Szef Rady Europejskiej zaszokował kibiców z dobrą pamięcią. Po El Clasico, w którym Barcelona wygrała z Realem Madryt 3:0, Donald Tusk przyznał, że kibicował z całego serca Barcelonie. Kibice piłkarscy szybko jednak wyłapali: coś tu nie gra.
- Jaki miły, choć spodziewany, prezent pod choinkę. Gràcies Barca, gràcies Leo - napisał Donald Tusk dzień przed Wigilią. Mowa oczywiście o rewelacyjnym wyniku Barcelony i grze Leo Messiego w starciu z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Co prawda klub ze stolicy dominował w pierwszej połowie i mógł strzelić bramki, ale Katalończycy przetrwali nawałnicę i wykorzystali zmęczenie Realu, a potem czerwoną kartkę za zagranie ręką w polu karnym obrońcy rywali. Wbili trzy gole, zamknęli prawdopodobnie marzenia "Galacticos" o obronie tytułu i doprowadzili do radości Donalda Tuska.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby kiedyś Donald Tusk nie deklarował miłości... Realowi Madryt!
Blisko 10 lat temu, ówczesny premier spotkał się na lotnisku Okęcie z reprezentacją Polski i Leo Beenhakkerem. Trener kadry w przeszłości świętował sukcesy właśnie jako szkoleniowiec "Los Blancos". Tusk to znany kibic Lechii Gdańsk, ale nie tylko.
- Kiedy w Madrycie miałem okazję zobaczyć stadion mojej ukochanej... nie tak jak Lechia... ale też ukochanej drużyny, Realu Madryt, to marzyło mi się, że przyjedzie ktoś kiedyś też do Polski i zrobi po tylu latach posuchy taką legendę z polskiej drużyny jak kiedyś z Realu - relacjonował wydarzenie portal realmadryt.pl.
- Ja się nie czepiam, ale coś się nie zgadza - zwrócił uwagę internauta Kamil Rogólski, który jako pierwszy wyłapał nieścisłość.
Jedni zarzucali Tuskowi bycie "kibicem sukcesu", "sezonowcem", inni mieszali zmienność sympatii klubowych do polityki. Były premier nikomu nie odpowiedział na zaczepki.
GW
https://twitter.com/K_Stanowski/status/944608107984015361
https://twitter.com/K_Stanowski/status/944608107984015361
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
