10milionów 10milionów
468
BLOG

A. Moczydłowska: Peenemünde

10milionów 10milionów Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Przez wiele lat Peenemünde było zwykłą, maleńką wsią rybacką, położoną na północno-zachodnim skraju Wyspy Uznam (niem. Usedom), gdzie rzeka Piana (niem. Peene) łączyła się z Morzem Bałtyckim. Takich wsi jak Peenemünde istniało na Pomorzu znacznie więcej, jednak to właśnie na Peenemünde w pewnym momencie skierowały się oczy całego świata.

Ziemia, na której położone było Peenemünde, to teren bagnisty, podmokły, rokrocznie dręczony problemem powodzi. Około 500 jej mieszkańców przywykło jednak do panujących tu warunków i wiedli normalne, spokojne życie, utrzymując się głównie z rybołówstwa. Na początku XX wieku Wyspą Uznam zaczęli interesować się turyści. Każda z miejscowości starała się możliwie jak najlepiej wyeksponować turystyczne walory. Piękne plaże, zakwaterowanie i rozrywki przyciągały wczasowiczów, jednak na wdzięki Peenemünde wciąż pozostawali oni raczej obojętni.

W tym samym czasie po gęstych, rozległych lasach, w których przez lata zwierzyna rozmnożyła się wprost nieprawdopodobnie (zwłaszcza ptactwo), buszował ze strzelbą pewien wysoko urodzony, niemiecki myśliwy. Był nim Wernher Quistorp, dziadek Wehrnera von Brauna. Sam Von Braun znał dziadka wyłącznie z opowieści swojej matki, lecz przypomniał sobie te historie, kiedy poszukiwał rozległego, oddalonego od ludzi obszaru, na którym mógłby kontynuować powierzone mu przez wojsko, ściśle tajne badania nad rakietami. Peenemünde jawiło mu się jako miejsce, o którym zapomniał świat, a zatem nie mógł dokonać lepszego wyboru.

W roku 1936 na północno-zachodnim krańcu wyspy pojawiało się coraz więcej mundurowych. Zaczęli oni osuszać podmokły teren, kopiąc rowy melioracyjne, a także budować wały wzdłuż brzegu Peene, co rozwiązało wreszcie problem powodzi. Nie działo się tak oczywiście z sympatii władz III Rzeszy dla swoich obywateli zamieszkujących najdalsze zakątki kraju. Zdezorientowani mieszkańcy wsi rybackiej Peenemünde byli wysiedlani lub angażowani w prace – mężczyźni w charakterze wartowników, a kobiety jako pomoc domowa w gospodarstwach wyższych oficerów.

Tak oto Peenemünde ze spokojnej wioski, którą nikt się nie interesował, przemieniało się w, obwarowany ze wszystkich stron, wojskowy ośrodek doświadczalny. Z dawnej wsi rybackiej pozostała jedynie maleńka kaplica i przylegający do niej, równie niewielki, cmentarz. W przeciągu zaledwie kilku lat na wyspie wyrosły nagle lotnisko, hangary, wytwórnia ciekłego tlenu, linia kolejowa, elektrownia, bunkry i inne zabudowania, związane z prowadzonymi tam pracami. Efektem tych działań było skonstruowanie oraz wystrzelenie 3 października 1942 r. pierwszej na świecie, 14-metrowej rakiety. Nazwano ją V-2 – od Vergeltungswaffe, co oznacza „broń odwetowa”. W 5 min pokonywała odległość prawie 300 km, czterokrotnie przekraczając prędkość dźwięku.

Działo się to wszystko w czasach III Rzeszy, więc oczywiście celem nie były żadne podróże kosmiczne, a przenoszenie ładunku wybuchowego na duże odległości. Rakiety V-2 nie trafiały jednak dokładnie w wyznaczane im punkty, więc już z założenia miała być to broń terroru, a nie narzędzie do niszczenia np. baz wojskowych przeciwnika. Po udanym starcie i uzyskaniu środków finansowych na dalszy rozwój, przygotowywano się do rozpoczęcia masowej produkcji rakiet. Nie było to sprawą prostą, ponieważ każda V-2 wymagała wykonania i połączenia 20 tysięcy elementów. Na wyspie zbudowano już hale produkcyjne, były też obozy, w których przetrzymywano przymusowych robotników. Wszystko to zostało przerwane w piękną, jasną, noc z 17 na 18 sierpnia 1943 roku.

Od kilku lat trwała II wojna światowa, jednak nikomu nie przyszło na myśl, by bombardować Peenemünde. Niepokój zaczęły wzbudzać pojawiające się raporty na temat niezidentyfikowanych obiektów, które czasem można było zobaczyć nad wyspą. Co jakiś czas nad Peenemünde krążył mały samolot zwiadowczy. Jego załoga fotografowała dziwne budynki znajdujące się na wyspie, jednak ich przełożeni długo nie mogli zidentyfikować znajdujących się na zdjęciach obiektów. Przełom nastąpił, gdy Constance Babington-Smith rozpoznała na nich samolot umieszczony na rampie kolejowej. W rzeczywistości była to latająca bomba V-1 na swojej wyrzutni. Łącząc w całość zdjęcia oraz wcześniejsze raporty, zaczęto dochodzić do wniosku, że może być to miejsce, w którym Hitler konstruuje swoją „cudowną broń”. Podjęto decyzję: należy zniszczyć cały ośrodek badawczy oraz osiedle naukowców. Royal Air Force zadecydowało, że powinno się to zrobić podczas jednego, dużego nalotu. Z tej przyczyny wybrano bezchmurną, sierpniową noc. Nad Peenemünde przyleciało 560 samolotów i spadło 1849 bomb. Budynki należące do ośrodka doświadczalnego oraz osiedle naukowców stanęły w płomieniach. Nie wszystko jednak zniszczono. Podczas nalotu popełniono błąd i samoloty poleciały zbyt daleko na południowy-wschód. Z powodu tej fatalnej pomyłki zbombardowano obóz w Trassenheide, w którym byli przetrzymywani przymusowi robotnicy.

Kiedy okaleczona bombami ziemia powoli dochodziła do zdrowia, naziści postanowili przenieść produkcję broni V do podziemnych hal w Górach Harz. Tamże, w obozie Nordhausen-Dora, z powodu panującego terroru i fatalnych warunków sanitarnych, podczas produkcji rakiet zmarło 15 tys. więźniów, a więc trzy razy więcej ludzi niż w wyniku samych ataków V-2. Peenemünde w sporej części przetrwało nalot aliantów i po naprawieniu szkód z nim związanych, opracowywano tam nowe projekty.

Kiedy wojna dobiegała końca, a Wehrner von Braun wraz z najbliższymi współpracownikami poddał się w ręce Amerykanów, samo Peenemünde stało się częścią radzieckiej strefy okupacyjnej. Rosjanie sądzili, że przejmując ośrodek doświadczalny, jako pierwsi wejdą w posiadanie wiedzy na temat konstrukcji śmiercionośnych rakiet. Na miejscu nie zastali jednak już ani naukowców ani dokumentacji. Mimo wszystko Rosjanie ogrodzili obszar jako teren wojskowy i przeszukiwali teren z nadzieją, że i im przypadną w udziale jakieś łupy.

W okresie NRD Peenemünde ponownie stało się zwykłą, niewielką wsią gdzieś na obrzeżach kraju, do której jednak dostęp był mocno ograniczony. Aż do upadku Muru Berlińskiego koniec Wyspy Uznam stanowił teren specjalny, gdzie wstęp mieli jedynie mieszkańcy wsi i pracownicy elektrowni, która wzniesiona podczas wojny na potrzeby ośrodka doświadczalnego, pracowała nieprzerwanie aż do 1990 roku. Drugim dużym budynkiem pozostałym z czasu wojny jest wytwórnia ciekłego tlenu, który był istotnym elementem napędu rakiety V-2. Sama fabryka popadła jednak w ruinę.

Po upadku Muru Berlińskiego elektrownia zakończyła swą wieloletnią pracę. Niedługo później w jej budynkach otworzono pierwszą wystawę. Z czasem niewielka wystawa przerodziła się w duże, nowoczesne muzeum, przedstawiające historię rakiet – od marzeń Juliusza Vernea, przez niemieckie rakiety bojowe aż do lądowania człowieka na Księżycu. W XXI wieku na placu przed elektrownią stanęły wykonane w skali 1:1 modele rakiety V-2 oraz latającej bomby V-1 – tu również możemy oglądać oryginalną, chociaż nieco wybrakowaną, wyrzutnię. Ogromna sala turbinowa w głównym budynku peenemündzkiej elektrowni raz do roku, jesienią przemienia się w… filharmonię (koncerty organizowane są w ramach Usedomer Musik Festival). Obecnie udostępnia się zwiedzającym również dolne piętro elektrowni, gdzie przygotowywano wystawę dotyczącą historii Peenemünde w języku niemieckim, angielskim, a także polskim. Samo Peenemünde doczekało się wreszcie turystów, którzy przybywają tu by zobaczyć muzeum oraz przemierzyć ścieżkę rowerową, przy której znajdują się pozostałości wojskowego ośrodka doświadczalnego.

 

Alina Moczydłowska

 

tekst ukazał się na portalu 10milionow.pl 

10milionów
O mnie 10milionów

Portal 10milionow.pl gromadzi ludzi dla których sprawy Ojczyzny nie są obojętne, którzy interesują się historią najnowszą Polski i chcą wyciągać z niej wnioski oraz czują się odpowiedzialni za swój Kraj i jego obywateli. Jest to też miejsce, gdzie na nowo spotkają się ludzie opozycji demokratycznej z czasów PRL. Mamy nadzieję, że te „spotkania po latach“ przywołają wiele wspomnień, a ich utrwalenie na portalu uchroni je od zapomnienia. Portal 10milionow.pl nie jest projektem, który po raz kolejny wyróżni tylko liderów i przywódców opozycyjnych - to portal dla uczestników opozycji i organizacji podziemnych, którzy często anonimowo i bez rozgłosu, bohatersko walczyli o wolną Polskę. Utrwalając pamięć o tych wyjątkowych ludziach i wydarzeniach chcemy także pokazać, że wolność po roku 1989 nie byłaby możliwa właśnie bez tych milionów indywidualnych aktów patriotyzmu. Chcemy, by portal miał również charakter edukacyjny - planujemy szereg działań, które będą młodym pokoleniom przybliżać trudne wydarzenia z najnowszej historii Polski. Chcemy kontynuować tę sztafetę pokoleń, którą przed nami prowadziły pokolenia Polskiego Państwa Podziemnego, a później pokolenie "Solidarności".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości