Prawdzic Prawdzic
150
BLOG

Żydowska kochanka

Prawdzic Prawdzic Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Odcinek 16 – hiobowe boleści
 
 Temu, kto rozumiał,włos się jeżył ze zgrozy - że oto idzie kapitał przed pracą - co w mieszczańskim wydaniu oznacza władzę szynkarza i szynkwasu - a potem jest klientela jak znalazł, dla kramiku i lichwiarza w lombardzie. Dlatego teraz wszystko wokół cuchnie piwem. Po zwycięstwie obozu spod znaku „S” zapomniano, że obiecywano uczyć, podnosić, uwznioślić, dodać ludzkiej godności. Po zwycięstwie obozu niepodległościowego – nic się nie widziało w receptach na nowe, „solidarnościowe” społeczeństwo, jak tylko to, żeby wygonić bezrobotnego z łóżkiem polowym na ulicę, na którym ma rozkładając (jak podczas okupacji) na nim jakieś wyszabrowane w zakładzie pracy gumo-filce, jakieś rękawice robocze, jakieś ukradzione gwintowniki, handlował nimi z takimi samymi jak on szabrownikami, a gdy się ten handel nie udał, to żeby go upić, jak pańszczyźnianego chłopa – upić i koniec! Jak szlachta za czasów propinacji – upić, na umór upić! Żeby bydle nie wiedziało co się dzieje.
 
Tomasz reagował alergicznie na to inteligenckie oszustwo, bo inaczej nie umiał. Zrozumiał po niewczasie, że polityka, to żydowskie rebusy, ale na naprawę stosunków z ludźmi żydowskiej koterii było już za późno. Już przylepiono mu łatkę antysemity.
     
   W dodatku bronił tzw. prostych ludzi, co było największym przestępstwem w oczach establishmentu, lub tych, co mieli pretensje być elitą. Kiedy mówił o “ludziach”, nie miał na myśli mieszczańskiej bądź urzędniczej sitwy - miał na myśli folwarczną, pegeerowską hołotę, robotników, potomków pańszczyźnianego chłopa. Był tak zawzięty na “panów”, że gotów był im odmówić prawa do człowieczeństwa, nie dostrzegając, że twierdził kubek w kubek, to samo, co ideolodzy Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Mówił o współczesnej burżuazji:
To nie są ludzie! Traktując innych jak bydło, sami się postawili za nawiasem człowieczeństwa”. Sam Wolter by temu przyklasnął. Pochwaliłby to J.J. Rousseau, gdy Tomasz twierdził, że tylko tzw. “ludzie prości”, są “prawdziwymi ludźmi”. Biedacy wyzyskiwani przez system oparty o zasadę: “mądry zabiera głupiemu”.
 
Jeśli już musi, to chciała mieć penisa, ale tylko po prawej stronie, żeby go można było wygodnie brać do prawej ręki. Na przykład byłoby wygodnie sikać nim, wyjmując go z kieszeni. Dla mańkutów powinien wyrastać po lewej stronie brzucha. Nie mogła pojąć, dlaczego rośnie chłopu między nogami, skoro to takie niewygodne. I niehigieniczne. Może bardziej, niż ukryta w fałdach skórnych wagina.
 
Tomasz bronił “prostych ludzi”, twierdząc w swoim eseju, że są niewinni: “nieświadomi komunistycznego łajdactwa, nie mieli pojęcia o “dyktaturze proletariatu” sprawowanej rękami starej, żydowskiej inteligencji, dzierżącej od dziewiętnastego wieku, od zaborów i sanacji, urzędy, uniwersytety, szpitale, sądy, wydawnictwa, banki... bez których nie obejdzie się żadna “dyktatura proletariatu” i żadne “komunistyczne państwo”...
 
