż uniezależnić składkę od minimalnej, czy średniej krajowej, preferencyjną składką objąć wszystkich przedsiębiorców, nie tylko w pierwszych dwóch latach działalności, czy – co proponował niedawno na naszych łamach poseł Artur Dziambor – mikroprzedsiębiorców przenieść do KRUS?

Takiego systemu jak w Polsce, nie ma w żadnym innym państwie Unii Europejskiej. Niestety, nie jest to system tak wspaniały, że nikt na niego nie wpadł, tylko jest szkodliwy. Niesprawiedliwy i szkodzący gospodarce. Wystarczy się rozejrzeć. I rzeczywiście przeprowadzić całkowitą reformę. A nie zadowalać się kolejnymi protezami, wstawianymi do tego systemu. Tu rozwiązania można wybrać różne. Na przykład wysokość składki proporcjonalna do dochodu. Takim rozwiązaniem jest proteza – Mały ZUS Plus. Tylko że ktoś wymyślił ją tak, że nie może być ciągle stosowana, tylko przez trzy lata na pięć.

Mamy z tym teraz ogromny problem. Bo inaczej liczy to ZUS, inaczej na przykład moi prawnicy. Ich zdaniem, jeśli ktoś zapłacił składkę w roku 2019, 2020, 2021 a w 2022 i 2023 miał przerwę, to skorzystał z programu przez trzy lata w ciągu pięciu. I w 2024 też może już skorzystać. ZUS twierdzi inaczej, że będzie mógł skorzystać dopiero w roku 2025. Widzimy, co się dzieje, jak ustawodawca komplikuje rozwiązania. Trzeba stworzyć prosty, powszechny system.


Można składkę uzależnić od dochodu z pewnym pułapem, żeby nie dociążać tych przedsiębiorców, którzy mają większe dochody. Albo wprowadzić ZUS dobrowolny całkowicie, tak jak jest w Niemczech. Ewentualnie system taki, jak w Wielkiej Brytanii, gdzie składka jest progresywna. Trzeba jednak usiąść i zrobić całkowitą zmianę. Teraz nam ciągle proponują protezy. Taką protezą jest też ten projekt miesięcznych wakacji składkowych. Niektórzy martwią się o budżet, że my jako przedsiębiorcy wystawiamy rękę, żeby nas finansowały pielęgniarki i nauczyciele. A my nie chcemy żadnych zapomóg. Niech rząd się wywiąże ze swojej obietnicy. Trzy miesiące dobrowolnego ZUS-u. Firma, która będzie miała trudności, nie zapłaci. Ta, która trudności mieć nie będzie, zapłaci. I efekt budżetowy będzie taki sam.

Przedsiębiorcy nie są idiotami. Oni wiedzą, że jak nie zapłacą składki, to im się nie odkłada na emeryturę. Więc te konsekwencje wszyscy znają. Chodzi jednak o to, żeby nie dobijać firm kosztami, których nie mogą udźwignąć.

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo