Duma z kraju, z przynależności, z historii, bohaterów. Duma z flagi, z hymnu.
Żaden naród dotąd nie prześcignął w tym Amerykanów.
Chociaż ich historia jest stosunkowo krótka i nie sięga starożytności, ba nawet średniowiecza, to jest coś magicznego w uwypuklaniu amerykańskiej przynależności wspólnotowej i podkreślaniu tego przy każdej okazji, przy każdej rocznicy i uroczystości.
Niestety dowiadujemy się z ust gazetowowyborczych i nie tylko moralistów, że to samo w wydaniu polskim, to nic innego tylko zwykły faszyzm. I nie wiadomo, czy cieszyć się, że jesteśmy już tak amerykańscy, czy smucić, że ta nasza amerykańskość nie została zaakceptowana przez Blumsztajna i spółkę, lub doradców prezydenta, jak pan Nałęcz rodem i żywcem z poprzedniej peerelowskiej epoki.
Także SLD bezpośrednia spadkobierczyni PZPR postanowiła walczyć z patriotyzmem, którego nie jest w stanie zrozumieć (bo i dlaczego by miała) i chce złożyć wniosek o rozwiązanie organizacji, które cokolwiek z tym odczuciem miałyby wspólnego.
Ot taki chichot historii.
Ci co ojczyznę wielokrotnie sprzedawali chcą mieć monopol na wyłączność do niej.
Inne tematy w dziale Polityka