kierownik karuzeli kierownik karuzeli
2995
BLOG

Jak (nie) rozpętałem 3 wojny światowej

kierownik karuzeli kierownik karuzeli KOD Obserwuj temat Obserwuj notkę 112

Muszę się do czegoś przyznać. Byłem na demonstracji KODu, w trakcie obchodów 550- lecia naszego parlamentaryzmu obchodzonego na Zamku Królewskim. Zgromadził się nawet tłumek, ale kod- kapeli nie było, chociaż ktoś w bęben walił. Ktoś inny rozdawał ulotki, a jakaś pani krzyczała – DE – MO – KRA – CJA! Ponieważ tłumu nie lubię, usiadłem gdzieś z boku, przy jakimś kawiarnianym stoliku i zamówiłem cappuccino. Zaraz też przy stoliku obok usiadły dwie anty - moherki . Oczywiście na głowie nie miały moherowego beretu, ale za to ubrane były adekwatnie do obchodów 550- lecia polskiego parlamentaryzmu. To znaczy, jedna miała na sobie bluzkę z napisem : Kaczyzm = Faszyzm, zaś druga, wachlowała się mała unijną chorągiewka. Tak na oko, jedna z tych dzielnych niewiast miała 50 lat, druga 55 plus. A nawet plus plus. Mam pecha, czy na świecie nie ma młodych KOD erek, gdzieś tak 30 minus minus. Ale nic to – pomyślałem sobie - są dwie KODerki, to pewnie zaraz pojawi się ich więcej. I nawet – tak na dobry początek – uśmiechnąłem się do nich, a ta wachlująca się unijną chorągiewką odwzajemniła uśmiech i krzyknęła do mnie – KON – STY – TU – CJA! Pokiwałem głową, może nawet odkrzyknąłem – TUCJA! TUCJA! , i udałem, że coś mi wpadło do oka. Zaś druga zaczęła mówić o jurcie. Jurta, jaka znowu jurta…? Dopiero po chwili zorientowałem się, że chodzi jej o ten namiot za mln złotych I o to, że Kuchciński i pisiory wydały okrągły milionik na tą „ jurtę” Jurta to coś tatarskiego, wschodniego, ze skór pokrytych wojłokiem. Pewnie duszna w środku i śmierdząca, i dlatego te KOD erki, jak nakręcone powtarzały – Jurta. Z jurtą. Duda w jurcie gada. Za milion. Milion. Wydali milion. Boże … i ręce z tej rozpusty finansowej pisiorów załamywały. Pewnie także chciały, abym i ja wykrzykiwał – JU – RTA! DUDA W – JUR – CIE! Ale odwróciłem głowę udając, że coś mi wpadło do drugiego oka. Także tknęło mnie to bolesne wspomnienie koncertu na Stadionie Narodowym, panny Madonny, z tamtych lat, i to za okrągłe 6 milioników, ale widocznie tak już jest, że jednym nie wolno wydać milionika na namiot dla Zgromadzenia Narodowego raz na 550 lat , zaś inni sprowadzają sobie szołmenkę za każdą cenę. Już miałem krzyknąć do KOD erek – a pamiętacie pannę Madonnę cudowne wspomnienie tamtych lat, gdy pojawiła się kelnerka, stawiając na stoliku moją cappuccino. Upiłem łyczek, kulturalnie, nowocześnie, tak jakbym ukończył najbardziej renomowane brukselskie uczelnie kształcące w piciu cappuccino. Wytarłem jeszcze, jakby od niechcenia, kąciki ust i spojrzałem w kierunku Królewskiego Zamku, bo właśnie stamtąd nadchodzili posłowie Nowoczesnej z kropką. Na czele kroczyła Lubnauer, zaś pochód zamykał Niesiołowski. Stefan Niesiołowki. Który jak wiadomo nie jest już w PO, ale gdzieś pomiędzy. Całe to polskie poselstwo wyglądało na zadowolone, ponieważ, po odśpiewaniu hymnu, a tuż przed orędziem Dudy, spłatało wszystkim figla i demonstracyjnie opuściło namiot czy ową jurtę, a teraz dumnie paradowało Placem Zamkowym wymachując dużymi książeczkami z napisem – Konstytucja. Posłanka Kamila Gasiuk, która jak wiadomo znana jest z ciętego języka, lecz niskiej postury, podskakiwała na swoich szpileczkach chcąc, aby tłumek KODowców dobrze ja zauważył, a może i pomyślano, że to ona jest pomysłodawcą owego politycznego figla, polegającego na opuszczenie Zgromadzenia Narodowego na oczach całego świata. Nie wiem, czy to szczęście, czy pech, ponieważ posłowie Nowoczesnej z podskakującą Kamilą Gasiuk, skierowali się w kierunku stolika przy którym siedziałem. Siedzące tuż obok mnie dwie KODerki wpadły w jakieś uniesienie. Ta starsza, jeszcze żwawiej wymachiwała unijną flagą, a ta druga, szeptała z nabożnym uniesieniem. – Duda w Jurcie… Duda w jurcie. Za milion. Brzmiało to tak jakby odmawiała różaniec i można było odnieść wrażenie, że jeszcze chwila i nad jej głową