Niedawno przeczytałam w necie ogłoszenie o szkole tańca w czeskim Terezinie. I natychmiast przypomniałam sobie niewielką książeczkę, pod tytułem Terezin-Requiem. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz ją przeczytałam, nie mogłam zasnąć. Przed oczami miałam ciągle widok muzyków, którzy wirtuozowsko grali utwór Verdiego, wiedząc, że po zakończonym koncercie czeka ich najpewniej śmierć.
Terezin był miastem-gettem przejściowym dla 150 000 tys. Żydów z różnych krajów. Niemcy stworzyli z Terezina, na użytek propagandowy, „idealne miejsce do życia” dla Żydów – miasto artystów, landrynkowy kurort, chętnie pokazywany inspekcjom CK.” W tym dziwnym miejscu, które miało spełniać funkcję propagandowego idealnego miasta stworzonego przez Hitlera, ludzie za wszelka cenę starali się poprzez sztukę stworzyć iluzję normalnej rzeczywistości dalekiej od okropności wojny. Makabra transportów do Oświęcimia współistniała z kabaretem, przedstawieniami teatralnymi. Paradoksalnie atmosfera obozu, w którym człowiek został pozbawiony możliwości wypełniania niegdyś podstawowych dla niego czynności związanych z obowiązkami względem rodziny, pracy i domu, sprzyjała tworzeniu sztuki. Artyści uciekali w świat muzyki, która nigdy wcześniej nie wypełniała całego ich świata. Jednak dotychczasowy świat „umarł” i trzeba było odnaleźć coś, co sprawiało, że życie miało jeszcze jakikolwiek sens. Działała, więc orkiestra symfoniczna, powstawały nowe opery, utwory na fortepian”
20 rysowników, z których wojnę przetrwał tylko jeden, Leo Hass było zatrudnionych w dwóch biurach rysunkowych, których zadaniem była propaganda wyidealizowanego wizerunku miasta. W drugim obiegu, przedstawiali rzeczywistość zgodnie z jej prawdziwym obliczem, głodu i wyniszczenia oraz nieprawdopodobnego przeludnienia.12 000 Dzieci z Terezina uległo zagładzie. Jednak w atmosferze wszechobecnej twórczości dorosłych artystów i one tworzyły. Jednym z najbardziej poruszających utworów jest wiersz Pavela Friedmana (ur.7.01.1921 w Pradze, zm. 29.09.1944 w Auchwitz) „Butterfly”
"The Butterfly"
The last, the very last,
So richly, brightly, dazzlingly yellow.
Perhaps if the sun's tears would sing
against a white stone. . . .
Such, such a yellow
Is carried lightly 'way up high.
It went away I'm sure because it wished to
kiss the world good-bye.
For seven weeks I've lived in here,
Penned up inside this ghetto.
But I have found what I love here.
The dandelions call to me
And the white chestnut branches in the court.
Only I never saw another butterfly.
That butterfly was the last one.
Butterflies don't live in here,
in the ghetto.
Tutaj trafiali znani aktorzy. Jednym z nich był, partnerujący w „Błękitnym Aniele” Marlenie Dietrich, znakomity komik Kurt Gerron. W Terezinie zakłada kabaret „Karuzela”.Wywieziony do Auchwitz w 1943 roku, ginie w komorze gazowej. Sztuka nie zwyciężała śmierci. Ale jej wizja kondensowała wysiłki twórców w sposób niebywały. W wielu miejscach na świecie można posłuchać i obejrzeć jej efekty…
Rafael Schachter, na polecenie komendanta obozu, przygotował ze swoją orkiestrą symfoniczną, Requiem Verdiego. Większość muzyków, grających to żałobne nabożeństwo nie utożsamiała się z duchem nadanym utworowi przez katolika. A mimo wszystko głębia wykonania, poruszała wszystkich. Także tych, dla których misterium śmierci miało inny wymiar…. Skład orkiestry się zmieniał. Po pierwszym wykonaniu, w masowej wywózce, znalazło miejsce kilku muzyków. Po kolejnych-następnych. Ale to trzecie wykonanie Requiem osiągnęło szczyty wirtuozerii. Jakby Rafael Szachter czuł, ze więcej szans na dyrygenturę od komendanta obozu nie otrzyma. Następnego dnia większość składu orkiestry symfonicznej, z jej dyrygentem na czele, w rytm stukotu kół pociągu śmierci, odjechała z Terezina do Auchwitz. Ich odejściu nie towarzyszyła muzyka. Wszak wielu z nich, zagrało sobie samym Requiem trzykrotnie.
Ilekroć słyszę nazwę Terezin, widzę tych muzyków, których dusze i ciała łamano aż do zagłady. Widzę oczami wyobraźni, żółtego motyla, którego życie trwa niewiele dłużej od życia dzieci z getta w Terezinie. Widzę ludzi, którzy przed okropieństwem wojny i wizją zagłady, na moment chowali się na Parnasie sztuki: dzieci, młodzież i starcy.
Tak niewielu ocalało. To oni snują dziś opowieść.To oni powtarzają słowa Różewicza”
Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności
|
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
|

http://www.break.pl/wydarzenie/639
Inne tematy w dziale Rozmaitości