Odcinek 18 – piekielne szyfry
Beata, która stała bliżej, też uznała za stosowne pokazać jaką jest dobrą matką, położyła mu ze wstrętem rękę na barku wykonując gest, jakby go chciała przycisnąć do piersi: - Och synu! Jakże się cieszę, że przemyślałeś swoje postępowanie i już nie będziesz przykry dla tatusia.
Tymczasem „Dentysta”- jak nazywali Józefa-Marka, z tej racji, że przed wrzuceniem do pieca, wyrywał zmarłym złote zęby – popijając swoje pastylki, siorbał ostentacyjnie, kiwając się jak dziecko dotknięte chorobą sierocą, dając do zrozumienia, że on też się dopomina od „Starej”, matczynej pieszczoty.
- Jesteście dla mnie dobrzy - siąkał nosem - Beata jest dobra. Powinieneś szanować matkę Jonaszu. Przestać już pozować na enfant terrible. Czas hipisów już minął. Przestań się masturbować! Od onanizmu uschnie ci ręka, jak Wiktorowi! – ostrzegał go przed zgubnymi skutkami nałogu - Przecież jesteś dobrym chłopcem – mruczał siedząc na podłodze i popijając wodę – Nie możesz utrzymać pędzla, bo samogwałt niszczy centralny układ nerwowy i dlatego ci się trzęsie ręka.
- Muszę się onanizować, wujaszku – odparł dobrotliwie Jonasz – bo tylko to rozładowuje moje napięcie psychiczne, dając chwilową ulgę w cierpieniu. Nie wiesz o tym, że onanizm jest zalecany przez lekarzy i psychiatrów?
- Pierwsze słyszę... – dziwił się Wroński - Zawsze mnie straszono, że dostanę od tego rozmiękczenia mózgu.
– Nie mógłbyś sobie wziąć jakiejś kobiety? – pytał wujaszek.
- Dzisiaj żadna nie pójdzie za darmo, a pieniędzy nie mam.
- Nie patrz na to, bądź wyrozumiały, one też chcą żyć. Kobiety są dobre, tylko poddane reżymowi mamony w naszym nieludzkim społeczeństwie. Beata urodziła cię za drutami, a mimo to żyjesz – Józef strofował go jak „niegrzecznego skauta”.
- A może masz dzisiaj jakiś preformans – wtrąciła się wyrozumiała matka.
- Może masz jakiś informel, happening, wieczór poetycki, czy inną drakę? - dopytywała się czule i widząc, że przecząco kręci głową, dodała smutno: „To szkoda”.
- Nie chcielibyśmy cię zatrzymywać, gdybyś miał jakiś jubel... chętnie byśmy ci wybaczyli, zrozumielibyśmy twoją artystyczną duszę. Twoja twórczość jest najważniejsza – podbijała mu bębenek - Przecież możesz się poprawić od jutra! A zresztą – żachnęła się - artyści nie muszą być grzeczni!
- Aha! – zakrzyknął Jonasz domyślnie - Chcecie się mnie pozbyć! Żebym sobie poszedł, podczas gdy wy tu w tym czasie będziecie odbywać gody, świętować noc Kupały, dokonywać mieszania krwi, szukać kwiatu paproci, wzywać Dybuka, witać przyjście satyrów, czcić Bachusa... no i bawić się w ślub! Tyle razy bawiliście się w fikcyjne śluby, chrzciny i pogrzeby... żeby jak najpełniej przeżyć i powielić w tak cudowny sposób ocalone z oświęcimskiego szeolu, wasze zdawać by się mogło nic już nie warte przetrącone lędźwie... aż nareszcie doczekaliście się prawdziwego wesela!
Prawdziwego potwierdzenia waszej wartości, dzietności i przydatności do przedłużania gatunku ludzkiego. W waszym wnuku rozpustny Kupała dalej będzie rządził ludzkim rozrodem, pijany Bachus będzie się domagał uznania i władzy, a uzdolniony muzycznie satyr używania rozkoszy życia. Teraz nie zginie ani jeden gen, który roznieca w waszych oczach diabelskie światełko.
61) Cóż to za frajda dla was! Będziecie mieć prawdziwy ślub, który was uprawomocni wobec przyszłych pokoleń, że wasze życie nie zostało zmarnowane, że warto było was ratować z Auschwitzu, bo jednak wydaliście ze swoich przetrąconych śmiercią milionów, wydawałoby się do niczego, ”lędźwi”, nie całkiem zatruty owoc. Nie dziwię się... nie dziwię się wcale – cmokał nad nimi - że w tym intymnym misterium chcielibyście być sam na sam - ale nic z tego, ja już dopilnuję, żeby narzeczonej nic się nie stało. Nie dopuszczę do „auschwitzowskiego wesela” – krzyczał na nich kandydat na kuplera.