  Wskutek częstych postojów, pociąg coraz bardziej się spóźniał, a ona nie mogąc wytrzymać napięcia aż tarła udami z niecierpliwej złości. Gdzieś około godziny 15-tej, gdy zrozumiała, że na pociąg do Lublina nie zdąży i klęła swoją naiwność na czym świat stoi. Już sobie zdążyła wyrzucić ze sto razy, że to jest wyłącznie jej wina, że wdepnęła w to całe polskie gówno, nie decydując się na emigrację. Miała ochotę krzyczeć i wyć z rozpaczy, a choćby i wyskoczyć z pędzącego pociągu, żeby się ukarać za głupotę. Zawsze mówiła, że nie będzie uciekać wraz z tymi, którzy w świecie kapitalistycznym chcą „szukać lepszego chleba”, bo to nie patrioci tylko zwykłe świnie, ale po latach widzi, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Emigrowali ci, dla których brakowało synekur i stanowisk, a ona mogła się od nich odłączyć i sprzątać choćby u jakiegoś amerykańskiego Żyda, byle być z dala od polskiej hołoty, byle nie patrzeć na obmierzłe słowiańskie tępe pyski. 
    Zmęczyło ją to gówniane życie z polskim narodkiem, gdzie jest opluwana i sama opluwać musi, żeby poczuć odrobinę własnej godności. ”Zamiast stąd uciekać jak od zarazy, choćby myć gary u jakiegoś Żyda w Nowym Jorku - to głupia wykłócałam się o determinizmy”, dałam się uwikłać w gówniane etosy i zrobić sobie dziecko!”
    
     Tak było! Iwona była świadkiem i gotowa była zeznać to przed Bogiem i Szatanem na Sądzie Ostatecznym. Ludzie z dołów fabrycznych, którzy ujrzeli zdradę solidarnościowych ideałów, zadrżeli ze zgrozy, ale nic nie mogli zrobić, ponieważ “przeciwko podłości, nie masz pozytywnego czynu na tym świecie”.
     Tak być musiało, bowiem zło zabija dobro na każdym kroku i tylko dzięki temu świat toczyć się może. Gdyby dobro miało zwyciężać, to wszyscy, którzy się czują oszukani, że “Solidarność”, jaką podarował narodowi episkopat, prezydent Regan, sekretarz Gorbaczow, Stasi, Mosad, KGB, Watykan i CIA (wszystkie potęgi kapitalistycznego świata)... to pokraka, która jest zaprzeczeniem ich dążeń i oczekiwań - musieliby zburzyć kościoły, spalić drukarnie, wysadzić stacje telewizyjne, wygnać księży, musieliby wypędzić z kraju wszystkich bankierów i spekulantów, wytępić kamieniczników.
     Oni wszyscy: plenipotenci, kapłani, instygatorzy, bukmacherzy... dobrze wiedzieli, że przyłączając się do egalitarystycznych robotniczych haseł, wcześniej czy później upieką przy ich ogniu swą własną, egoistyczną pieczeń.
 
- Na razie nie chcę dociekać czy mam, czy nie mam tego prącia. Jeśli to jej w niczym nie przeszkodzi, we współżyciu z Tomaszem, ani w urodzeniu dziecka, to może go mieć. Niech udaje łechtaczkę.
Myślała o tym pełna niepokoju, co się stanie, gdy nabierze wstrętu do mężczyzn i współżycia.
 
     Iwona znała te sprawy od podszewki, bo przecież pracowała przy powielaniu i roznoszeniu antykomunistycznych pisemek, umykając często przed pościgiem zomowskich patroli, i nie mogła, poniewczasie, darować sobie, że maczała w tym szwindlu palce.  
 
Ale najbardziej za kapitalizmem gardłowali potomkowie hołoty – zauważył Maria-Mikołaj Kawiorski - która najwięcej się obłowiła na parcelacji szlacheckich majątków i dworów. Widać było, że Andrzej pochodzi z arystokratycznego domu i do „Solidarności” przysłała go burżuazyjna rodzina.
 
    Żeby mogło zwyciężyć prawdziwe dobro ”zwykłych ludzi”, to oburzeni splugawieniem i wykorzystaniem ich symbolu przez syndyków, prokurentów i maklerów, musieliby przestać wierzyć w dobrego papieża, w Chrystusa, który kazał oddawać cesarzowi, co cesarskie - musieliby podpalić ten świat!   
     Taką notatkę, napisaną jeszcze przed stanem wojennym, chciała wydrukować w samizdacie i przyniosła do podziemnej redakcji.    „Twardy Michał” nie miał chwilowo dla niej czasu, ale mimo to podsadził ją na prasę drukarską, żeby nogi rozłożyła opierając o warsztat i „sprawdzał czy się nadaje”. „No, do roboty” – mówił. Wiedziała, że musi się na to zgodzić, chcąc, żeby ją chcieli w organizacji, żeby ją mieli za swoją, kumpelę, godną zaufania. A weźmiecie mnie do poważnej roboty? – pytała. Poznasz mnie z kierownikami, z dyrektorami od konspiracyjnej roboty? Pewnie, że cię zapoznam – dyszał jej nad uchem. Powiem gdzie trzeba, że sympatyzujesz z nami i lubisz liberalne wartości. Lubisz mnie – pytał namolnie usiłując ją pocałować - Lubisz ludzi z podziemia? Powiem komu trzeba, że się nadajesz do konspiracyjnej roboty.
 
Nie martw się - pocieszali ją, jak głodnego konia batem - kiedyś zostaniesz za swoją lojalność i gorliwość  politycznie nagrodzona.
Już nie pamięta, kto to powiedział? Chyba jakiś lustrator, kierownik kolportażu z centrali KOR-u.
 
  Masz rację żabciu – chwalił ją „Kordian”, macając ją poufale po pośladkach – Napisz artykulik w tym stylu, że strajkujący robotnicy popierają politykę KOR-u, bo wiedzą, że po likwidacji komuny, każdy będzie miał dobrze płatną robotę. Zachodni  kapitalizm da wielkie zamówienia na polskie towary, otworzy dla nich swoje rynki zbytu, bo przecież polska żywność jest znana ze swej jakości za granicą i nareszcie będziemy zarabiać takie pieniądze jak w Ameryce.
 
W jego gadaniu ironia mieszała się z kurestwem. Teraz się już się przekonała naocznie, że ma z głupcami do czynienia. I że trzeba od nich uciekać
 
     Co za kłamstwo! Ja mam kozią pizdę? Ja mam prostą jak szczała! Nie mam żadnego tyło ani przodozgięcia! Oburzała się na oszczerstwo. To on ma krzywulca, po kuśkowej heine-medina!
 
     Nie mogła sobie przypomnieć, kto to powiedział, że ma krzywą pipę, może Dawid (pseudo, „Zbawiciel”), nasadzając ją sobie na członka, czy Artur, któremu robiłaloda. Już nie pamięta za co… chyba za to, żeby w Komitetach Obywatelskich poparli kandydaturę Tomasza do Regionalnej Komisji „Solidarności”. Sądziła, że jako kumpeli do wszystkiego, jej nie odmówią. Ale odmówili. Skurwysyny!
 
      Co z paskudna sytuacja! Takie urazy psychiczne i zupełny brak życiowych perspektyw w kapitalistycznym społeczeństwie! Wszyscy dawni „towarzysze” walki z komuną o wolność i „Solidarność”, poszli na służbę do diabła i żaden z nich jej nie poznaje na ulicy. A tu trzeba mieć pieniądze na mieszkanie i jedzenie. Nie ma się do kogo zwrócić o pomoc, a roboty brak! Co za transformacyjne kurestwo!  
    A przecież na przekór wszystkich penisiastych (a może penisowsko-penisowatych) urazów psychicznych, których doznała od korowskiej ferajny, a które przed światem starannie skrywała, była urodziwą, rezolutną i ponadprzeciętnej inteligencji młodą kobietą.
Prawdzic
O mnie Prawdzic

odwołuję te głupstwa. które poprzednio tu napisałem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości