Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień, a narracja o TW-fachowcach ze „służb” ratujących Polskę wciąż jest na fali. Zrazu pokrętna i absurdalna, szybko zdobyła sobie uznanie ludzi światłych, którzy sobie tylko znanymi sposobami sprawili, żeśmy uwierzyli, iż ci, których powinniśmy bać się najbardziej chcą naszego szczęścia, a jeśli czasem zdarzyło im się robić rzeczy haniebne, to robili je tylko dlatego, że takie były czasy i oni nie mogli inaczej postąpić.
Fachowcy, o których mowa przyzwyczaili nas już, że jak przystało na ludzi zajmujących się poważnymi sprawami, potrafią przez kilka lat być w cieniu, zostawiając zarządzanie projektem rzeszom solidnie wyszkolonych techników, którzy dobrze znają się na swoim fachu.
Wyjście fachowców z cienia następuje zazwyczaj przed wyborami. Zbliżający się plebiscyt prezydencki z „fachowego” punktu widzenia musi być szczególnie ważny skoro aż dwóch wybitnych pretendentów zapowiada/rozważa w nim swój udział.
Mowa o TW Mustu i TW Carexu.
Że niefachowiec Kaczyński już na starcie jest w tym towarzystwie spalony, wiemy z relacji techników, którzy dwoją się i troją, by nam to w końcu wbić do głowy.
Z resztą mniejsza o Kaczyńskiego, ale co w takim razie z trzecim konkurentem, który dawno temu zaostrzył zęby nie tylko na pierwszy fotel III RP, ale i pierwsza „plazmę” plus wielogodzinne transmisje angielskiej premiership.
Im bliżej wyborów, tym szanse Tusku na „duży pałac” wydają się maleć. Na przyznanie choćby honorowego statusu tajnego współpracownika jest już za późno, o czym coraz częściej przypominają nam rozżaleni technicy.
W końcu nie ma to jak porządny fachowiec. Dał nam przykład TW Aleku.