Najlepszy klub XX wieku, potentat na rynku piłkarskim i zwycięzca ostatniej edycji Ligi Mistrzów - królewski Real Madryt - usunął krzyż z herbu, po podpisaniu trzyletniej umowy z Narodowym Bankiem Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Florentino Perez - prezes hiszpańskiego klubu - tłumaczył, że nie chce drażnić kibiców w tamtym kraju, którzy w większości są muzułmanami. W ostatnim tygodniu odbyła się żarliwa debata w Hiszpanii na ten temat, która dotarła nawet do Polski. W Internecie aż huczy od memów, wyśmiewających piłkarzy, przerobionych na gorliwych wyznawców islamu.
Większość polskich mediów podawała nawet, że Real Madryt rezygnuje w ogóle ze swojej tradycji w zamian za intrantny kontrakt z arabskimi szejkami. Krzyż znika z herbu jednak tylko z produktów banku Abu Zabi - w tym z kart płatnicznych - nie jest to więc decyzja trwała. Co ciekawe - krzyż z herbu zniknął również we wrześniu, na uroczystej gali na Santiago Bernabeu, gdy Perez podpisywał umowę z inwestorami. Tymczasem decyzja madryckiego klubu obiegła świat dopiero teraz.
Mniejszym echem odbiła się natomiast identyczna umowa, zawarta dwa lata temu, gdy prezes Realu spełnił żądanie szejka Sauda Bin Saqr al Qasimiego. Wtedy również usunięto krzyż z herbu madryckiej drużyny w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Najbardziej utytułowany klub na świecie zrezygnował z części swojej wspaniałej tradycji, by uzyskać intrantne korzyści marketingowe. Teraz w Madrycie trwa debata, czy Real zmieni nazwę stadionu, by zwiększyć swoje udziały na arabskim rynku. Oznaczałoby to odejście od tradycyjnej nazwy Santiago Bernabeu - nadanej na cześć wielkiego piłkarza i trenera drużyny, z którą aż sześciokrotnie sięgał po Puchar Mistrzów. Przymiarki do przebudowy i zmiany nazwy stadionu wzbudzają w Madrycie wielkie kontrowersje. Z jednej strony Real będzie miał najpotężniejszy obiekt na świecie, z drugiej - może pozbyć się swojego historycznego symbolu.
Potentant z Madrytu to nie jedyna wielka instytucja z długoletnimi tradycjami, która rezygnuje z części z nich dla osiągnięcia konkretnych zysków. Fani FC Barcelony mogli jeszcze zrozumieć, że na trykotach "Dumy Katalonii" w 2006 roku reklamował się UNICEF. Kilka lat później jednak klub podpisał umowę z katarskimi liniami lotniczymi, które zostały sponsorem Katalończyków i są nim aż do dzisiaj. Barcelony nigdy nie umieszczała sponsorów na koszulkach w bordowo-niebieskie pasy. Biznes tę tradycję złamał.
Czy fani Realu nie tylko w Hiszpanii ale na całym świecie przełkną pozbycie się wielkiego symbolu chreścijaństwa w zamian za pieniądze od bogatych Arabów? Czy nie jest to znak tego, jak świat chrześcijański poddaje się i przegrywa?
Inne tematy w dziale Polityka