Unia Europejska bardziej demokratyczna? Owszem. Dla nielicznych.
Europejska Inicjatywa Obywatelska (EIO) pozwoli niektórym obywatelom bezpośrednio wpływać na unijne prawo.
Którym? Tym, którym chce się społecznie działać. Generalnie, moim zdaniem będzie narzędziem dla obywateli działających w różnych organizacjach pozarządowych. Zatem, sądząc po odsetku Polaków zrzeszonych w takowych, nie przewiduję w naszym kraju wielkiego zainteresowania, wprowadzoną Traktatem Lizbońskim, nowością.
Ponadto, w czerwcu ub. roku prawie 80% naszego społeczeństwa miało ciekawsze zajęcia niż udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Trudno spodziewać się więc, aby nagle zapałało wielką chęcią współuczestniczenia w tworzeniu praw dla Europejczyków. Mimo to, dla tej garstki aktywnych Polaków przygotowałam nieco informacji, jak się za ten nowy instrument tworzenia europejskiego prawa zabrać i zastosować w praktyce.
Upewniwszy się wstępnie w Komisji Europejskiej (KE) co do wykonalności propozycji (EIO nie można np. zmieniać traktatów, ani wprowadzić w UE kary śmierci), trzeba zebrać 300 tys. podpisów z trzech krajów i przedstawić w KE dokument do rejestracji. Po ocenie propozycji za spełniającą kryteria EIO, wnioskodawca będzie miał 12 miesięcy na zebranie kolejnych 700 tys. podpisów, bowiem potrzeba okrągłego miliona, by wpływać na unijną legislację. Wspomniany milion podpisów musi pochodzić z minimum jednej trzeciej krajów członkowskich (obecnie 9). Dodatkowo, liczba podpisów musi być proporcjonalna do wielkości kraju, np. przynajmniej 72 tys. z największego kraju (z Niemiec) i 4.5 tys. z najmniejszego (z Malty).
Czy to dużo - milion podpisów? To tyle, ile trzeba w Polsce, by zarejestrować 10 kandydatów na prezydenta (szykuje sie obecnie ponad 20). Zatem, jak na 500-milionową Europę, to pestka. Czy 9 krajów to dużo? Na 27-państwową rodzinę – mało, ale wystarczająco, by uchronić UE przed np. “mocarstwowymi” pomysłami tylko z największych krajów lub inicjatywami tylko dla południowców itp. Pomysł musi się podobać obywatelom z różnych krajów i być propozycją regulacji, która Europejczykom w UE ułatwi życie.
Petycja z milionem podpisów wywrze na Komisji Europejskiej formalny obowiązek przeprowadzania badań jej wykonalności i, w ciągu 4 miesięcy, podjęcia decyzji prowadzącej do przygotowania nowej lub zmiany istniejącej legislacji.
By zapobiec ewentualnym malwersacjom, każdy podpisujący petycję będzie musiał podać swój adres domowy, datę urodzenia, narodowość, numer osobistego dokumentu identyfikacyjnego (dowodu osobistego lub paszportu lub nr ubezpieczenia, w zależności od kraju). Organizatorzy akcji będą zobligowani podać, kto akcję finansuje. Pierwsze EIO będą mogły ruszyć najwcześniej na początku 2011 r., po przyjściu przepisów wykonawczych przez Parlament Europejski i Radę. Na razie KE opracowuje odpowiednie przepisy wykonawcze. Ważne jest, by w całej Unii zasady zbierania i sprawdzania autentyczności podpisów były takie same, a także, by wszyscy obywatele podlegali tym samym wymaganiom, np. jeżeli chodzi o wiek czy rodzaj podpisu (własnoręczny / elektroniczny).
Czy Lizbońska nowość będzie się cieszyła szerokim zainteresowaniem? Szczerze powiedziawszy - wątpię. W niedawno zakończonych konsultacjach publicznych dotyczących EIO, w całej UE wzięło udział zaledwie 323 respondentów, w tym 159 osób indywidualnych, 133 organizacje i 31 instytucji publicznych. Wynik pokazuje, że nowy instrument wymaga... promocji. Dziś niewiele osób ma świadomość o jego istnieniu.
Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg
Inne tematy w dziale Polityka