Mówiąc to, chciał ustrzec dziewczynę, przed wypiciem faustycznej mikstury, którą podawali każdej narzeczonej, żeby łącząc się z Dybukiem i z innymi duchami Auschwitzu wieszczyła przyszłość rodu, niczym delficka Pytia. Już w ten sposób zaszkodzili poprzedniej narzeczonej Tomasza, że skończyła w domu wariatów.
62) Wydawać by się mogło, że mówi do nich językiem ezopowym, ale było widać, że doskonale rozumieli, co miał na myśli. W Polsce zdarzają się (i to całkiem często) „auschwitzowskie śluby”, w których (zwykle) panna młoda jest więźniem, a pan młody katem; i dzięki temu mamy taki codzienny obóz koncentracyjny (z którego można tylko uciec w samobójstwo). Dowodem na to, że żyjemy w „auschwitzowskim społeczeństwie” jest to, że tylko co trzecie małżeństwo ma szansę przetrwać bez rozwodu, jeśli się wpierw nie zapiją, nie zatłuką, nie rozchorują z nienawiści. Co za infernalny naród, co za potworny kraj! Aż w końcu zobaczymy rodziców bez dzieci – dziadków bez wnuków! Bo wszystko pójdzie na sermater, do amerykańskiego burdelu w Nowym Jorku!
„Kupler” (jak go nazywali), znał ich doskonale i wiedział, że w byłych więźniach Auschwitzu, którzy przetrzymali piekło i wyszli z niego zahartowani, drzemie nadczłowiek zdolny konkurować z SS-manem, o przewodnictwo nad ludźmi. To nie jest tak, że KZ SYNDROM i poobozowe nerwice są dowodem cierpienia z powodu poczucia doznanej krzywdy. Owszem, byli więźniowie mają poczucie krzywdy... że Armia Czerwona wyzwalając obóz pozbawiła ich władzy nad słabymi i nad tymi, którymi z SS-mańskiego przyzwolenia rządzili w Auschwitzu. Owszem, byli więźniowie cierpią, bo nie mogą się nadal znęcać, bo nie mają się na kim wyżywać, jak w to robili w kacecie.
Trzeba pamiętać, że przeżyli najsilniejsi, młodzi, najbardziej bezwzględni i pozbawieni skrupułów. Po wyzwoleniu cierpieli dlatego, że nie mogli patrzeć na powojenny bałagan i bezhołowie, zasmakowawszy wpierw z łaski SS-mana efektywnego rządzenia ludźmi. Po wyjściu obozu, patrząc na powojennych zarządców Polski, nie mogli znieść widoku ich indolencji, bo zasmakowali już w Auschwitzu władzy absolutnej - a tylko władza nad życiem i śmiercią jest władzą realną, godną pożądania i szacunku. Kto raz był panem życia i śmierci, nie może już zostać podwładnym, pozbawiony tej władzy, już nigdy nie może zaznać spokoju i stąd się brały wszystkie psychiczne cierpienia byłych więźniów Auschwitzu. To byli inteligenci, a inteligent, czy to w normalnym społeczeństwie, czy też w Auschwitzu ma wszechmocną władzę nad robotnikiem i tak „tam” jak i „tu” jest panem jego życia i śmierci.
To nie jest kokieteria, gdyby tak nie było, gdyby inteligencja nie była lepiszczem, a zarazem kierownikiem i panem społeczeństwa, to struktura naszego państwa rozleciałyby się na zanarchizowane grupki niezdolne do samodzielnego życia.
Dlatego traktował inteligentów jak nadludzi i katów. Co do dużo gadać! Do Niemców można mieć słuszną pretensję, że nie zagazowali wszystkich więźniów Auschwitzu, tylko pozwolili im przeżyć i doczekać wolności. Pozwolili im przeżyć jakby na rozsadę zbrodni i bezprawia, dzięki którym przeżyli Auschwitz kolaborując z katami. Po wojnie wchodzili do elit władzy, tworząc społeczeństwa oparte na wzorach wyniesionych z kacetów. Dlatego co do jednego powinni być zagazowani, jak się gazuje szczury, roznosicieli zarazy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości