Ktokolwiek miał okazję poznać osobiście p. Annę Fotygę, nie może mieć wątpliwości. To mądra kobieta z klasą. Z problematyką międzynarodową ma do czynienia od wielu lat.W 1981 pracowała w dziale zagranicznym Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ "Solidarność" W stanie wojennym utrzymywała się, ucząc języka angielskiego i rosyjskiego. Od 1989 do 1991 pracowała, a następnie kierowała Biurem Spraw Zagranicznych Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Była bliskim współpracownikiem ówczesnego wiceprzewodniczącego Związku Lecha Kaczyńskiego. Od 1999 do 2001 była doradcą prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych ds. integracji europejskiej. W 2000 była również doradcą Prezesa Rady Ministrów do spraw międzynarodowych w rządzie Jerzego Buzka, a w 2001 pełniła obowiązki dyrektora Departamentu Spraw Zagranicznych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W 2004 r. zrezygnowała z funkcji wiceprezydenta m. Gdańska, z powodu braku aprobaty dla działań prowadzonych przez prezydenta Adamowicza.
Jak donosi dzisiejsza prasa: Anna Fotyga „podała się do dymisji ze stanowiska w Międzynarodowej Organizacji Pracy. To jej protest na słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego na temat polityki wobec Gruzji - informuje "Gazeta Wyborcza".
Wypowiedź Komorowskiego na temat polskiej polityki wobec Gruzji, wskazuje jednoznacznie na odejście przez Komorowskiego od zasady bezpośredniego wsparcia, jak to czynił z dobrym skutkiem, Lech Kaczyński. Konia z rzędem temu, kto uzasadni, ze Francja i Sarkozy działałyby w trybie tak pilnym w Gruzji, gdyby nie ad hoc zorganizowana przez Lecha Kaczyńskiego, koalicja „czterech prezydentów” wsparcia dla Saakaszwili, ego.
Rosja przyjęła za uznaniem wypowiedź prezydenta Komorowskiego. A Anna Fotyga zareagowała tak, jak powinien zareagować dyplomata, który swoją funkcję traktuje, jako określoną misję, a nie wygodny fotel, w którym siedzi się bez względu na wyznawane poglądy czy też wydarzenia, które przeczą oficjalnie głoszonym priorytetom.
Trudno tu nie donieść się do postawy obu panów Klichów. Ministra Bogdana, który po kilku spektakularnych tragediach w podległym mu resorcie, po licznych rezygnacjach podległych mu dowódców – siedzi mocno zaparty w sowim fotelu, nie czując się odpowiedzialnym za nic. I drugiego, Akredytowanego, Edmunda, który owszem, przyznaje, że nie zna wszystkich dokumentów znanych i przeanalizowanych przez MAK(, której podobno jest częścią), ale powodu do rezygnacji z fasadowej funkcji, nie widzi.
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma –melancholijnie śpiewała Maryla Rodowicz. I ma rację. Jedna jaskółka wiosny nie czyni.A szkoda.
Inne tematy w dziale Polityka