ukaże się LGBT owska tęcza z homoseksualnymi aniołami. Jakby mało było tego, do stolika, do mojego stolika, podbiegła następna KODerka, gdzieś tak na oko, 100 plus plus i także ona wyszeptała nabożnie. – Panie Stefanie. Panie Stefanie, proszę do nas. I wskazała na wolne krzesełko przy moim stoliku. Cały zesztywniałem, bo nigdy w życiu, nie siedziałem przy jednym stoliku z tym znanym badaczem muszki owocówki. Ale Niesiołowski Stefan tylko przesłał „ powietrznego” całusa i poszedł dalej Traktem Królewskim. – Pani Kamilo! Zapraszamy ! … – znowu krzyknięto, ale posłanka Kamila, także nie podeszła, tylko podskakiwała kilka kroków dalej. I tu moje KODerki wpadły w istny amok i zaczęły wykrzykiwać – Brawo pani Kamilo! Brawo! Tak trzeba. Musimy powstrzymać tych pisiorów, bo nam rozkradną Polskę. Dobra … ja też postanowiłem kogoś do stołu zaprosić, może posłankę Sawicką, mam cappuccino, to niech mi jeszcze lodów doniesie, ale mówiąc szczerze dawno jej nie widziałem. Pewnie gdzieś indziej lody kręci. Więc może tylko coś sobie krzyknę. Może LI – BE – RUM – VE – TO! Czy to jednak nie za trudne, za obce, niezrozumiałe pojęcie? Lecz z drugiej strony dziś mamy 550 lat polskiego parlamentaryzmu. I te sejmy, sejmiki, te szlacheckie łby ogolone, raz głupie a raz mądre. Tak mądre … kiedy to nie dały sobie narzucić Habsburga na króla, lecz wybrały Batorego. Króla znikąd. Jak w bajce. Ale dziś, teraz, przy tym stoliku, mamy tylko ten głupi sarmatyzm i to liberum veto, i to jeszcze w wydaniu feministycznym. Piskliwym, histeryczny, i teraz wszystko się powtarza, i trwa już nawet nie jako farsa ale jako dziwny dramat. Bo z farsy można się pośmiać, a tu płakać nam trzeba. Ale jak tu płakać, kiedy śmiać się chce … I jeszcze to cappuccino, trzymane w palcach po brukselsku. Co mam więc robić? Co mam tu krzyczeć? Jak im oponować? Czy mam tu, w trakcie jubileuszu 550 lecia polskiego parlamentaryzmu, koszulę niczym Rejtan rozedrzeć. Lecz to zły pomysł. A poza tym Rejtan właśnie chciał paradoksalnie sejmu z liberum weto, aby jako sam, jedyny, jedyny uczciwy Polak, zerwać ten skonfederowany sejm rozbiorowy. Zwołany przez zdrajcę Ponińskiego. Więc to liberum veto jednak czasami jest potrzebne, i może wtedy, to samotne „ nie pozwalam” uratowałoby honor Polski. Honor 550 lat polskiego parlamentaryzmu. Bo polski parlamentaryzm także dni hańby zaliczył. Więc czasami trzeba wydać i milionik aby o tym przypomnieć. Więc co mam teraz powiedzieć? Jak? Jak się tu zachować, gdy wszystko jest tak skomplikowane, pogmatwane, i jeszcze ta podskakująca Kamila Gasiuk. Wiec co mam robić? Jak mam dziś nie pozwolić na tą dramatyczną parodię? Może muszę oblać te KODerki cappuccino oraz rzucić cukiernicą w Niesiołowskiego? To byłby mój heroiczny czyn na miarę tych live stylowych czasów. Już to widzę „ Posłanki Nowoczesnej plus trzy KODerki oblane kawą przez pisiora” pewnie taki napis na żółtym pasku ukazałby się w TVNnie. Może nawet BBC i SKY NEWS odnotowałaby mój czyn. Także dodano by komentarz, że teraz, kiedy prezes Gersdorf, zmuszono do wyjazdu na urlop, mój czyn nie spotka żadna zasłużona kara. Już miałem to zrobić, już miałem piankę z kawy zdmuchnąć na bluzeczkę z napisem: KON – STY – TUCJA, Gdy nagle coś mnie powstrzymało, Tak, to był ten wzrok, to spojrzenia, ta tęsknota w oczach … ta tęsknota za tym, aby być oblanym cappuccino, aby być ofiarą, być męczennikiem, nawet takim skromnym – kawiarnianym.   

Tego chciały, wręcz pożądały KODerki. To było aż gorące, seksualne, to pragnienie politycznego sponiewierania. Pianki na twarzy. Z odrobinę waniliowego cukru na bluzeczce z napisem – KO – NSTY- TU – CJA.

Czy można tą sytuacje jakąś uogólnić. Wyciągnąć jakieś wnioski. Chyba tylko takie, że na świecie nie żyją tylko urodzeni zbrodniarze i mordercy, ale także urodzone ofiary. I one tylko czekają i marzą. Czekają i marzą na to aż ktoś obleje je kawą i może tak się rozpocznie 3 wojna światowa, która definitywnie odsunie PIS od władzy.  


Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka