Aby stworzyć rajski ogród, farmerzy powinni zbudować „perły osadnictwa” – utopijne społeczności rolnicze, produkujące w obfitości żywność dla Europy. „Liczące po piętnaście do dwudziestu tysięcy mieszkańców /…/ osady miały zostać otoczone w promieniu dziesięciu kilometrów /…/ wioskami”.
Typowy socjalistyczny raj – dobrobyt, szczęście, obfitości dóbr wszelakich. Któż nie chciałby mieszkać w takim cudnym miejscu? Tak to sobie wymyślił znany socjalista Adolf Hitler. Zaraz zaraz – coś się nie zgadza? Hitler socjalista? Co za pomysł?! No… a jak po polsku brzmi rozwinięcie niemieckiego skrótu NSDAP? Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników! Hitler był socjalistą i jak każdy socjalista pragnął budowy nowego społeczeństwa. W realizacji ambitnych planów zwykle socjalistom przeszkadza jakaś niechętna grupa ludzi nie rozumiejących, że to dla ich dobra. Takich ludzi socjaliści nie lubią, w imieniu i interesie najwartościowszej cześć społeczeństwa oczywiście.
Nienawiść Hitlera była skierowana do innych narodów (wszak to socjalizm narodowy) – nienawiść Lenina, Stalina i ich spadkobierców miała wektor zwrócony w stronę niepostępowych warstw społecznych (ich socjalizm był w końcu międzynarodowy, a takie warstwy występują wszędzie). Socjaliści zawsze muszą kogoś nienawidzić. Zwykle tych, którzy nie przejawiają entuzjazmu przy wykuwania zrębów i układania podwalin pod wymyślone przez swych dobrodziejów raje.
Cytaty na wstępie pochodzą z rewelacyjnej pracy Tymoteusza Snydera, zatytułowanej „Skrwawione ziemie”. Tytułowe „skrwawione ziemie” to nieszczęsny obszar, na którym każdy z dwóch wymienionych tyranów pragnął zmaterializować swoją utopię. W obu wersjach miały to być społeczeństwa szczęśliwe. Na przeszkodzie w realizacji tej cudownej wizji stały według opryszka z zachodu narody zamieszkujące obszar Europy Środkowej. Zbir ze wschodu zamierzał dokonać rzezi na nie mniejszą skalę, choć ofiary miały mieć nieco inne pochodzenie społeczne. Hitler pragnął się jej pozbyć, aby zdrowym i dobrodusznym, silnym fizycznie niewolnikom dać panów, Stalin, aby wyeliminować wszelkie warstwy mogące stawić ideowy opór. Wspólnie zgładzili 14 milionów ludzi.
W planach sformułowanych pod okiem Himmlera wymordować miano 80 do 85 procent Polaków, 65 procent zachodnich Ukraińców, 75 procent Białorusinów i 50 procent Czechów – pisze Tymoteusz Snyder. Nie sposób nie zauważyć, że Niemcy przyznali Polakom zaszczytne pierwsze miejsce, jeśli chodzi o liczbę elementów buntowniczych i nieprzydatnych.
I znów wbrew temu, co sądzi na ten temat Zachód – Stalin był szybszy od Hitlera i mordowanie na wielką skale rozpoczął jako pierwszy. W tym przypadku, co dla niego nietypowe i może być zaskoczeniem, posłużył się wyróżnikiem narodowym, co w swej książce opisuje Tymoteusz Snyder. Pierwszymi masowymi ofiarami na „skrwawionych ziemiach” byli Polacy zamieszkujący tereny opanowane przez sowietów po wojnie polsko-radzieckiej. Kilkaset tysięcy naszych rodaków to pierwsze ofiary czystek etnicznych – w ocenie Stalina nasz naród nie zasługiwał na zaufanie, jako całość. Nie bez znaczenia był tu uraz po przegranej wojnie 1920. Dlatego poddano eksterminacji nie tylko duchownych, lekarzy, policjantów, wojskowych czy nauczycieli, ale także robotników, ubogich chłopów i tych wszystkich, którzy zwykle przez sowietów oceniania byli, jako „elementy socjalnie bliskie” i generalnie mieli szanse na przetrwanie. Ten schemat nie działał jednak w przypadku Polaków.
Książka „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem” była punktem wyjścia przy tworzeniu koncepcji Międzynarodowego Festiwalu Historycznego „Wiek XX Anamneses” współorganizowanego przez Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”.
Juliusz Woźny
Tekst ukazał się na portalu 10milionow.pl