ryszkiewicz-staszczyk ryszkiewicz-staszczyk
32
BLOG

Napieralski? Naprawdę?

ryszkiewicz-staszczyk ryszkiewicz-staszczyk Polityka Obserwuj notkę 1

 

Wydawało się, że najbardziej obciachową kampanię lewicowego kandydata na prezydenta mamy już z głowy. Myśleliśmy, że to już koniec, że Olek, Olek który was kocha, autorytet mas, polityczny kaznodzieja, wyczerpał granicę obciachu w 1995 roku, kiedy to rubasznie tańcował na scenie we Wrześni. Jak bardzo się jednak myliliśmy. Jak bardzo zbłądziliśmy, myśląc że w Polsce istnieje lewica, którą stać na nieobciachową kampanię.

 

Myliłem się także ja, kiedy to w poprzednim tekście, w delikatny sposób wyśmiałem Grzegorza (przepraszam, Grześka) Napieralskiego. Pisałem o nim, jako o kandydacie śmiesznym, w tekście starałem się posłużyć ironią, gdyż otwarta krytyka jego poczynań zdawała mi się zbyt oczywista. Krytykowałem go więc w sposób nie bezpośredni, bowiem kandydat SLD na prezydenta jeszcze dwa tygodnie temu wydawał mi się kompletnie niegroźny, bardziej zabawny. Jednak im bliżej wyborów tym Grzesiek rósł w siłę. Umacniał się na trzeciej pozycji w wyborczej batalii, a ja pytałem tylko bezimienne powietrze; „O co tutaj właściwie chodzi?” Dziwiłem się coraz lepszym wynikom tego bezideowego kandydata. Prawdziwy szok przeżyłem jednak nieco późnej.

 

Do wyborów pozostał tydzień. Klasyczny, czerwcowy tydzień. Trwa mundial, więc postanowiłem wybrać się ze znajomymi do pubu. Mecz Wybrzeża Kości Słoniowej z Portugalią. Spora ilość ludzi przy jednym stoliku. Pijemy, rozmawiamy, mecz leci gdzieś w tle. Co zrozumiałe, w pewnym momencie rozmowa schodzi na tematy wyborcze. Dyskusje o szansach poszczególnych kandydatów, a wreszcie swoista wymiana krzyżyków na karcie do głosowania, czyli rozmowa o tym „KTO NA KOGO”. Kiedy usłyszałem nazwisko „Napieralski” z ust jednej z osób, nie byłem pewien, czy nie mam do czynienia z dobrze zakamuflowaną ironią. Podejrzewany żart, okazał się jednak szczerą prawdą. Nie miałem ochoty na polityczne dysputy, więc po wyrażeniu delikatnego zdziwienia, zakończyłem temat.

Z podobnymi sytuacjami, miałem jeszcze do czynienia w ostatnim tygodniu dwa razy. Dwóch kumpli zaskoczyło mnie swoim wyborczym wyborem. Jeden uważał że głosując na Napieralskiego może nie pozwolić wejść Kaczyńskiemu do drugiej tury (???), drugi nie chciał głosować na żadnego z dwóch panów „K”, więc również oddał swój głos na kandydata lewicy. Wszelkie tłumaczenie, że to polityk bez poglądów, że karierowicz odbijały się niczym SLD od kolejnych wyborczych zwycięstw. Najśmieszniejszy polityk na świecie, nie skończył więc na pozyskiwaniu anonimowych procentów, które mimo że dziwiły, były jednak nieco odległe. Grześkowi Żółwikowi DJ-owi Napieralskiemu udało się pozyskać także moich znajomych. Do tej pory zastanawiam się czym. Zastanawiam się jak można oddać swój głos na polityka tak urobionego, tak sztucznego, tak żałośnie zabawnego (nawet moja, nie specjalnie interesująca się polityką siostra stwierdziła że jest żałosny) i nie być wcale człowiekiem o poglądach lewicowych, a jednocześnie cechować się świadomością polityczną. Wydaję mi się, że coś takiego nie jest po prostu możliwe. W moim przekonaniu masa ludzi nabrała się na jego plastikową twarz. Wielu bowiem jest już zmęczonych starą gwardią, i uważa że na scenie politycznej potrzebujemy świeżej krwi. Owszem, potrzebujemy, ale na Boga nie takiej! Potrzebujemy polityków charyzmatycznych, a nie charyzmatycznie urobionych. Nie potrzebni nam są absolwenci politologii, którzy z równym stopniem prawdopodobieństwa mogliby trafić do PiS- u i SLD, gdyż poglądy są u nich tylko dodatkiem do ładnie wyglądającej fasady. Grzegorz Napieralski, dzięki swojemu wyborczemu sukcesowi może stać się niestety w Polsce politykiem wiodącym. Kto wie, czy nie powtórzy sukcesu politycznego swojego wielkiego autorytetu, męża wspaniałej filantropki, wielkiego prezydenta Aleksandra. Kto wie czy za 5 lat nie zasiądzie w Pałacu Namiestnikowskim?. Jeśli ludzie już teraz nabrali się na jego „młodzieżowe” sztuczki, to do jakiej wprawy są w stanie doprowadzić go sztabowcy w ciągu pięciu lat? Grzegorz Napieralski, niejako smutnym zrządzeniem losu, przez śmierć Jerzego Szmajdzińskiego (który pewnie osiągnął by gorszy wynik, nie robiąc z siebie pajaca) z polityka bezbarwnego stał się politykiem barwnym inaczej. Stał się politykiem, który może zacząć na dobre liczyć się na rodzimej arenie politycznej. Szkoda, że między innymi dzięki głosom normalnych wyborców.

Jan Staszczyk

Każda przesada gorsza od faszyzmu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka